Słyszymy niemal co dzień, czy tydzień, że perspektywy branży motoryzacyjnej są bardzo niejasne i pewnie jeszcze w pierwszej połowy obecnego roku będziemy musieli się z tym liczyć. Może się to jeszcze wyjaśni wcześniej, ale gdyby faktycznie wcześniej, to raczej w kierunku negatywnym - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Aleksandra Świątkowska, ekonomista w Banku Ochrony Środowiska.
Maciej Pawlak: PKB niewyrównany sezonowo w 4 kwartale 2024 r. zwiększył się realnie o 3,2% rok do roku. Z kolei PKB w całym ub. roku zwiększył się o 2,9% w stosunku do 2023. Jak będzie wyglądał wzrost polskiego PKB w kolejnych kwartałach? Czy Polska wciąż będzie się znajdować w ścisłej czołówce wzrostu w całej Unii Europejskiej?
Aleksandra Świątkowska: Nasza prognoza to raczej przyspieszenie dynamiki PKB w całym 2025 roku do 3,3%, w stosunku do 2024. Przy tym będzie to wyglądało, jak teraz, a więc generalnie lekka poprawa sytuacji w globalnym handlu, przemyśle, gospodarce strefy euro, sygnały wybudzenia z dołka. Ponadto zakładamy, że w drugiej połowie roku inwestycje współfinansowane ze środków unijnych ruszą nieco mocniej, czyli będzie się kończył ten kalendarzowy dołek. Przy takiej w miarę stabilnej sytuacji na rynku pracy, obecnie nie obserwujemy jakiejś super koniunktury, ale też nie ma tragicznego pogorszenia, konsumpcja pozostaje stabilna.
Na ile jest to prognoza realna?
Pewnym czynnikiem ryzyka jest moment odbicia inwestycji, bo ich rozmiary potrafią z kwartału, na kwartał bardzo dynamicznie się zmienić. Jeśli by to nastąpiło szybciej, to moglibyśmy mieć szybszy wzrost PKB, jeśli jeszcze później niż w drugiej połowie roku, to troszeczkę niższy i wówczas chyba bardziej wzrosłoby ryzyko nie dojścia do nawet niewielkiego wzrostu naszego PKB. Natomiast największym, najważniejszym ryzykiem jest polityka handlowa i sytuacja w globalnym handlu naszych eksporterów, którzy wchodzą w obecny rok osłabieni, bo ten miniony dla eksportu był bardzo słaby, zwłaszcza dla eksportu wyrobów przemysłowych to był słaby rok.
Jakie jeszcze mogą pojawić się zagrożenia dla prognozy dalszego wzrostu PKB?
Oczywiście najważniejszy wątek to potencjalne ryzyko wprowadzenia zapowiadanych przez prezydenta Trumpa amerykańskich 25-proc. ceł na import z krajów UE. Co prawda bezpośredni efekt dla naszej gospodarki tego posunięcia byłby faktycznie minimalny, bo polski import i eksport do USA mamy prawie zbilansowany. Dużo ważniejszy jest jednak wątek poddostawczy naszych towarów eksportowanych do Niemiec i ewentualnie przedłużająca się negatywna sytuacja w branży motoryzacyjnej Niemiec. Gdyby dalej trwała, okazałoby się to negatywną informacją dla naszego przemysłu. To już jest dużo większy czynnik ryzyka.
Nie ma szans, by sytuacja w tej branży się polepszyła?
Niestety słyszymy niemal co dzień, czy tydzień, że perspektywy branży motoryzacyjnej są bardzo niejasne i pewnie jeszcze w pierwszej połowy obecnego roku będziemy musieli się z tym liczyć. Może się to jeszcze wyjaśni wcześniej, ale gdyby faktycznie wcześniej, to raczej w kierunku negatywnym. Tak więc ów prognozowany wzrost PKB w br. na poziomie 3,3% jest dużym wyzwaniem. Bo przełożenie na ten wzrost krajowego przemysłu, który już dwa ostatnie lata bardzo miał słabe, nie wywołuje takiego efektu, jak wyniki krajowego eksportu. Bo jeśli tylko kolejny rok dla eksporterów okaże się słaby, to też wpłynie na inwestycje i rynek pracy, i ta stagnacja się będzie przedłużać.
A czy Polska wciąż będzie się znajdować w ścisłej czołówce wzrostu w całej Unii Europejskiej?
Trudno powiedzieć czy w czołówce, ale jeśli chodzi o odniesienie naszego wzrostu do wzrostu w krajach strefy euro to jedziemy na tym samym wózku. Strefa euro zawsze rośnie wolniej, bo to jest inny poziom rozwoju. Jednak w prognozach naszego rozwoju musimy brać pod uwagę skutki wspomnianych ceł amerykańskich na produkty sprowadzane z UE. Nas może nie dotyczy to aż w takim stopniu, jak bardziej od nas związanych gospodarczo bogatszych krajów „starej” Unii, ale jest to wspólny problem - wszystkich krajów członkowskich UE.
Według lutowego badania GUS koniunktury w gospodarce, a więc bieżącej i przewidywanej sytuacji gospodarczej przez same firmy, publikowane wskaźniki z większości sektorów wskazują co prawda „na stabilizację koniunktury w gospodarce”. O ile firmy z branży finansowej i ubezpieczeniowej oraz IT oceniają koniunkturę najbardziej korzystnie, najbardziej pesymistyczne oceny formułują jednocześnie firmy przemysłowe, a także z budownictwa, transportu i – co może najbardziej zaskakujące – handlu detalicznego, niewiele lepiej z branży hotelarsko-gastronomicznej. Z czego mogą wynikać dość słabe oceny koniunktury w handlu detalicznym (-3,2) czy branży hotelarsko-gastronomicznej (+0,7)?
Wskaźniki koniunktury są bardziej krótkoterminowe. Zwłaszcza, że wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury obejmuje nie tylko wątek popytowy, ale ogólną sytuację badanych firm, cały ich wątek kosztowy. Z drugiej strony nie mamy dynamicznie rosnącego popytu konsumpcyjnego. On się raczej stabilizuje - jednak poniżej tego, co się działo przed rokiem. Przy czym według statystyk GUS doszło w trzecim kwartale ub. roku do bardzo dużego spadku konsumpcji i sprzedaży detalicznej. Choć ja nie uważam, żeby w trzecim kwartale doszło do jakiegoś dużego spowolnienia i zachwiania skłonności konsumentów do dokonywania zakupów.
Jak więc wyglądał w rzeczywistości ówczesny popyt konsumpcyjny?
Bardziej powiedziałabym, że pierwsza połowa 2024 r., kiedy dochody realne bardzo rosły, była dobrym czasem dla konsumpcji. Zaś obecnie ona się stabilizuje na nieco słabszych poziomach, może nie negatywnych. W rezultacie przewidywanie sytuacji w zakresie poziomu konsumpcji w najbliższych miesiącach nie wygląda, tak mimo wszystko dobrze, jak przed rokiem. Ta sytuacja się utrzymuje, bo jednak średnie dochody rosną wolniej, a dynamika wynagrodzeń spadła, zatrudnienie także nie rośnie. Choć przecież nie dochodzi u nas do silnego wzrostu bezrobocia. Jednak sytuacja na rynku pracy nie wygląda tak dobrze, jak jeszcze rok temu. Obecnie odnotowujemy niższy wzrost dochodów, przy podwyższonej inflacji. Zatem konsumpcja będzie się w tym roku stabilizować na poziomie 3+, a więc nie na jakimś wystrzałowym. Na pewno w najbliższych miesiącach będzie pod tym względem gorsza sytuacja, niż przed rokiem, kiedy obserwowaliśmy ożywienie boomu konsumpcyjnego.
Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w styczniu 2025 r. była wyższa niż przed rokiem o 4,8% (wobec wzrostu o 3,2% w styczniu 2024 r.). Z kolei w grudniu 2024 r. notowano spadek sprzedaży detalicznej (w porównaniu z listopadem ub.r.) aż o 17,3%. Z czego wynikają takie wahania z miesiąca na miesiąc w tej branży?
Podchodziłabym do tych wyników ostrożnie. Gdy patrzymy na kategorie towarów w ramach sprzedaży detalicznej, to doszło do 4-proc. wzrostu w zakresie artykułów żywnościowych, to zagrało bardzo mocno. Choć przy tym nie wiem, czemu sprzedaż żywności tak spadała pod koniec poprzedniego roku. Możliwe, że taki rezultat wynikał z jakichś problemów sprawozdawczych - tego, że być może nie badano równie precyzyjnie poziomu dokonywanych zakupów we wszystkich miejscach, gdzie są one dokonywane, a więc i w sklepach, które mają lepszy poziom sprawozdawczości, ale i na bazarach, targowiskach itd.
A jak ocenia Pani sprzedaż innych kategorii towarów?
W pozostałych kategoriach sprzedaży detalicznej doszło do nieco mniejszych zmian. I dostępne dane na ten temat są nieco lepsze. Bowiem z miesiąca na miesiąc, po oczyszczeniu z wahań sezonowych, tak jak to podaje GUS, sprzedaż detaliczna rośnie stabilnie i spokojnie. Te dane stanowią utwierdzenie w tym, że dołek III kwartału ub.r. stanowił swoisty „wypadek przy pracy”.
Co więc dalej z poziomem sprzedaży detalicznej?
Raczej konsumpcja będzie rosnąć stabilnie. Silnie ożywiła się np. sprzedaż farmaceutyków i kosmetyków. Pamiętajmy że w sprzedaży detalicznej będzie mnóstwo zakupów na firmę.
Sprzedaż samochodów i innych pojazdów także poszła mocno w górę.
Jednak, gdy popatrzymy na dane o rejestracjach samochodów, to większość nowych rejestracji stanowią zakupy na firmę, w tym zwłaszcza na jednoosobowe działalności gospodarcze. Ze zwiększeniem popytu na zakup samochodów po trosze występuje tu też trochę efekt podażowy. Bo był przecież problem z dostępnością samochodów jeszcze w okresie po pandemii koronawirusa itd. Tymczasem ta sprzedaż rośnie stale od minionego roku w podobnym tempie. Jestem wręcz zaskoczona danymi styczniowymi, bo popyt na samochody powinien w br. spadać, po tym jak przez cały ubiegły rok solidnie odbijał. Jak wspomniałam idzie dobrze również sprzedaż farmaceutyków i kosmetyków. Na pewno mamy stabilniejsze dane w odniesieniu do sprzedaży artykułów AGD, odzieży, czy obuwia. Dane na ten temat przypuszczalnie się normalizują. Ogólnie sytuację w najbliższych miesiącach w odniesieniu do sprzedaży detalicznej określałabym jako stabilną, choć nie przewiduję w tym zakresie jakiegoś ożywienia na większą skalę.