Jak napisał Adam Juszczak w Tygodniku Gospodarczym PIE, nr 6/2025, w najbardziej ambitnym scenariuszu, biorącym pod uwagę realizację wszystkich obecnych zapowiedzi i deklaracji krajów G20, mimo zakładanego 4-krotnego spadku emisji do 2050 r., wzrost temperatury wyniesie ok. 1,8 st. C. W przypadku uwzględnienia jedynie obecnie uchwalonych polityk klimatycznych, mimo spadku globalnych emisji z obecnych 55 GtCO₂e do 46 GtCO₂e w 2050 r., wzrost temperatury do końca XXI wieku może wynieść nawet 2,6 st. C.
Jak przypomina ekspert osiągnięcie celów Porozumienia Paryskiego wymagałoby m.in. by wszyscy członkowie G20 do 2035 r. zmniejszyli udział energii elektrycznej pozyskiwanej z paliw kopalnych poniżej poziomu 50 proc., jednocześnie zwiększając udział energii elektrycznej w zużyciu energii końcowej do ponad 35 proc. Scenariusz ten zakłada gwałtowny wzrost mocy zainstalowanej w odnawialnych źródłach energii zwłaszcza w przypadku fotowoltaiki (z 1 tys. do ponad 7 tys. GW w 2035 r.) i energetyce wiatrowej (z ok. 900 tys. GW do 5,5 tys. GW).
- Przekładałoby się to na drastyczne obniżenie emisji CO₂e o 56 proc. w skali świata i o 60-80 proc. w większości krajów G20 w porównaniu z 2022 r.
– dodaje Juszczak.
Jego zdaniem realizacja nawet mniej ambitnych celów pozostaje pod znakiem zapytania w kontekście ograniczenia polityki klimatycznej przez USA. Są one drugim po Chinach największym emitentem CO₂e na świecie (11 proc. globalnych emisji), jednocześnie charakteryzując się jednym z najwyższych śladów węglowych per capita (14,9 t w porównaniu do niecałych 5,6 t w UE i 4,7 t na świecie).
Tymczasem w pierwszych tygodniach swojej drugiej kadencji Donald Trump wydał ponad 70 decyzji związanych z rewizją polityki klimatycznej, w tym wstrzymał ponad 300 mld USD funduszy federalnych na zielone inwestycje, zawiesił realizację nowych projektów offshore i onshore, a także ponownie wycofał USA z Porozumienia Paryskiego – dodaje ekspert.
Według niego, decyzje Donalda Trumpa, choć będą miały negatywny wpływ na tempo dekarbonizacji gospodarki USA, nie muszą oznaczać jej zatrzymania. Podczas pierwszej kadencji obecnego prezydenta USA, mimo wycofania USA z Porozumienia Paryskiego, udział OZE w produkcji energii elektrycznej wzrósł z 15,2 proc. do 20,8 proc.
Nie ma także widocznej różnicy w zainteresowaniu OZE między stanami rządzonymi przez obie partie – średni udział OZE w produkcji energii w stanach rządzonych przez republikańskich gubernatorów wyniósł w 2023 r. 26,8 proc. (41 proc. licząc z energetyką jądrową), co jest wynikiem podobnym do stanów rządzonych przez demokratów (odpowiednio 25,2 proc. i 42,2 proc.) – stwierdza na zakończenie Adam Juszczak.