Pięć osób ubiega się o stanowisko prezesa JSW. Jak wynika z informacji rady nadzorczej spółki rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami zaplanowano na 5 lutego w siedzibie firmy w Jastrzębiu-Zdroju. Przypomnijmy, o czym pisaliśmy na naszym portalu, że 18 stycznia br. Rada Nadzorcza JSW SA podjęła uchwałę o odwołaniu Włodzimierza Hereźniaka, pełniącego funkcję prezesa zarządu.
Do czasu wyłonienia nowego prezesa obowiązki przejął Artur Dyczko, który w tym czasie będzie pełnił też swoje dotychczasowe obowiązki zastępcy prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych. Ponadto, Rada Nadzorcza JSW powierzyła Radosławowi Załozińskiemu pełnienie obowiązków zastępcy prezesa zarządu ds. handlu. Radosław Załoziński pozostaje również zastępcą prezesa zarządu JSW ds. ekonomicznych.
Rada Nadzorcza JSW nie ujawnia na razie bliższych informacji na temat kandydatów, nie komentuje też medialnych spekulacji na ten temat. A tych spekulacji jest coraz więcej. Związkowcy z JSW napisali bowiem list otwarty do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w sprawie sytuacji spółki i wyboru nowego prezesa. Znalazło się w nim nazwisko prof. Barbary Piontek jako potencjalnej kandydatki na szefową zarządu JSW, która przewodniczy obecnie Radzie Nadzorczej PGG. Członkowie związków zawodowych NSZZ "Solidarność", Federacji Związku Zawodowego Górników JSW oraz ZZ "Kadra", którzy napisali list do wicepremiera Kaczyńskiego, podkreślają też, że straty JSW to wynik nie tylko kryzysu związanego z pandemią, ale i złego zarządzania spółką. Przypomnijmy, że JSW od stycznia do września 2020 r. miała blisko 1,1 mld zł straty. Przychody Grupy JSW ze sprzedaży też spadły w trzech kwartałach o 24,5 proc. W liście otwartym związkowcy zarzucają Ministerstwu Aktywów Państwowych m.in. częste zmiany w zarządzie JSW, brak dialogu ze stroną społeczną, a także brak zaangażowania i pomysłu na transformację sektora górniczego.
Związkowcy sugerują także, że jeszcze przed ogłoszeniem konkursu na nowego prezesa JSW, mieli otrzymać informacje o osobie, która ten konkurs wygra.
Na takie podejście do naszej spółki - kontrolowanej przez Skarb Państwa, spółki, która jeszcze dwa lata temu była jedną z 20 największych spółek na Giełdzie Papierów Wartościowych - nie ma naszej zgody!
Do listu odnieśli się m.in. byli prezesi JSW oraz europosłanka Izabela Kloc.
Ze smutkiem i zdumieniem przeczytałam w mediach list otwarty firmowany przez liderów związkowych JSW. Pismo pełne jest pomówień, niedomówień, przekłamań i zwykłych kłamstw, także pod moim adresem. Na takim poziomie nie da się i nie powinno polemizować. Przejść obojętnie też nie wolno
Nigdy nie usiłowałam – jak zarzucają mi związkowcy – wpływać na proces powoływania władz Spółki. Zresztą takie próby i tak byłyby nieskuteczne, ponieważ jest to kompetencja premiera, MAP i właściwych organów odpowiedzialnych za nadzór właścicielski nad spółkami
Do sprawy na łamach portalu gospodarczego WNP.pl odnieśli się też byli prezesi spółki, wymienieni z nazwiska w liście otwartym związkowców jako "pseudo menedżerowie".
Panowie, wzywam Was do zaprzestania naruszania - w pisanych przez Was listach otwartych i prowadzonych przez Was rozmowach kuluarowych - moich dóbr osobistych poprzez posługiwanie się moim nazwiskiem w negatywnym świetle, co nie znajduje uzasadnienia w stanie faktycznym
Związkowcy zarzucają byłym prezesom m.in pobranie po kilku miesiącach pracy wysokich odpraw, co nie jest prawdą. Jak podkreśla R.Pasieka w swoim liście, nie pobrał on odprawy, bo zwyczajnie mu ona nie przysługiwała po przepracowaniu okresu krótszego niż 12 miesięcy. Drugi były prezes JSW SA Robert Małłek zgadza się ze słowami R. Pasieki, zaznaczając, że również nie otrzymał odprawy po swoim odejściu. Przypomnijmy, że pełnił on obowiązki prezesa po odwołaniu ze stanowiska prezesa JSW Daniela Ozona, a później wrócił do rady nadzorczej. Robert Małłek także zarzuca związkowcom pomówienia i kłamstwa, jednocześnie stwierdzając, że całe zamieszanie wokół listu jest próbą wpływu na proces wyboru nowego prezesa w JSW. Mimo tych zastrzeżeń list związkowców jest publikowany w całości w wielu mediach, choć jego odbiór nawet wśród górników z JSW został przyjęty z mieszanymi uczuciami - co pokazują komentarze w Internecie.
Cenię Wasze zaangażowanie w obronę praw pracowniczych oraz troskę o los macierzystej firmy. Czytając jednak Wasz „list otwarty” trudno nie odnieść wrażenia, że chcecie czegoś więcej, a konkretnie – władzy w spółce. Wymieniacie ludzi z nazwiska i sugerujecie, że oni się nie nadają do stanowisk w JSW. Zarzucacie politykom zakulisowe ingerencje, a sami próbujecie „ustawić” Zarząd Spółki i robicie to wyjątkowo hałaśliwie, bo Wasze pismo odbiło się szerokim, medialnym echem
Nie chcę od Was przeprosin ani sprostowań. Oczekuję jedynie odrobiny autorefleksji. Wasze związkowe funkcje pochodzą z wyboru, a to jest najwyższa oznaka społecznego zaufania. To nie jest przywilej, ale odpowiedzialność, także za utrzymanie wysokiej jakości życia publicznego. Publikując ten list nie zachowaliście się przyzwoicie i z klasą. Mam nadzieję, że jesteście tego świadomi. Jednocześnie chcę zapewnić, że ta sytuacja wcale mnie nie zraża, a wręcz dopinguje do dalszego działania. Zawsze pracowałam dla dobra regionu, górnictwa i przede wszystkim samych pracowników JSW. I żaden list tego nie zmieni