Raczej na przestrzeni wiosny i wczesnego lata dojdziemy gdzieś w okolicę 5%, zwłaszcza jak ujawnią się zmiany cen nośników energii, które są planowane na okres letni. Może okazać się ciut wyższa, a ponownie zacznie się obniżać w końcówce roku. Wartości wstępne, które poznaliśmy teraz, to jeszcze nie dane ostateczne za kwiecień, wskazują że natężenie inflacji było minimalnie mniejsze, niż można było zakładać. Wydawało się, że impuls związany z cenami żywności może być większy - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Soroczyński, głównym ekonomistą Krajowej Izby Gospodarczej.
Maciej Pawlak: Inflacja r/r według szybkiego szacunku GUS w kwietniu br. w porównaniu z kwietniem ub. roku osiągnęła 2,4%, a w stosunku do marca wyniosła 1,0%. Czy 1,9-procentowa inflacja w marcu była jedynie krótkotrwałym epizodem? Czy grozi nam powrót do inflacji, kilkakrotnie przewyższającej cel inflacyjny (1,5-3,5%), jaką obserwowaliśmy jeszcze rok temu?
Piotr Soroczyński: Najprawdopodobniej do takiej dwucyfrowej nie wrócimy, to musiałby być splot nieszczęśliwych wypadków. Choć nie można tego wykluczyć, ale nie jest to bazowy scenariusz. Raczej na przestrzeni wiosny i wczesnego lata dojdziemy gdzieś w okolicę 5%, zwłaszcza jak ujawnią się zmiany cen nośników energii, które są planowane na okres letni. Może okazać się ciut wyższa, a ponownie zacznie się obniżać w końcówce roku. Wartości wstępne, które poznaliśmy teraz, to jeszcze nie dane ostateczne za kwiecień, wskazują że natężenie inflacji było minimalnie mniejsze, niż można było zakładać. Wydawało się, że impuls związany z cenami żywności może być większy, ale widać, że handlowcy zrobili wiele, żebyśmy my jako konsumenci nie byli jakoś specjalnie poobijani. Poukładali tak cenniki, żebyśmy to jakoś w miarę dogodnie przeżyli. Wobec tego wzrost cen żywności był dosyć silny, ale mógł być znacznie mocniejszy.
Jednak zwykle na wiosnę ceny żywności i tak idą w górę.
Tak. Faktycznie marzec, kwiecień to są miesiące, w których żywność drożeje, pewnie w takim zwykłym roku na poziomie około 1%. Bo panuje wtedy okres tzw. przednówka - rosną koszty przechowywania niesprzedanych towarów w poprzednim sezonie. Stąd m.in. wzrost cen żywności w kwietniu, w tej chwili wyniósł 2% w porównaniu z marcem. Można było nawet się obawiać, że w całej żywności to będzie wzrost na poziomie 3-4%. Więc na razie, tak naprawdę, inflacja obeszła się z nami łagodnie.
Ze wstępnych danych Eurostatu wynika, że odczyt inflacji HICP w strefie euro wyniósł w kwietniu 2024 roku 2,4% rok do roku To wynik taki sam jak odnotowany w marcu i nieco niższy o tego z lutego, gdy wyniósł 2,6%. Od prawie trzech lat z rzędu przekracza ona 2-procentowy cel inflacyjny Europejskiego Banku Centralnego. Kiedy i pod jakimi warunkami można oczekiwać HICP mieszczącej się w granicach celu inflacyjnego EBC?
Wydaje się, że to jeszcze trochę potrwa, w tej chwili wciąż w gospodarce europejskiej mamy takie dopasowania cenowe - popandemiczne oraz w związku z wybuchem wojny Rosji na Ukrainie. Gdy się mocno zamieszało w gospodarce, niektóre ceny poszły w górę - bardziej, lub mniej. W związku z tym wzrost inflacji minimalny ponad plan, to pewnie jeszcze będzie kwestia może nawet kilku kwartałów. Tak się może zdarzyć. Natomiast oczywiście to już nie inflacja tak dolegliwa, jaka była jeszcze kilka kwartałów temu. To faktycznie wciąż jest trochę więcej, niż w celu inflacyjnym EBC dla strefy euro. Jej obywatele muszą to jakoś przeżyć. Tak czy inaczej, w tym zakresie następuje stopniowy powrót do równowagi.
W I kwartale br. PKB krajów strefy euro był o 0,3% wyższy niż kwartał wcześniej – poinformował Eurostat. To jednocześnie pierwszy od połowy 2022 r. wynik istotnie wyższy od zera. Z kolei dwa wcześniejsze kwartały z rzędu (III i IV kw. 2023) euro strefa odnotowała spadek PKB (po 0,1% k/d/k w III i IV kw. 2023), co oznaczało tzw. techniczną recesję. Czy wynik za I kwartał br. okaże się oznaką istotniejszego wzrostu euro strefy w kolejnych kwartałach br.?
Wydaje się, że będzie to połączenie utrzymania wyniku minimum przyzwoitości, który wcześniej w krajach europejskich był już widoczny w ubiegłym roku oraz tego, że główna gospodarka strefy euro, tj. Niemcy, pomału wychodzą z recesji. Tak naprawdę gospodarka strefy euro znajduje się dziś w takim stanie, jaki miał nadejść równo rok temu. Ale to się wówczas nie sprawdziło.
W jakim stanie znajduje się ona obecnie?
Po przejściu pewnej restrukturyzacji, gospodarka niemiecka pomału zaczyna odbijać. Niemcy poradzili sobie z problemami związanymi z wysokimi cenami energii. Trzeba pamiętać, że przez długie lata mieli ceny energii bardziej konkurencyjne, niż pozostałe kraje unijne, w tym my. Trzeba pamiętać też, że gospodarka europejska w niektórych branżach, zwłaszcza w tych, w których Niemcy dominowały, zaczęła mieć kłopoty, wpędziła się w Zielony Ład i w perturbacje z nowymi autami. Ich próba szybkiej, gwałtownej zamiany na auta elektryczne nie bardzo się udaje i w tej chwili producenci europejscy, także niemieccy, mają kłopot, żeby pokonać chińską konkurencję, stąd wzrosty gospodarki Niemiec jeszcze nie są za mocne. Ale pomału kraj ten wychodzi z największego dołka, część firm u naszego sąsiada trochę zmienia miejsca zakupu surowców, towarów, być może jakichś komponentów, na trochę tańsze. Inna część odnajduje inne rynki zbytu, niż dotychczasowe, które nie są jednak zbyt chłonne. To tak naprawdę powoduje, że gospodarka niemiecka, jak i europejska zaczyna wychodzić na mały plus.
Jak to się konkretnie objawia?
Gdyby taki jak obecnie wzrost PKB o 0,3%, licząc kwartał do kwartału, utrzymał się w kolejnych kwartałach, to mówilibyśmy o wzroście gospodarczym nieco ponad 1% w skali roku - może 1,2 - 1,3%. To jednak byłby taki poziom, który zazwyczaj się w „starych” krajach strefy euro, traktuje jako przyzwoity. Powyżej 1% to wynik przyzwoity, w okolicy między 1,5, a 2% - to już jest dobrze. Bowiem gospodarki te są na tyle rozwinięte, że trudno jest o dużo wyższe wzrosty. Więc jeżeliby obecny kwartalny wynik się utrzymał, byłby to bardzo pozytywny sygnał dla gospodarek strefy euro.
PKB samych Niemiec urósł w I kwartale br. według danych Eurostatu o 0,2% w porównaniu do IV kw. 2023 r. po spadku o 0,5% k/d/k kwartał wcześniej. Taki sam wynik odnotowała Francja (0,2% k/d/k) oraz Austria. Niewiele lepiej wypadły Włochy i Belgia (0,3% k/d/k). W jak dużym stopniu poprawa wzrostu gospodarczego u naszych głównych partnerów handlowych wpłynie na wzrost PKB Polski w kolejnych miesiącach?
Zazwyczaj jest tak, że jeżeli patrzymy na to, co się dzieje ze wzrostem gospodarczym Niemiec i naszych innych największych partnerów gospodarczych, wówczas możemy, mniej więcej domniemać co się będzie działo z popytem na towary z Polski. Oznacza to, że jeżeli tam wzrost gospodarczy jest rzędu 1%, wzrost naszego eksportu do tamtych krajów przekłada się na 3, czasem 4%. Zatem jeśli gospodarka np. Niemiec znajduje się na wyraźnym plusie, będzie to powodowało, że z dotychczasowej tendencji stagnacyjnej w zakresie naszego eksportu przejdziemy na lekkie wzrosty. Może się rzecz jasna okazać, że nasza gospodarka będzie się prezentowała trochę lepiej, niż zwykle.
Pod jakim warunkiem?
Jeżeli okazałoby się, że przezwyciężenie dotychczasowej sytuacji przez producentów z Niemiec, Francji, będzie wynikało np. z tego, że część procesów produkcyjnych będą wykonywali u nas. Bo z ich punktu widzenia tak będzie sprawniej, taniej, żeby się zmieścić z cenami towarów, a jednocześnie my będziemy do nich większym dostawcą, niż do tej pory. Ale może się też tak zdarzyć, że producenci z krajów, do których eksportujemy najwięcej, będą się bardziej koncentrowali na swoim rynku i dostawach ze swojego rynku. Myślę, że to będzie ta pierwsza wersja, że oni wciąż będą się coraz mocniej posiłkowali naszą pracą, bo u nas w Polsce jesteśmy w stanie taniej wytwarzać, niż oni, choć niestety mamy problemy z cenami energii. Mamy bowiem długie okresy, kiedy jest ona jest jedną z droższych w Europie. Niestety zarówno sama cena energii, jak i wszystkie opłaty przemysłowe związane z emisyjnością CO2, dosyć mocno w nas biją. W związku z tym nie aż tak dobrze się mieścimy konkurencyjnie z polskimi towarami, czy usługami za granicą. Ale myślę, że mimo to, jeszcze wciąż przed nami jest jeszcze parę, w miarę przyzwoitych lat.