Kryzys gazowy: Runął niemiecki domek z kart

Gazociągiem Nord Stream 1 przestał płynąć gaz. Nikt nie wie, czy dostawy zostaną wznowione. Niemiecka prasa szeroko komentuje sytuację, do której powstania przyczyniła się także polityka Berlina.

W związku z pracami konserwacyjnymi wstrzymano transport gazu z Rosji do Niemiec gazociągiem Nord Stream 1. Jego przegląd powinien potrwać około 10 dni, ale władze w Berlinie obawiają się, że Rosja może już nie wznowić transportu surowca. Ten temat zajmuje we wtorek niemiecką prasę.

Komentator dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze, że trudno zaakceptować bezsilność, jaką wykazują przedstawiciele najwyższych władz Niemiec, skonfrontowani z pytaniem, czy jesienią będzie docierać do Niemiec wystarczająca ilość gazu. „Nie wiemy tego” – przyznawali w poniedziałek minister gospodarki Robert Habeck i szef Federalnej Agencji ds. Sieci Klaus Mueller.

„W krótkim czasie zawalił się niemiecki domek z kart. Zlekceważone zostały trzy chronione ustawami żelazne pryncypia: efektywność gospodarcza, troska o środowisko i bezpieczeństwo dostaw. (…) Tym bardziej paniczna jest obecna pobudka. Mówi się o stanie alarmowym, podziale (społeczeństwa), załamaniu (gospodarki)”.

Z kolei w regionalnym dzienniku „Rhein-Zeitung” czytamy, że „Putin uchodzi za zawodnika, który – mając kiepską kartę – gra bardzo wysoko”.

„Rosyjski prezydent rzeczywiście bardzo sprytnie wykorzystuje teraz swoje opcje, aby zasiać niepewność na Zachodzie. Jest to głównym celem jego agresywnej polityki konfrontacji. Przez dziesięć dni Zachód, a zwłaszcza Niemcy, wpatrują się w gazociąg Nord Stream 1 jak królik w węża. Czy Putin przywróci dostawy gazu po przeglądzie? Przywódcy na Kremlu pewnie podoba się, że pozostawia Zachód w niepewności i pozwala drżeć zależnemu od gazu przemysłowi i odbiorcom. To jego brudna gra”

czytamy w dzienniku.

Gazeta „Nuernberger Nachrichten” ocenia z kolei, że kanclerz Olaf Scholz postąpił słusznie, nie zgadzając się na natychmiastowe wstrzymanie dostaw gazu z Rosji po wybuchu rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie.

„Niektórzy tego się wówczas domagali, w nadziei, że w ten sposób zmuszą dyktatora (Putina) do ugięcia się. Trudno pomyśleć, jak bardzo musielibyśmy teraz drżeć, gdyby w ubiegłych tygodniach nie napełniono zbiorników z gazem, a przemysł nie mógłby opracować planów kryzysowych. Grożący chaos energetyczny byłby jeszcze większy, a wraz z nim – ryzyko socjalnych i społecznych przesunięć w Niemczech”.

Komentator dziennika „Neue Osnabruecker Zeitung” pisze z kolei, że nie można rysować przyszłości tylko w czarnych barwach.

„Możliwe scenariusze są bez wątpienia groźne. Ale czy trzeba od razu wywoływać wilka z lasu? Jeśli Rosja wstrzyma dostawy, a gazu będzie jeszcze mniej, dwie sprawy trzeba postawić jasno: Zaopatrzenie gospodarstw domowych, szpitali, przedszkoli i szkół ma absolutne pierwszeństwo. A po drugie: kto, z powodu eksplodujących cen, nie będzie w stanie zapłacić rachunków za energię, ten musi być chroniony przed odłączeniem gazu albo prądu, a także przed utratą mieszkania. Pozwolić, by ludzie siedzieli w ciemnościach i chłodzie byłoby przyznaniem się do porażki. I byłby to kolejny triumf Władimira Putina, który wykorzystuje energię jako broń i środek szantażu. Nie powinniśmy mu na ten triumf pozwolić”.

Źródło

Skomentuj artykuł: