W kręgu europejskim wciąż nie ma konsensusu w sprawie ustalenia wysokości limitu cenowego na rosyjską ropę. 5 grudnia grupa G7 ma przedstawić konkretny limit, jednak zaproponowany poziom ok. 65 USD za baryłkę ropy z Rosji nie zyskuje zgody pewnej grupy państw w UE, na czele z Polską. W miniony czwartek Warszawa miała zablokować unijną propozycję, uznając ją za zdecydowanie zbyt wysoką. Za niższymi limitami optuje również Ukraina.
W czerwcu 2022 r. państwa grupy G7, w skład której wchodzą przywódcy USA, Kanady, Japonii, Francji, Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii oraz Unii Europejskiej, zaproponowali mechanizm limitu cenowego na rosyjską ropę (ang. price cap). Ma to być element regulujący mechanizm wynikający z pakietu unijnych sankcji nr 6, dotyczącego zakazu importu, zakupu i transferu ropy z Rosji. Grupa G7 (a w głównej mierze USA) stwierdziła, że z uwagi na rynek, świat nie może całkowicie uniezależnić się od ropy z Rosji, dlatego odpowiednio ustawiony limit cen ograniczyłby chociaż w istotnym stopniu zyski Moskwy ze sprzedaży tego surowca. Idea limitu zakłada zakaz dostarczania usług (m.in. ubezpieczeń oraz finansowania, które w dużej mierze są realizowane przez banki i firmy europejskie i amerykańskie) dla transportów ropy kupionej po cenach wyższych niż ustalone. Dla UE takie rozwiązania wprowadza ósmy pakiet sankcji, zakazując także transportu ropy kupionej powyżej limitu.
O ile są gotowe już rozwiązania prawne dotyczące limitu, przedmiotu ograniczeń i sankcji, o tyle wciąż nie ma zgody co do wysokości limitu. W październiku pojawiły się spekulacje, że limit miałby wynosić ok. 60 USD za baryłkę ropy z Rosji, jednak Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu, zdementowała wówczas te medialne spekulacje, twierdząc, że sprawa jest wciąż otwarta.
- Rosja nie powinna czerpać korzyści z wywołania wojny na Ukrainie i dokonywanych tam okrucieństw – zastrzegła Yellen.
Kilka dni temu „Wall Street Journal” wskazał, że limit na poziomie 60-70 USD za baryłkę wciąż jest istotną propozycją na stole negocjacyjnym. To wartość odpowiadająca mniej więcej aktualnym cenom ropy Ural na światowych giełdach. Obecnie wynosi ona ok. 67 USD za baryłkę. Limit ma zostać przedstawiony 5 grudnia 2022 r. przez członków G7, jednak duży spór o wysokość „price cap” toczy się w Unii Europejskiej. Podczas niedawnego posiedzenia ambasadorów państw członkowskich, strona polska miała zablokować propozycję Komisji Europejskiej na poziomie ok. 65 USD za baryłkę. To wartość znacznie wyższa niż postuluje Warszawa, a także Kijów.
W czym tkwi zasadniczy problem? Głównym punktem odniesienia dla limitu cenowego jest koszt produkcji baryłki ropy naftowej w Rosji. I tu pojawiają się pierwsze rozbieżności. Rosja, w oficjalnych dokumentach, koszt produkcji szacuje na ponad 40 USD za baryłkę, jednak Zachód jest zdania, że te koszty są zdecydowanie zawyżone. Jeszcze rok-dwa lata temu koszt szacowany był przez analityków na ok. 15 USD za baryłkę. Obecnie oceny mówią o kosztach na poziomie ok. 20-25 USD za baryłkę. Rozpiętość jest zatem całkiem spora.
Wysokie ceny ropy i gazu w 2022 r. napędzały wpływy do rosyjskiej gospodarki, mocno opartej na wydobyciu i eksporcie surowców energetycznych. Szacuje się, że zyski Rosji z samego tylko eksportu ropy i gazu mogą w tym roku wynieść ok. 140 proc. wartości z 2021 r. Rosja jest jednym z najważniejszym państw w światowym systemie wydobycia i handlu ropą – jak wynika z danych koncernu BP za rok 2021, przywoływanych przez Ośrodek Studiów Wschodnich, odpowiadała za ponad 12 proc. światowego wydobycia (ex aequo drugie miejsce) i jest drugim światowym eksporterem tego surowca.
Jak temat ustalenia limitów komentowała w październiku 2022 Janet Yellen?
- Ustalenie ceny niższej [niż koszt produkcji] z pewnością spowodowałby, że Rosja byłaby gotowa zamknąć się na ropę. Nie chcieliby sprzedawać jej ze stratą - powiedziała sekretarz skarbu USA.
Jednocześnie nie brakuje głosów, że takie ustalenie limitu cenowego nie wpłynie istotnie na wpływy do rosyjskiej kasy.
- W takim przedziale cenowym [65-70 USD za baryłkę], chodzi o obniżenie inflacji, a nie zmniejszenie rosyjskich dochodów - stwierdziła w rozmowie z CNN Business Helima Croft z RBC Capital Markets. Komisja Europejska jest zdania, że limit ustanowiony blisko aktualnego poziomu giełdowego pozwoli na zmniejszenie dochodów Rosji przy utrzymaniu stabilności dostaw i światowego rynku ropy naftowej. W gronie UE, zwolennikiem utrzymaniu wysokich limitów jest m.in. Grecja, która posiada dużą flotę tankowców transportujących także ropę z Rosji.
Na przeciwnym krańcu staje przede wszystkim Polska oraz kraje bałtyckie, a podobne głosy słychać również z Ukrainy. Polska w mijającym tygodniu zablokowała propozycję KE, a jeden z unijnych dyplomatów stwierdził, że "trzeba realistycznie uderzyć Rosjan po kieszeni".
- Chodzi o to, by zmniejszyć rosyjskie przychody, a nie zachować je na tym samym poziomie - mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową dyplomata. Strona polska ma sugerować limit na poziomie zbliżonym do kosztów produkcji rosyjskiej ropy.
W podobnym tonie wypowiada się prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, który limit na poziomie proponowanym przez KE uznał za „sztuczny” i będący „bardziej ustępstwem” wobec Rosji, niż sankcją.
- Chcielibyśmy, żeby sankcje były bardzo skuteczne, żeby limit znalazł się na poziomie 30-40 dolarów, by Rosja go odczuła - mówił Zełenski.
Piątkowe rozmowy w UE nie przyniosły rezultatów dotyczących poziomu „price cap”.
Warto dodać, że w rosyjskich analizach banku centralnego ceny baryłki na rok 2023 są przewidywane na ok. 70 USD, więc proponowany limit cenowy, przy możliwości osiągnięcia odpowiedniego poziomu eksportu przez Rosję, z powodzeniem pozwoli na realizację budżetowych założeń Kremla.
Eksperci są zdania, że limit cenowy generuje także inne wątpliwości. Pierwsza dotyczy kwestii jego korekty i aktualizacji względem kursu rynkowego ropy Ural, a druga – możliwości egzekwowania przestrzegania mechanizmu „price cap” i dołączenia do mechanizmu dużych importerów, takich jak Chiny oraz Indie. Nie brakuje głosów, że mechanizm nie będzie dobrze funkcjonował bez jego międzynarodowego, powszechnego zastosowania. Rosja już deklaruje, że nie będzie dostarczała ropy naftowej krajom, które poprą limit cenowy, choć zastrzega, że nie jest to ostateczne stanowisko.
Do przedstawienia konkretów pozostało już niespełna 10 dni. Na poniedziałek zaplanowano kolejną rundę rozmów o „price cap” na forum unijnym.