Mimo własnych skandali, Niemcy nadal chcą kupować media w Polsce

„Zobowiązanie, które się opłaca” – tak niemiecki dziennik Deutsche Welle opisuje mechanizm i cel zakupu Gremi Media, wydawcy „Rzeczpospolitej”, przez Pluralis. Czterdzieści procent akcji Gremi trafiło w ręce zagranicznego funduszu, a transakcję faktycznie sfinansował niemiecki bank GLS kierując się pobudkami politycznymi. Starszy doradca firmy Pluralis Max von Abendroth przyznaje, że Polska jest dla nich „głównym punktem bieżącej działalności”.

Niedawno Niemcami wstrząsnęły skandaliczne wiadomości szefa koncernu Axel Springer Mathiasa Doepfnera, z których wynika, ze przed wyborami instruował ówczesnego redaktora naczelnego „Bilda”, by przed wyborami pisał więcej o FDP, a tym samym wpływał na kampanię wyborczą. Nie przeszkadza to jednak naszym zachodnim sąsiadom myśleć o przejęciu kontroli nad mediami w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce.

Niemiecki bank GLS pod koniec marca wyemitował obligacje, z których zamierza finansować media m.in. w Polsce. W sumie jest mowa o 100 milionach euro.  Za emisją stoi holenderskie stowarzyszenie Pluralis (w jego skład wchodzą m.in. belgijska fundacja Króla Baudoina, holednerska firma Mediahaus czy Fundacja Oak), której celem jest – jak twierdzą jej przedstawiciele – zapewnienie finansów „niezależnym mediom” w Europie Środkowo-Wschodniej.  Oficjalnie więc inwestycja ma na celu budowę pluralizmu na polskim rynku mediów przed wyborami. Ale w grę wchodzą także własne interesy inwestorów.

Polityczna ingerencja w media. Ryzykują, bo ma im się to opłacić 
Tekst Deutsche Welle wyraźnie wskazuje, że obligacje GLS mają na celu nie tyle zysk ekonomiczny, co zysk polityczny – który dopiero w wskutek uzyskanego dzięki inwestycji wynikowi wyborów w Polsce może stać się zyskiem ekonomicznym. – Dla Pluralis Polska jest krajem, który pilnie potrzebuje zagranicznych inwestorów, którzy za główne kryterium inwestycyjne uznają korzyści społeczne płynące z wolnych mediów i różnorodności medialnej – mówi Max von Abendroth, starszy doradca w Pluralis. Deutsche Welle pisze wprost, odnosząc się do kwestii finansowych: „Podjęte ryzyko inwestycyjne może się opłacić”.

Niemieckie wpływy już znamy 
Firma chwali się, że pierwszych zakupów już dokonała: na Słowacji inwestując w dom medialny Petit Press, a w Polsce – w Gremi Media, wydawcę „Rzeczpospolitej”. Von Abendroth zapewnia jednak, że to nie koniec i „szczególnie w Polsce będą jeszcze bardziej aktywni”.  

To nie pierwsza tego typu ingerencja polityczna w media w Polsce. Przed laty głośno było o naciskach na zwolnienie redaktora naczelnego „Faktu” (wydawnictwo RASP) za to, że nie pałał sympatią do rządu... Donalda Tuska. Szef gabinetu premiera z PO Paweł Graś mówił o tym w kwietniu 2014 r. w czasie rozmowy z miliarderem Janem Kulczykiem (wówczas Graś był rzecznikiem rządu Donalda Tuska), którą ujawnił tygodnik „Do Rzeczy”. Polityk i biznesmen dyskutowali, czy przez Angelę Merkel i niemieckich właścicieli wydawnictwa Axel Springer nie można byłoby rozwiązać „problemu”.

Graś się poskarżył i pozbyli się naczelnego „Faktu” 
Graś tak wyjaśniał kłopoty z gazetą: „PiSiorem jest naczelny. To na pewno. Naczelny »Faktu« – (Grzegorz – portal tvp.info) Jankowski. Ja z nim gadałem parę razy. On po prostu ma takie przekonanie i generalnie jest po ich stronie”.  Kilka tygodni później Grzegorz Jankowski po ponad 10 latach pracy na stanowisku redaktora naczelnego odszedł z „Faktu” – według władz RASP na własną prośbę. Posadę szefa wydarzeń i wydań lokalnych stracił z kolei Wojciech Biedroń.

Źródło

Skomentuj artykuł: