Jesienią 40. jubileuszowa Rawa Blues Festival. Irek Dudek: Ciężko jest ze sponsorami, ale mam szczęście

- Założyłem sobie jeszcze przy Rawie Blues w Spodku, że rezygnuję z szukania sponsorów z piwem, papierosami itp. Niektórzy się dziwią, a ja im mówię, że to jest festiwal rodzinny. U nas dzieci mają wejścia za darmo, czyli taki rodzaj sponsoringu odpada. Ciężko jest ze sponsorami, ale mam szczęście, że festiwal został zauważony przez Ministerstwo Kultury, które mnie wspomaga oraz Urząd Miasta Katowice i od lat na tym bazuję - mówi w rozmowie z FilaryBiznesu.pl twórca i dyrektor największego in-door blues festiwalu na świecie Irek Dudek. Portal FilaryBiznesu.pl objął tegoroczną Rawę Blues patronatem medialnym.


Przemysław Obłuski: Rawa Blues jest już „panią w średnim wieku”, a pan jest jej „ojcem”. Jak by pan podsumował mijające w tym roku 40 lat tego festiwalu?

Ireneusz Dudek: Kiedy zaczynałem ten projekt, blues w Polsce był bardzo niepopularny. Było paru wykonawców, z którymi spotkałem się w Poznaniu i powiedziałem, że jeżeli chcemy coś zrobić z tym bluesem, to ja zrobię festiwal w Katowicach i pokażę tych ludzi, którzy jeszcze z uporem grali gdzieś tam po klubach studenckich. Byłem wówczas po koncertach w Stanach Zjednoczonych i zostałem zaproszony na kolejne, ale to zaproszenie się gdzieś w PAGARCIE [Przedsiębiorstwo Państwowe Polska Agencja Artystyczna „Pagart”, funkcjonujące do 1992 r.-red] zagubiło i wtedy powiedziałem: „nie, to ja tutaj robię Amerykę”.

Nie mogłem wtedy tego zrobić indywidualnie, bo to był inny system, więc poszedłem do studentów i pod ich patronatem zrobiliśmy pierwszą Rawę w Pałacu Młodzieży [w Katowicach-red.] dla 500 osób, a potem był jam session w moim klubie bluesowym Piwnica Bluesa Irka Dudka w klubie studenckim „Akant”. Przez 12 lat ten festiwal był festiwalem ogólnopolskim, prezentującym to, co w Polsce było najciekawsze. Grało coraz więcej kapel, coraz bardziej był on popularny. Kiedy zmienił się system, postanowiłem zrobić z tego wydarzenie międzynarodowe, bo ile razy można pokazywać Dżem, Nalepę i Dudka? Powiedziano mi, że nie ma na to pieniędzy, więc zaryzykowałem własne, które były przeznaczone na wybudowanie domu. Powiedziałem swojej żonie: „słuchaj, wkładamy to do banku, jako zabezpieczenie festiwalu”. 
Sprowadziłem wtedy zespoły z Amsterdamu i po koncercie okazało się, że wyszliśmy na plus, bo sprzedały się wszystkie bilety, które nawet pojawiły się na „czarnym rynku”. 8 tys. ludzi słuchało tej pierwszej Rawy Blues, mimo, ze zespoły, które ściągnąłem nie były zespołami z górnej półki i nie kosztowały zbyt wiele. Z biegiem lat zacząłem sobie pozwalać na lepszych i droższych wykonawców z USA. Wiadomo, każdy ma swoje managmenty i w zależności od swojej pozycji w Stanach, cena wzrasta.

Zacząłem pokazywać bardzo wielu znakomitych wykonawców, ale nie można było wszystkich wydatków związanych z ich udziałem w Rawie przerzucić na bilety, więc zacząłem szukać sponsorów i poszedłem do Urzędu Miasta Katowic. Spytałem ich, jak oceniają Rawę Blues, jako promocję miasta. Przyznali, że projekt jest dobry, więc poprosiłem ich o pomoc. Pisałem też do ministerstwa i tak powoli to się zaczęło rozwijać.
 

Robert Cray @ Rawa Blues Festival 2012 - Smokin' Gun

Festiwal na przestrzeni lat zdobywa nowych fanów. Czym się różniła publiczność z czasów PRL-u i jej preferencje od obecnej?

Na początku to byli głównie pasjonaci w moim wieku - ja też byłem kiedyś młody (śmiech) - od czasu do czasu przychodzili starsi. W komunie nie prezentowano bluesa, jako podstawy dobrej muzyki, czyli jazzu i rock’n’rolla. Jazzmani traktowali muzyków bluesowych jako nieudaczników, bo grali na  kilku akordach, a rockandrollowcy jako staruchów, którzy nie maja już dynamiki. Prezentując ludzi, którzy rzeczywiście dobrze grali chciałem temu zaprzeczyć. Na koncerty przychodzili więc wtedy raczej ludzie młodzi, jednak stale obserwujemy dopływ młodych fanów. Amerykańskie gwiazdy, które przyjeżdżają na Rawę są tym zachwycone. Jeden z perkusistów, który grał już właściwie na wszystkich festiwalach na całym świecie powiedział mi, że taka ilość młodzieży wróży świetlaną przyszłość dla bluesa w Polsce. Udział młodych ludzi w naszych koncertach postrzegany jest jako swoisty ewenement, bo na Zachodzie bluesa generalnie słuchają starsi. Uważam, że to bardzo dobrze rokuje na przyszłość.

Dzięki Rawie Blues powstało w Polsce już parędziesiąt festiwali bluesowych. To jest wielkie zaplecze dla ludzi grających bluesa. Wielu o tym nie wie, ale w Polsce gra obecnie ponad dwieście kapel bluesowych, które mają swe źródło w Rawie Blues. Ciągle się rozwijamy. Parę razy zaprosiłem Bruce’a Iglauera z Alligator Records, który jest wielką ikoną i opiekunem bluesa w Ameryce. On zauważył coś o czym Ameryka w ogóle nie wiedziała, czyli Rawę Blues i zaproszono mnie do Memphis, aby mi wręczyć nagrodę „Keeping The Blues Alive”. To jest taka najważniejsza nagroda, dla ludzi, który nie pozwolą bluesowi umrzeć, którzy rozwijają bluesa. Znamiona popularności Rawy Blues objęły więc cały świat, a  trzeba tu dodać, że Rawa to największy in-door blues festival na świecie. 

Ja dostaję często propozycje z Ameryki południowej, Australii, ale generalnie skupiam się na Ameryce Północnej, czasami Anglii, dlatego, że stamtąd płynie źródło najlepszego bluesa. 

Rawa Blues ma też charakter edukacyjny ze względu na pokazywanie tej muzyki w przekroju. Ludzie myślą, że blues jest takim graniem w triadzie, troszeczkę upadłego muzykanta gdzieś na rogu ulicy, zbierającego do kapelusza, a blues ma bardzo dużo energii różnego rodzaju.
 

Keb Mo @ Rawa Blues Festival 2013 - More Than One Way Home

Blues, zwłaszcza w swojej klasycznej formie nie należy w Polsce do wiodących pod względem sprzedaży nurtów muzycznych.

Racja.

A mieliśmy w przeszłości kilka wspaniałych kapel bluesowych, które dobrze się sprzedawały. Dziś to wygląda inaczej. W czym upatruje pan przyczyn tego stanu rzeczy?

Faktycznie, paru wykonawców, jak m.in. Tadek Nalepa sprzedawali płyty w dużej ilości. On śpiewał tego bluesa po polsku, ja się wówczas upierałem, żeby śpiewać po angielsku. W tym czasie nie było takiej oferty innych gatunków muzyki. Teraz każdy może sobie sprowadzić wielka gwiazdę reprezentującą dowolny gatunek muzyczny, ale zapominamy o jednej rzeczy, a zwłaszcza dotyczy to ludzi pracujących w mediach, żeby podpowiadać ludziom, że gdyby nie było bluesa, nie byłoby dobrego jazzu, lub rock’n’rolla, a blues tkwi w każdej muzyce. Wielu ludzi chodzi na koncerty The Rolling Stones, a nie wiedzą, że to jest grupa rhythm and blues’owa. Jest bardzo dużo innych kapel, które mają swoje korzenie w bluesie, ale o tym ludzie nie wiedzą po prostu i mam wrażenie, że słowo „blues” troszeczkę ich odstrasza, że to jakieś staruchy grają, albo ktoś, kto jeszcze nie nauczył się grać, a to jest bzdura. Powinno się więcej informować o tym gatunku muzyki, ale też w odpowiedni sposób pokazywać.

Odnoszę wrażenie, że wiodące stacje radiowe skupiają się obecnie wyłącznie na prezentowaniu muzyki pop, czy pop-rocka. Wiele z tych pozycji, nieżyjący już Janusz Kosiński, który prowadził m.in. koncerty na Rawie nazwałby zapewne „burdel rockiem”. Czy nie jest tak, że zważywszy na wszechobecny konsumpcjonizm, media w ramach „łatwego i przyjemnego życia” proponują „łatwą” muzykę?

Pan dotknął bardzo ważnej rzeczy. Generalnie media, a w szczególności media publiczne, powinny się zająć promocja tego gatunku, z uwagi na to, że on ma wartość edukacyjną. Jednak wszystkie media, komercyjne i publiczne, starają się przypodobać ludziom. Oni z góry wiedzą, że ludzie kupią takie rzeczy jak disco polo itp. i oni to promują. To się zapętla i skutek jest taki, że ludzie za mało wymagają od siebie. Także ci, którzy mają prezentować muzykę nie zastanawiają się nad tym, co wartościowe, tylko podają jak leci, to co popularne. Twierdzą, że ludzie chcą tego słuchać, a ja się często pytam: „a skąd wy wiecie, czego ludzie chcą słuchać?. Wy macie prezentować tą muzykę do której jesteście przekonani i przekonywać ludzi do wartości tej muzyki”. Wtedy będziemy mieli ludzi wyedukowanych, którzy sami wybiorą na jaki koncert pójść, czy na country, czy na bluesa, jazz, rock’n’rolla, czy nawet na ten pop, ale będą świadomi jak ci ludzie grają.

I druga ważna kwestia, w telewizjach rozpowszechniło się granie z playbacku, albo z pół playbacku. Ja to zawsze piętnowałem, miałem nawet taką stronę „Stop playbackowi”, ale ludzie, którzy zapraszają wykonawców do telewizji nie zwracają uwagi na to, że ktoś gra z playbacku, uważają, że to jest dobre. Kiedy im mówię: idź na koncert muzyki klasycznej z playbacku, to mówią, że „nie, oni nie mogą gać z playbacku”. A przecież rock’n’roll, czy blues, to jest muzyka robiona przez ludzi i ona powinna iść na żywo, dlatego na Rawie Blues nigdy nie było playbacku. U nas ludzie uczestniczą w jednorazowym wykonaniu danego artysty. To jest bardzo istotne, bo on drugi raz tak nie zagra. Oni są także potrzebni temu artyście, bo jest taki „call response” pomiędzy ludźmi, którzy słuchają, a grają, taka wzajemna wymiana energii i w zależności jacy są ludzie, jaka jest publiczność, tak ten wykonawca czasami rzeczywiście gra. A, że na Rawę Blues przychodzą ludzie bardzo dobrze obeznani z muzyką, to naprawdę umieją dobrze reagować.

Ja podobnie jak pan tez byłem kiedyś młody i pamiętam, jak z kumplami zachwycaliśmy się płytami live grupy TSA. Pamiętam też playbackowe oszustwo zespołu Milli Vanilli, które skończyło się międzynarodowym skandalem. Ci ludzie w ogóle nie potrafili śpiewać, ale to jest chyba znak obecnych czasów. Łatwiej podać ludziom muzyczny fast food, niż wyrafinowane danie. Tej pokusie ulegają moim zdaniem zbyt często liderzy opinii, prezenterzy i dziennikarze muzyczni. Ma być miło, łatwo przyjemnie i bez zbędnych komplikacji.

Zgadza się. Wmawiają nam, że zapraszają wielkie gwiazdy, ale te wielkie gwiazdy przyjeżdżają i grają z playbacku, często bez swojego zespołu, a to też jest istotne. Zapraszają człowieka, ale nie z całym zespołem, nie z całą produkcją, tylko tego frontmana, który często przez to jest kiepski. Ale żeby było tanio, to w ten sposób robią. Taka produkcja jest byle jaka po prostu.
 

Heritage Blues Orchestra @ Rawa Blues Festival 2013 - Get Right Church

Przejdźmy do tegorocznej Rawy. Gdzie, kiedy, w jakiej formule odbędzie się jubileuszowa 40 Rawa Blues? Mamy COVID…

Ja już w tamtym roku przewidziałem sytuację, dlatego zrobiłem wówczas taką rozgrzewkę w Radiu Katowice. Ona była w retransmisji radiowej, a potem w internecie. Z dziesięć tysięcy osób to obejrzało. W tym roku wiedziałem, że znowu będzie jakiś COVID, więc wpadłem na pomysł, żeby po raz pierwszy pokazać „Silesian Sound”, czyli śląskie brzmienie, zapraszając tylko wykonawców ze Śląska. Chcę pokazać, że właśnie tu było środowisko, które wychowywało się na muzyce anglosaskiej w latach 60-tych i grali niektóre utwory jako etiudy, nie wiedząc o tym, ucząc się na tych utworach instrumentalizacji itd. Pojawiło się wówczas bardzo wielu dobrych muzyków, którzy z biegiem czasu odnajdywali swoje „ja”. 

Dlatego w tym roku chcę pokazać SBB, Dżem, Dudek Big Band, Krzak Legacy, Kapołka Trio i Makaron. Po prostu chcę pokazać tę różnorodność brzmienia śląskiego, która jednak się wywodzi z bluesa. Będę to pokazywał nie w Spodku, a w pierwszej sali, o której wspomniałem, w Pałacu Młodzieży, gdzie się odbyła pierwsza Rawa Blues. Tam jest bardzo dobra akustyka, specjalnie sprowadzam bardzo dobrą aparaturę Fotisa, który nagłaśniał Spodek, czy Transcolor, który zrobi nam światło. Co prawda w Pałacu Młodzieży jest dobre światło, ale ja chcę tak bardzo dobrze uświetnić tą „Silesian Sound Rawę Blues”. Tam jest miejsce na ok. 400 osób, ale gdyby zabroniono nam normalnego koncertu, to można będzie zrobić produkcję telewizyjną bez udziału publiczności. Chcę, aby ci ludzie zagrali na tej świetnej scenie. Nawet w pustej sali Pałacu Młodzieży wszystko będzie dobrze brzmiało, bo sprawdziłem akustykę. To nie byłoby możliwe w Spodku, bo gdyby tam ludzie nie przyszli, to gdybym chciał zrobić to samo, to tam dźwięk tak „lata”, że byśmy nie pograli. Chodzi o to, żebyśmy się spotkali na tej scenie i zaprezentowali swoje „ja” w takim czterogodzinnym koncercie. To nie będzie tak, że każdy będzie grał jakieś swoje wielkie koncerty, to wszystko będzie połączone.

Zaczniemy solowym Makaronem – dwa utwory, potem Kapołka Trio, potem Krzak, potem ja z Big Bandem. Po przerwie będzie SBB i Dżem. To będzie inny koncert niż zwykle, ale mamy specjalną sytuację, którą postanowiłem wykorzystać do zaprezentowania śląskiego brzmienia.

W ubiegłych latach równolegle z Rawą odbywał się Tygiel Kulturalny. Jak będzie w tym roku?

Nie będzie Tygla. Mamy COVID i boje się dodatkowych problemów organizacyjnych. W tym roku będzie tylko muzyka, podana w sposób bardzo przystępny. Myślę jednak, że ten koncert będzie zapamiętany.

Jak w tej pandemicznej rzeczywistości wygląda pozyskiwanie sponsorów? Są zainteresowani?

Ja po prostu założyłem sobie jeszcze przy Rawie Blues w Spodku (bo to jest wielka impreza, trwająca 12 godzin) że rezygnuję z szukania sponsorów z piwem, papierosami itp. To jest taki jedyny festiwal, gdzie nie ma alkoholu, nie ma nawet piwa. Niektórzy się dziwią, a ja im mówię, że to jest festiwal rodzinny. U nas dzieci mają wejścia za darmo, czyli taki rodzaj sponsoringu odpada. Ciężko jest ze sponsorami, ale mam szczęście, że festiwal został zauważony przez Ministerstwo Kultury, które mnie wspomaga oraz Urząd Miasta Katowice i od lat na tym bazuję. 

Zapraszam 9 października do Pałacu Młodzieży w Katowicach o godzinie 18 na czterogodzinny koncert. Bilety będzie sprzedawało „ticketpro”. Z góry mówię, że nie będą one tanie, ze względu na niewielką liczbę publiczności przy sporej liczbie wykonawców. Postaram się jednak, żeby ta cena była realna i przystępna.
 

James Blood Ulmer & Irek Dudek Duo - Rawa Blues Festival 2013

Wśród wykonawców, którzy zagrali na Rawa Blues Festival, wielu zostało wyróżnionych bądź nominowanych do takich nagród jak nagroda Grammy, W.C. Handy Award, Blues Music Award, Blues Foundation’s Blues Hall of Fame.

Lista największych z nich zawiera takie nazwiska jak Robert Cray, Keb' Mo', JJ Grey & Mofro, Elvin Bishop, Otis Taylor, Marcus King, Heritage Blues Orchestra, Marcia Ball, Luther Allison, Junior Wells, Koko Taylor, Rod Piazza & The Mighty Flyers, Marcia Ball, Lonnie Brooks, Janiva Magness, Carey Bell, Guitar Shorty, Rory Block, C. J. Chenier, Alvin Youngblood Hart Trio, Magic Slim & Teardrops, Eric Sardinas, Nora Jean Bruso, Eden Brent, Debbie Davies, Little Charlie & The Nightcats, James Blood Ulmer, Vernon Reid, Corey Harris, Lil' Ed & The Blues Imperials, Big Bill Morganfield i wielu innych. Na Rawie zagrali także artyści z Australii, Europy Zachodniej, Wielkiej Brytanii i innych regionów świata.

Szczegółowe informacje dot. tegorocznej edycji festiwalu dostępne są na stronie rawablues.com.
 


Patron Medialny Festiwalu Rawa Blues: Gazeta Polska Codziennie/ Nowe Państwo Niezależna Gazeta Polska / niezalezna.pl / filarybiznesu.pl

Skomentuj artykuł: