- Gdy prezydencję w UE pełniły Niemcy, kraj ten zakontraktował dla swych obywateli szczepionki na zasadzie „spod lady”. Tak więc dochodzi do sytuacji, gdy egoizmy narodowe wychodzą na wierzch. Wobec tego nastał już czas na przemyślenie skrócenia łańcuchów dostaw, przynajmniej w niektórych sektorach, które okazały się szczególnie wrażliwe, i powrotu działalności produkcyjnej do takich krajów, jak np. Polska - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portlau filarybiznesu.pl Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Maciej Pawlak: GUS oficjalnie potwierdził, że spadek PKB Polski w IV kwartale ub.r. w stosunku do IV kwartału 2019 r. wyniósł 2,8 proc. (podobnie, jak w całym ub.r.). Na wynik ten złożyło się kilka czynników, m.in. zmniejszenie popytu krajowego, ale i wzrost eksportu o 0,4 proc. Czy eksport będzie jedną z ważnych lokomotyw naszego rozwoju gospodarczego w tym roku?
Marcin Roszkowski: Do tej pory eksport faktycznie stanowił jeden z tych segmentów, który pozwalał rozwijać się - mimo pandemii - naszej gospodarce. Zresztą jeszcze przed pandemią eksport rósł. Myślę więc, że eksport może i w kolejnych okresach pomagać wyciągać gospodarkę z recesji.
Co powinno wpływać na trend, o którym niemal od początku pandemii mówiło wielu ekspertów, tj. o skróceniu łańcucha dostaw w działalności wytwórczej i przenoszeniu produkcji z odległych krajów azjatyckich do Europy, np. do Polski?
Pandemia pokazała, że gospodarka w wielu krajach świata ma problem z niektórymi sektorami, np. materiałami ochronnymi czy substancjami czynnymi w produkcji leków, które w ramach globalnego świata były przenoszone do Chin czy Indii. Obecnie jednak w sytuacjach krytycznych w poszczególnych państwach, widać, że wiele z nich zachowuje się egoistycznie. W Niemczech i we Francji zablokowane zostały dostawy materiałów do Włoch w czasie pandemii. Dobrze widać, co się dzieje ze szczepionkami, których dostawy Unia Europejska miała negocjować z ich producentami jako jeden podmiot. Okazało się, że w miesiącach, gdy prezydencję w UE pełniły Niemcy, kraj ten zakontraktował dla swych obywateli szczepionki na zasadzie „spod lady”. Tak więc dochodzi do sytuacji, gdy egoizmy narodowe wychodzą na wierzch. Wobec tego nastał już czas na przemyślenie skrócenia tych łańcuchów dostaw, przynajmniej w niektórych sektorach, które okazały się szczególnie wrażliwe i powrotu działalności produkcyjnej do takich krajów, jak np. Polska.
Cena 1 mkw. powierzchni użytkowej mieszkań w IV kwartale 2020 r. wynosiła wg obwieszczenia GUS 5012 zł. Wzrosła więc o ponad 9 proc. w stosunku do IV kw. 2019 r. (4597 zł). Czy w tym roku mieszkania będą dalej drożeć?
Obecnie jest dużo pieniędzy na rynku. A jednocześnie realne stopy procentowe w bankach wskutek inflacji są ujemne. To powoduje, że oszczędności rosną jako nie do końca płynne inwestycje. To, że na rynku pojawia się tak wiele pieniędzy z oszczędności wymusza wręcz wzrost cen nieruchomości. Zarówno w segmencie publicznym (w ramach programu Mieszkanie+ oraz budownictwa komunalnego), jak i komercyjnym.
Z lutowego badania koniunktury GUS wynika, że wciąż pozostaje ona na ujemnym poziomie, zwłaszcza w segmentach objętych lockdownem, jak zakwaterowanie i gastronomia. Jedyną branżą z dodatnimi wynikami pozostaje „informacja i komunikacja”, tj. działalność szeroko pojętego IT, w tym zwłaszcza handel internetowy. Czy e-commerce ma wciąż pole do rozwoju?
Wielu ludzi po prostu okres koronawirusa przyzwyczaił do zamawiania rozmaitych towarów przez internet. I to na pewno zostanie także po zakończeniu pandemii. Widać to m.in. po kapitalizacji takich spółek, jak Allegro, e-Bay czy Amazon, a także po rozwoju firm kurierskich. Ich obserwowane wzrosty są naprawdę duże. W końcu jednym z najbardziej udanych debiutów giełdowych ostatnich miesięcy u nas okazał się właśnie Allegro. Dzieje się to wszystko kosztem rozwoju sklepów tradycyjnych. Tym bardziej, że ludzie wydają w nich ostatnio i tak mniejsze pieniądze, bo wciąż mamy do czynienia w skali całego społeczeństwa z dużą niepewnością, co do dalszego rozwoju sytuacji pandemicznej, a sklepy „tradycyjne” - w przeciwieństwie do internetowych - mogą stanowić miejsca, w których dochodzi do zarażeń COVID-19. Wobec tego zmieniają się nawyki klientów, którzy w coraz większym stopniu przerzucają się na e-commerce. Stanowi to także element postępu technologicznego, którego rozwojowi paradoksalnie pandemia pomogła, przyspieszając rozwój e-handlu.
W całym 2020 r. udzielono w całym kraju łącznie 51,4 mln noclegów, a rok wcześniej było ich 93,3 mln. W ciągu roku ich liczba spadła więc o ok. 45 proc. Czy w drugim półroczu br. jest szansa, że branża hotelarska stanie na nogi i uda się jej odrobić choćby częściowo?
Wszystko zależy od dalszego przebiegu pandemii. Czy szczepionki zadziałają i czy - jako społeczeństwo - nabierzemy odpowiedniej odporności populacyjnej. Obecnie jednak ciężko jest cokolwiek przesądzać w tej mierze. Sytuacja zmienia się dynamicznie. Mamy wiele czynników ryzyka. Pojawić się może wiele elementów, których obecnie nie przewidzimy i to z przyczyn nie od nas zależnych. Z jednej strony nakłada się na obecną sytuację rozwój pandemii, a z drugiej - rozwój recesji, czyli kryzysu gospodarczego. Do tego należy dorzucić pojawiające się napięcia polityczne. A te ostatnie przekładają się np. na to, że politycy mogą nie chcieć podejmować decyzji, nie będąc w stanie zawrzeć koalicji koniecznej do tworzenia większości parlamentarnej, by uchwalać nowe prawo.
Ceny skupu produktów rolnych wzrosły wg danych GUS w styczniu o 0,3 proc. w stosunku do grudnia ub. roku, zaś wobec stycznia 2020 r. - spadły o 3,6 proc. Czy relatywna stabilność tych cen wpłynie na stabilizację poziomu inflacji w tym roku?
Te oficjalne dane GUS pokazują niestety wzrost inflacji, ale nie tak duży, jak inflacja odczuwalna. Np. w sektorze żywnościowym w ostatnim czasie sprzedawane produkty w sklepach - w przeciwieństwie do cen skupu - podrożały. Zaś na ów odczuwalny poziom inflacji istotny wpływ mają np. ceny energii elektrycznej, które w porównaniu z początkiem 2020 r. wzrosły o ok. 10 proc. (ceny gazu w tym czasie spadły o ok. 1-1,5 proc.). Generalnie uważam, że presja inflacyjna będzie miała miejsce. Musimy wziąć pod uwagę, że w ostatnim czasie mniej pracujemy, mniej usług świadczymy, a pieniędzy na rynku jest więcej - to w naturalny sposób produkuje inflację. Będzie ona rosła ale nie w sposób skokowy.