Jaka przyszłość czeka Teslę i czy jej akcje są przewartościowane?

Na początku tego roku w dyskusji na Twitterze o tym, w akcje której firmy Berkshire Hathaway powinien inwestować, Elon Musk odpowiedział, że w taką, której nazwa „zaczyna się na T…”, sugerując, że Tesla wciąż jest wartościową inwestycją. Przypomniał również, że Charles Munger, wiceprezes Berkshire, mógł zainwestować w Teslę wycenioną na ok. 200 milionów dolarów, kiedy jadł z nim lunch pod koniec 2008 r. + podkreśla Paweł Szarmach, analityk Conotoxia Ltd. 

Dziś kapitalizacja Tesli waha się między 520 a 540 miliardów dolarów, czyli do 2700 razy więcej, a minęło od tego czasu 15 lat. Temat powrócił, gdy panowie wymieniali się wyrazami uznania, ale też różnicami punktów widzenia w swoim podejściu do biznesu. „Nie osiągnąłby tego, co ma w życiu, gdyby nie dążył do nierozsądnie ekstremalnych celów” – powiedział Munger, podkreślając, że Elon Musk ma wielkie marzenia i rozwiązuje niemożliwe problemy, ale on i Buffett szukają czegoś innego, gdyż sposób działania Muska oznacza, że czasami osiąga wielkie rzeczy, choć często mu się nie udaje.

Musk zdaje się być przekonany, że przed Teslą wciąż jeszcze jest świetlana przyszłość, gdyż samochody elektryczne stanowią niewielki procent motoryzacji w stosunku do samochodów spalinowych. Natomiast znany i szanowany analityk, inwestor, profesor finansów na uniwersytecie nowojorskim Aswath Damodaran argumentuje, że Tesla jest przewartościowana. Nie sugeruje, że jest to złe przedsiębiorstwo, ani, że nie ma przyszłości, tylko że jest obecnie za drogie. Czy oznacza to, że cena akcji Tesli może spaść, czyniąc ją bardziej atrakcyjną dla inwestorów takich jak Damodaran? A może nawet Bershire Hathaway da się przekonać?

Przegapiona okazja Berkshire Hathaway

Kiedy Buffett i Munger dostawali inwestycyjną propozycję, Tesla nie była jeszcze notowana na giełdzie. Trafiła na nią dopiero w 2010 r. i wtedy cena akcji wynosiła (uwzględniając już ich późniejszy podział) 1,28 dolara. Obecnie jest w okolicach 172 dolarów, co oznacza wzrost aż o 13 343% w ciągu 13 lat. Możemy stosunkowo łatwo obliczyć średnioroczny wzrost. Najpierw dzielimy aktualną cenę przez początkową, wynik to 134,375. Od tamtego czasu minęło 13 lat, a więc wyciągamy z tej liczby pierwiastek z 13. Daje to wynik 2,4802 i odejmujemy 1. Oznacza to, że średnio w ciągu roku akcje Tesli rosły o 148,02% względem dnia debiutu. Oczywiście, należy zaznaczyć, że Tesla nie rosła równomiernie, jej najistotniejsze wzrosty zaczęły się tuż przed pandemią koronawirusa, a w szczytowym okresie kurs był prawie dwa i pół razy większy niż obecnie. Z drugiej strony należy zaznaczyć, że skoro w dniu debiutu jej kapitalizacja wynosiła 2,2 mld USD, to przez blisko dwa lata po złożeniu propozycji Berkshire Hathaway wartość wzrosła aż 11 razy, co oznacza, że przez każdy rok spółka zaliczała – średnio geometrycznie – ponad 230-proc. wzrost wartości, obliczając to taką samą metodą jak powyżej - zaznacza Paweł Szarmach.

Ekspert podkreśla, że zamiast w Teslę, za pośrednictwem jednego z podmiotów zależnych, zainwestowano w 2008 r. 232 mln dolarów w BYD, czyli konkurenta rynkowego. Udział holdingu w owym przedsiębiorstwie wzrósł do ponad 7 mld dolarów na początku 2021 r., a firma spieniężyła znacznie ponad miliard dolarów akcji BYD w ostatnich miesiącach. Obecnie jej kapitalizacja jest na podobnym poziomie co 2 lata temu. Jest to spektakularny wzrost, w ramach którego osiągnięto 30-krotność zainwestowanej kwoty, co odbiło się w inwestorskim świecie szerokim echem. Wciąż jednak jest to nie kilkukrotnie, ale wręcz wielokrotnie mniejszy wzrost niż ten, jaki w tym czasie odnotowała Tesla.

Aktualizacja wyceny Damodarana

Aswath Damodaran uważnie obserwuje Teslę już od roku 2013 i przyznaje wprost, że mylił się w kwestii jej wyceny na każdym kroku. Mówi, że z początku traktował Teslę jak zwykłą firmę motoryzacyjną robiącą luksusowe samochody. Nie dostrzegał drzemiącego w niej potencjału wzrostu, źle określił produkt i oceniał ją jako zanadto kapitałochłonną w kwestiach reinwestycji zysków.

Na ostatnią chwilę jednak się zreflektował, gdyż jeszcze w czerwcu 2019 r. na podstawie wyżej wymienionych czynników, analizy wskaźników rentowności i wzrostu sprzedaży uznał spółkę za niedowartościowaną. Wygląda na to, że wzrosty w okresie covidowym przekroczyły jego wycenę. Można tu zaważyć pewną różnicę w podejściu między Damodaranem a Buffetem. Ten pierwszy zdaje się prezentować podejście analityka finansowego, który patrzy w większym stopniu przez pryzmat giełdy i handlu na niej. Buffetta można uznać za kogoś, kto podchodzi do tematu stricte przedsiębiorczo, gdzie giełda jest jedynie sposobem dostania się do firmy, którą uzna za atrakcyjną, a i ona sama nie jest dla niego konieczna, gdyż nie inwestuje tylko w przedsiębiorstwa, które są na giełdzie, lecz także te, które jeszcze na nią nie weszły. U Damodarana również można dostrzec taki element, jednak są to podejścia mimo wszystko różne - pisze analityk.

dodaje, że obecnie Damodaran dalej wierzy w perspektywę rozwoju Tesli jako przedsiębiorstwa. Mimo iż zrealizowała już sporą część swojego potencjału, to dalej takowy posiada i może stać się największym producentem samochodów w ogóle, uwzględniając tendencję zastępowania samochodów spalinowych elektrycznymi.

Damodaran zauważa jednak, że amerykański rynek akcji w styczniu 2023 r. wyglądał zupełnie inaczej niż na początku roku 2022. Rosnące stopy wolne od ryzyka i premie za ryzyko kapitałowe podniosły koszt kapitału własnego dla wszystkich spółek. Chodzi o to, że przy danym ryzyku inwestycja musi okazać się rentowna na pewnym poziomie. W innej sytuacji nie jest to opłacalne według tej teorii. Są bowiem lepsze możliwości. Koszt kapitału to po prostu tyle, ile oczekujemy na podstawie alternatywy w danych warunkach - dodaje.

Tesla nie tylko nie jest wyjątkiem, ale być może należy wymagać od niej więcej, jako spółki o ponadprzeciętnym ryzyku. Koszt kapitału w wysokości 6%, którego Damodaran używał w listopadzie 2021 r., wyższy niż mediana kosztu kapitału wynosząca wówczas 5,6% dla amerykańskich spółek nie jest już możliwy do obrony, ponieważ mediana kosztu kapitału wzrosła do 9,6%. Analityk ocenia, że obecnie koszt kapitału dla Tesli należy uplasować na poziomie 10,15% Oznacza to, że wymagany zwrot, konieczny do uznania inwestycji za trafną, jest większy. Damodaran przyjął dość wysokie założenia co do przychodów Tesli, oczekując aż 400 mld USD za 2023 r. Dla porównania – za rok 2022 wynosiły one 81 mld USD, co by oznaczało nagły, kilkukrotny wzrost sprzedaży z roku na rok. Warto zaznaczyć, że dane założenia do wyceny zostały przyjęte w styczniu tego roku. Od tego czasu zostały już zaprezentowane wyniki za pierwszy kwartał, w którym sprzedaż osiągnęła 23 mld USD. Sugeruje to wzrost, ale nie tak duży, jakiego oczekiwał Damodaran. Jeśli spółka miałaby osiągnąć tak wysokie wyniki roczne, ma jeszcze sporo do nadrobienia i może nie zdążyć. Nawet jeśli udałoby się jej dojść do określonego poziomu, to wg założeń co do obrotowości, rentowności i przy przyjętym koszcie kapitału, wartość Tesli okazuje się za wysoka. Wyniki wyceny plasują ją na poziomie 130 dolarów za akcję - uważa Paweł Szarmach, analityk Conotoxia Ltd.

Czy Aswath Damodaran zmieni swoją wycenę i uzna, że Tesla jest jeszcze bardziej przewartościowana, niż szacował kilka miesięcy temu? - Warto zastanowić się, czy tak optymistycznych oczekiwań co do sprzedaży nie wymusiła po części obecna rynkowa kapitalizacja, która przecież również nie bierze się znikąd. Inne metody wyceny również wskazują, że Tesla może być przewartościowana. Np. jego wskaźnik P/E osiągnął poziom 45. Zakładając, że za trzy następne kwartały zysk firmy będzie podobny lub nieco większy i przy podobnych marżach, poziom wskaźnika będzie podobny. Przy założeniu, że ziści się sprzedaż na poziomie oczekiwanym przez Damodarana i z zachowaniem dotychczasowych marż, wskaźnik ten staje się istotnie niższy. Sam ekspert podkreśla jednak, że intensywny wzrost sprzedaży może się wiązać z obniżeniem marż, gdyż aby zwiększyć sprzedaż, przeważnie potrzeba obniżyć cenę - dodaje ekspert.

Źródło

Skomentuj artykuł: