Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym będzie oczywiście działał negatywnie na potencjalny wzrost polskiej gospodarki. Jednocześnie dostrzegam kilka czynników, które mogą ten negatywny wpływ niwelować. To jest po pierwsze napływ zagranicznych pracowników, przede wszystkim z Ukrainy, w ostatnich latach - to uzupełniało deficyt podaży rąk do pracy w Polsce. Ponadto ciągle jest przestrzeń do zwiększania aktywności zawodowej Polaków. Z Piotrem Bujakiem, głównym ekonomistą PKO Banku Polskiego, rozmawia Maciej Pawlak.
Według ekspertów PKO BP w 2023 r. polska gospodarka wzrośnie zaledwie o 0,1 proc. Z kolei według ministra rozwoju i technologii Waldemara Budy PKB Polski wzrośnie wówczas o 1,5%. Skąd takie rozbieżności w szacunkach? Czy wzrost PKB ma szansę na zwiększenie dynamiki w latach 2024-2025? Pod jakimi warunkami?
Wbrew pozorom to nie są duże rozbieżności, bo przy tej skali wahań dynamiki aktywności gospodarczej, jaką obserwujemy w ostatnich kwartałach, latach, to 1-1,5 punkt proc. różnicy rocznej dynamiki PKB, to bardzo niewiele. Poza tym trzeba pamiętać, że nasi analitycy, szacując wielkość wzrostu przyszłorocznego PKB, starają się dosyć skrupulatnie uwzględnić wiele czynników. M.in. fakt, że dynamika PKB w tym roku znajdowała się pod pozytywnym wpływem dużego, pozytywnego efektu przeniesienia. To dodaje ponad 3 pkt. proc. do wzrostu PKB w tym roku, a de facto chodzi o wzrost zrealizowany w poprzednim roku, a nie w tym. Zaś jednocześnie przyszłoroczny wzrost będzie pod wpływem negatywnego efektu przeniesienia, w skali 1-1,5 pp. W rezultacie przyniesie to blisko 5% wzrostu PKB w tym roku (4,5% prognozowane przez nas).
Ale skąd tak niewielki wzrost PKB w 2023 r.?
Obserwujemy podobną dynamikę wzrostu naszej gospodarki, patrząc na zmiany pomiędzy kwartałami. Przy czym przyszły rok będzie o tyle lepszy, że kierunek (niewielkiej) zmiany będzie pozytywny. Tzn. początek roku będzie słaby, trudny pod wpływem kryzysu gospodarczego, opóźnionych efektów podwyżek stóp procentowych, ciągle wysokiej inflacji, uderzającej w siłę nabywczą konsumentów. Dodatkowo presja na firmy będzie duża, nastąpi dalszy wzrost kosztów energii dla firm. Wobec tego początek roku będzie trudny, a nie taki fantastyczny jak w tym roku. Natomiast każdy kolejny kwartał powinien być lepszy, albo przynajmniej druga połowa przyszłego roku powinna być lepsza, niż pierwsza, a nie gorsza - jak w tym roku. Ten pozytywny kierunek zmiany dynamiki PKB w trakcie roku warto podkreślić - odwrotny niż w trakcie tego roku. Jednocześnie obserwujemy drugą pozytywną tendencję, także odwrotną do tego, co obserwowaliśmy w tym roku - spadek inflacji. 2023 powinien być okresem, takie jest nasze przekonanie, jej spadku. Początek roku będzie jeszcze trudny inflacyjnie, bo wg naszej prognozy inflacja znajdzie się na poziomie powyżej 20%, za sprawą wejścia w życie nowych taryf energetycznych i wycofania częściowo tarczy antyinflacyjnej. Ale już od marca i dalej, w kolejnych kwartałach roku, inflacja powinna się wyraźnie obniżać, aż do jednocyfrowego poziomu, trochę poniżej 10% na koniec 2023 r.
Deweloperzy w listopadzie 2022 r. rozpoczęli budowę 7367 mieszkań, co przełożyło się na wzrost o 3 proc. względem października. W skali roku nowych budów rozpoczętych przez deweloperów było o 43 proc. mniej. Było to także wynik o ponad 40 proc. niższy niż ten w listopadzie 2020 r. i w 2019 r. Tegoroczny listopad był jednocześnie najgorszym jedenastym miesiącem roku od sześciu lat. Jak ten rynek będzie się rozwijał w kolejnych miesiącach?
Niestety wydaje nam się, że zasadniczo sytuacja się nie zmieni, nie poprawi w trakcie przyszłego roku, nadal będzie działać efekt wysokich stóp procentowych negatywny efekt zmodyfikowanej, zaostrzonej rekomendacji „S” Komisji Nadzoru Finansowego, wymuszającej na bankach bardziej rygorystyczne obliczanie zdolności kredytowych klientów, a tym samym ograniczającej dostępność kredytów mieszkaniowych i popyt na mieszkania. W efekcie zmniejszy się aktywność budownictwa mieszkaniowego i przyrost liczby mieszkań w Polsce. Stąd w kolejnych miesiącach zasadniczych zmian nie będzie. Chociaż wydaje się nam, że ponieważ stopy procentowe już nie będą rosły, a nawet stawki rynku pieniężnego WIBOR już się obniżają i będą poniżej szczytu z tego roku i przestaną rosnąć. Może to oznaczać, że klienci banków, potencjalni nabywcy mieszkań, nabiorą pewności, że stopy procentowe już nie będą rosły, że szczyt jest definitywnie za nami i obecny słaby popyt na mieszkania może wzrosnąć.
Jak może zareagować KNF w tej sytuacji?
Być może KNF, dostrzegając gwałtowną reakcję na rynku kredytów mieszkaniowych na tę zmienioną rekomendację, przynajmniej w jakimś ograniczonym zakresie ją zmodyfikuje - np. w odniesieniu do kredytów o okresowo stałej stopie procentowej. Zresztą takie sugestie nawet ze strony przedstawicieli KNF padały publicznie. Ponadto jeśli, jak mówiliśmy wcześniej inflacja będzie się w trakcie przyszłego roku obniżać, to dynamika realnych dochodów gospodarstw domowych będzie się poprawiać, nastroje również. Oczekiwania co do sytuacji finansowej gospodarstw domowych w przyszłości mogą się poprawiać i w związku z tym ten popyt na kredyty mieszkaniowe, mieszkania i w ślad za tym aktywność rynku mieszkaniowego mogą delikatnie, stopniowo odbijać od dna w tym roku.
Program ministerstwa rozwoju i technologii „Moje mieszkanie”, który ma zacząć obowiązywać od połowy 2023 r., wpłynie na poprawę sytuacji na rynku mieszkaniowym dopiero za 2-4 lata, biorąc pod uwagę cykl produkcji mieszkań?
Obok tych czynników, które wymieniłem, to będzie dodatkowy element, który będzie sprzyjał ożywieniu rynku mieszkaniowego. Natomiast, myślę że nie będzie to czynnik decydujący, to nie jest program, który zniweluje całkowicie działanie tych negatywnych czynników, na które wskazałem wcześniej. Mamy wyliczenia, szacunki pokazujące, na ile w ramach tego programu będzie stać klientów. Nie jest to dużo, jednak bez zmiany tych rekomendacji KNF, bez obniżek stóp procentowych, bez jakiegoś wzrostu realnych dochodów nominalnych również trudno będzie o mocne ożywienie rynku mieszkaniowego.
Wskaźnik koniunktury bankowej Pengab wzrósł w grudniu w porównaniu do listopada o 3,5 pkt. do 21,8 pkt - poinformowały Związek Banków Polskich oraz Minds & Roses. oznacza to m.in., że aktywność klientów na rynku kredytów konsumpcyjnych poprawiła się, zaś – oczym przed chwilą mówiliśmy - na rekordowo niskim poziomie pozostaje aktywność potencjalnych nabywców na rynku kredytów hipotecznych. Z czego wynika większa aktywność klientów na rynku kredytów konsumpcyjnych?
Kredyty konsumpcyjne, to zazwyczaj mniejsze zobowiązanie, na krótszy okres i też w związku z tym, między innymi mniejsze jest oddziaływanie wysokich stóp procentowych na spłaty tych kredytów. W przypadku kredytów konsumpcyjnych, udzielanych na krótszy okres, efekt wzrostu stóp procentowych jest mniej odczuwalny, więc klienci nadal są względnie skłonni korzystać z takiego zewnętrznego dofinansowania.
Według ostatecznych wyników Narodowego Spisu Powszechnego w 2021 r. liczba ludności zamieszkującej na stałe w Polsce liczyła 37 mln osób i w porównaniu z 2011 r. zmniejszyła się o 2,7% (w 2011 - 38 mln). Co gorsza wyraźnie zwiększył się przy tym udział ludności w wieku poprodukcyjnym – z 17,1% do 22,8%, tj. o blisko 6 p.proc. Oznacza to, że w ciągu dekady przybyło blisko 2 miliony osób w grupie wieku 60/65 i więcej, a co piąty stały mieszkaniec Polski ma ponad 60 lat. Jaki wpływ na dalszy rozwój gospodarczy Polski ma ta sytuacja?
Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym będzie oczywiście działał negatywnie na potencjalny wzrost polskiej gospodarki. Jednocześnie dostrzegam kilka czynników, które mogą ten negatywny wpływ niwelować. To jest po pierwsze napływ zagranicznych pracowników, przede wszystkim z Ukrainy, w ostatnich latach - to uzupełniało deficyt podaży rąk do pracy w Polsce. Ponadto ciągle jest przestrzeń do zwiększania aktywności zawodowej Polaków. Nadal wiele osób z różnych grup wiekowych, bardziej kobiety niż mężczyźni, jest nieaktywnych na rynku pracy, nie pracuje, a jednocześnie nie poszukuje aktywnie pracy, więc te dwa elementy będą niwelować ten spadek liczby osób w wieku produkcyjnym. Poza tym Polska będzie musiała szukać źródeł wzrostu w innych obszarach, nie dostępności relatywnie taniej, dobrze wykwalifikowanej podaży siły roboczej, tylko np. w rozwijaniu inwestycji, wzrostu wydajności. Tego typu elementy będą musiały bardziej niż dotychczas napędzać polską gospodarkę w kolejnych latach.