Hieny żerujące na współczuciu! Udają nawet chorych na raka

Pandemia koronawirusa pokazała, że Polacy przestrzegają zasad bezpieczeństwa. Niestety, są też indywidua, które próbują obecną sytuację wykorzystać do przestępczych celów. Wysyłają fałszywe informacje sms-owe, organizują oszukańcze akcje, na różne sposoby chcą wyłudzić pieniądze. W przeszłości bywały równie patologiczne zdarzenia. Niektórzy wręcz potrafili zmyślić chorobę nowotworową i żerować na czyimś współczuciu.

Miniony tydzień to ogromna ilość informacji o koronawirusie i skutkach pandemii ogarniającej cały świat. Oczywiście, także w Polsce pojawia się mnóstwo komunikatów o bieżącej sytuacji, koniecznych środkach bezpieczeństwa, zagrożeniach... Niestety, nie brakuje także – przede wszystkim w mediach społecznościowych – fake newsów, czyli bzdur kolportowanych przez nieodpowiedzialne osoby lub plotek nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. 

Przykładem są te o obowiązkowych masowych szczepieniach, czy wyprowadzeniu wojska na ulice miast. To nie tylko kłopot w naszym kraju. Na Węgrzech ścigani są autorzy takich fałszywych wiadomości i wszczęto już kilka śledztw.

Do sprawy kilka dni temu odniósł się premier Mateusz Morawiecki. - Musimy rzucić rękawicę, wydać bezwzględną wojnę epidemii fake newsów i dezinformacji. Ona może przyspieszyć rozwój właściwej epidemii - oświadczył szef rządu.

Jest jednak jeszcze jeden problem. Pojawiają się próby działań przestępczych i wykorzystywania strachu związanego z koronawirusem. Chociażby w niedzielę wydano specjalny komunikat.
 

„Fake news! Ministerstwo Zdrowia nie rozsyła żadnych smsów dotyczących wsparcia żywieniowego w związku z epidemią koronawirusa. Prosimy nie wchodzić na podaną stronę internetową w smsie" 

podkreślono. 

W internecie pojawiło się znacznie więcej takich pułapek. To smutne, ale obecne działania oszustów nie są odosobnionymi przypadkami. Już wcześniej wybuchały skandale związane z fałszywymi zbiórkami na dzieci, osoby rzekomo cierpiące na nowotwór, fałszywe aukcje charytatywne. 

Zresztą ostatni taki skandal miał miejsce całkiem niedawno, bo w lutym zatrzymano 41-letnią Agatę K., która apelowała do ludzi o pomoc w walce z chorobą. Na portalu internetowym organizowała zbiórkę pieniędzy na rzekomo kosztowne leczenie onkologiczne. - „Była w tym na tyle wiarygodna, że przekonała do wpłaty mnóstwo osób, wzruszonych jej historią”- relacjonowało Radio Zet.

Agata K. wyłudziła niemal 400 tysięcy złotych. W końcu odkryto, że nigdy nie leczyła się onkologicznie, a wymyśliła cyniczny i łatwy sposób na życie.

Kilka lat temu bardzo głośna była historia zbiórki pieniędzy na chorego Antosia zmagającego się z siatkówczakiem, czyli nowotworem oka. Ruszyła wielka akcja pod hasłem „Boję się ciemności”, pieniądze wpłacali nie tylko anonimowi darczyńcy, ale także wielu celebrytów, m.in. Katarzyna Zielińska, Katarzyna Bujakiewicz, Anna i Robert Lewandowscy. Wkrótce okazało się, że Antoś nie istnieje, a zbiórka jest oszustwem.
 

„Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi. Czuję się zbita jak piesek, który chciał dobrze” 

napisała wówczas w emocjonalnym oświadczeniu aktorka.

Tym człowiekiem okazał się młody mieszkaniec Wrocławia Michał S. Został zatrzymany przez policję, trafił przed sąd i usłyszał surowy wyrok skazujący.

Inny sposób naciągania wrażliwych ludzi wymyśliła Aleksandra D., która bardzo długo udawała osobę... poważnie chorą. Kontaktowała się z różnymi fundacjami, przekonała, że ma glejaka mózgu. Na portalach społecznościowych publikowała dramatyczne apele. Twierdziła wręcz, że umiera.

Grasowała długo bezkarnie, w tym czasie mnóstwo ludzi przekazało jej pieniądze, a ona ordynarnie wykorzystywała ich współczucie. Wpadła, bo zgłosiła się do kolejnej fundacji, a tam zweryfikowano jej rzekomą dokumentację medyczną i odkryto mistyfikację.

Równie ohydnych oszustw w ostatnich latach było znacznie więcej. Do najobrzydliwszego zdarzenia doszło chyba jednak w Pile. Tam mieszkała kobieta z 12-letnią córką, u której specjaliści zdiagnozowali nowotwór oka. Stan zdrowia dziecka określano wówczas jako ciężki. Do zrozpaczonej matki zgłosił się mężczyzna udający lekarza i obiecał umówienie zagranicznej konsultacji. Za pomoc zażądał tysiąca złotych. Kobieta wyczuła podstęp, natychmiast powiadomiła policję, a hiena żerująca na cudzej krzywdzie wpadła na gorącym uczynku.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: