[NASZ WYWIAD] Czy grozi nam brak prądu? Jakóbik: W krajach, takich jak Polska ryzyko blackoutów będzie mniejsze
„Kraje, posiadające stabilną podstawę - takie, jak Francja posiadająca elektrownie jądrowe, czy Polska - posiadająca elektrownie węglowe, będą bardziej zabezpieczone przez blackoutami, niż państwa stojące dalej na drodze transformacji energetycznej, a jednocześnie usuwające stabilną podstawę funkcjonowania energetyki, jak np. Niemcy, które naraz wyłączają węgiel i atom” - Z Wojciechem Jakóbikiem, red. naczelnym portalu BiznesAlert.pl, rozmawia Maciej Pawlak
Na przełomie sierpnia i września br., kiedy na Morzu Północnym wiatr nie wiał wystarczająco, spowodowało to wstrzymanie dopływu energii z wiatraków w Niemczech. Według jednego ze specjalistycznych portali Austria ponoć już przeprowadza ćwiczenia na wypadek utraty zasilania, a Niemcy są instruowani, co robić w razie blackoutu. Jakie jest zagrożenie wyłączeniami prądu w krajach unijnych?
Bezpieczeństwo dostaw energii stanowi jeden z trzech filarów bezpieczeństwa energetycznego - zgodnie z tradycyjną definicją. Oprócz ochrony środowiska i akceptowalnej ceny nie można zapominać o jednym z trzech wierzchołków tego trójkąta. On jest niezbywalny. Czasami niejednokrotnie dawaliśmy się uwieść idei pozostawienia wszystkiego rynkowi. Dzisiaj w obliczu działań politycznych, w obliczu zagrożeń nieszablonowych, jakich nie mogliśmy sobie wyobrazić jeszcze kilka lat temu, widać jak ważne jest twarde bezpieczeństwo dostaw. A zawdzięczamy je wciąż energetyce konwencjonalnej - czy to nam się podoba, czy nie. A także energetyce jądrowej. Zatem kraje, posiadające stabilną podstawę - takie, jak Francja posiadająca elektrownie jądrowe, czy Polska - posiadająca elektrownie węglowe, będą bardziej zabezpieczone przez blackoutami, niż państwa stojące dalej na drodze transformacji energetycznej, a jednocześnie usuwające stabilną podstawę funkcjonowania energetyki, jak np. Niemcy, które naraz wyłączają węgiel i atom. A równolegle rozbudowują segment OZE. Co prawda zabezpieczają go z pomocą gazu pochodzącym w coraz większym stopniu z Rosji, jednak i tak w niewystarczającym stopniu.
Jakie stąd wypływają wnioski?
Kryzys energetyczny pokazał, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na pełną transformację energetyczną, że model idealny nakazujący opieranie się w jak największym stopniu na źródłach odnawialnych, które na skalę europejską uzupełniają się i tam, gdzie brakuje energii, dociera ona z drugiego końca kontynentu - ten model nie jest jeszcze gotowy do realizacji. I wciąż potrzebna jest stabilna energetyka. Zatem w krajach, takich jak Polska, ryzyko blackoutów będzie mniejsze, ale w poprawie sytuacji pomoże też łączenie rynków energii. Bo nasz kraj jest wciąż zależny od jej importu właśnie dlatego, że także w coraz mniejszym stopniu może liczyć na swoją podstawę energetyce, czyli węgiel. A jest ona stara i nierentowna, wręcz wystawiona na negatywne oddziaływanie obowiązujących unijnych regulacji klimatycznych. Oznacza to, że nie możemy spocząć na laurach. Nasza energetyka musi się zmieniać, ale to nie znaczy, że pod dyktando określonych idei, lecz zgodnie z priorytetami polityki bezpieczeństwa energetycznego, wśród których najważniejsza pozostaje stabilność dostaw.
Czy u nas, w razie mroźniejszej zimy w tym roku, zagrożenie blackoutami jest wyższe niż w innych krajach europejskich?
W stosunku do zapotrzebowania wielkość mocy wytwórczych naszych elektrowni jest „na styk”. Do tej pory udawało się nam realizować to zapotrzebowanie dzięki własnym mocom, wśród których na szczęście posiadamy jeszcze te rezerwowe, jeszcze nie wykorzystywane, zabezpieczane przez tzw. rynek mocy oraz przez import energii. A zatem w przypadku nowego rekordu zapotrzebowania w sezonie grzewczym, jeśli będziemy mieli podobny atak zimy, jak w ub. roku, musimy liczyć na rezerwy, które uruchomi operator Polskich Sieci Energetycznych (PSE) oraz na import. Natomiast fakt, że mamy mało połączeń elektroenergetycznych z krajami Unii Europejskiej, ogranicza to źródło - poza tym interwencyjne dostawy energii od innych krajów są bardzo drogie.
Jaka jest na przyszłość możliwość rozwiązania tej sytuacji?
Długofalowe rozwiązanie stanowi budowa nowych mocy, szczególnie w podstawie - tutaj, jak dotąd, zawodzimy, ponieważ od 30 lat nie zbudowaliśmy energetyki jądrowej. Gdybyśmy ją mieli już obecnie, nie musielibyśmy budować tych wszystkich elektrowni gazowych, które planujemy. Ale nie mamy wyjścia, przy tym będą one gotowe za kilka lat, może w połowie obecnej dekady, może trochę później.
Ale i tak znacznie szybciej niż planowane jądrowe.
Dokładnie tak. Zatem w obecnej dekadzie musimy postawić na gaz, skoro na czas nie zbudowaliśmy energetyki atomowej. Jednak w latach 30. obecnego wieku atom powinien wypierać gaz, ponieważ ten ostatni rodzi ryzyko polityczne ze Wschodu, a po drugie - podobnie jak węgiel - będzie negatywnie traktowany w unijnej polityce klimatycznej. I to nie za dekadę, ale zaraz.
Jak może wyglądać sytuacja w energetyce w nadchodzących miesiącach w krajach poza Europą? Czy np. w Chinach zagrożenie blackoutami jest poważne?
Najszybciej rozwijająca się na świecie, chińska gospodarka doświadczyła już blackoutów, a co najmniej ograniczeń poboru energii elektrycznej. Można już wręcz mówić o kryzysie energetycznym w niektórych częściach tego kraju. Może się tu jeszcze zdarzyć wiele niespodzianek, które, co gorsza, mogą być wykorzystywane politycznie przez różne siły, oczywiście na czele z Federacją Rosyjską, która użyła kryzysu energetycznego do wymuszenia projektu Nord Stream2. I jeszcze nie raz może go wykorzystać do różnych ataków hybrydowych z użyciem cyberprzestrzeni i rozmaitych „niespodziewanych” wydarzeń w energetyce, które w sposób zaskakujący mogą utrudnić sytuację.
Pamiętający PRL przypominają sobie okresy tzw. 20. stopnia zasilania. Jakie konkretnie straty dla mieszkańców i gospodarki może obecnie wywołać nawet krótkotrwały blackout?
Zanim dojdzie do blackoutu jest jeszcze szereg działań, które można podjąć, by go uniknąć. Na początek może zostać wprowadzony stan zagrożenia - tylko z nazwy, ponieważ w tym przypadku chodzi o konstrukcję prawną, która pozwala wykorzystać rezerwowe elektrownie utrzymywane, jak już wspomnieliśmy, na wypadek niedoborów mocy. Wówczas operator PSE uruchamia te zapasowe elektrownie, by dostarczyć więcej energii do sieci - ponieważ płaci za to ich operatorom, stanowi to kolejną przyczynę wzrostu cen energii w naszym kraju. Następnym krokiem może być tzw. kontrolowane ograniczenie poboru energii, do którego doszło już latem 2015 r., kiedy okazało się, że wskutek zbyt niskiego poziomu wód, które chłodzą prace elektrownie nie są w stanie dostarczyć do sieci odpowiedniej ilości prądu. Wówczas operator zwraca się o ograniczenie poboru energii, w sposób rynkowy egzekwując od uczestników rynku zmniejszenie jej zużycia. Już wówczas dochodzi do powstania strat ekonomicznych, ponieważ zmniejszenie zużycia energii np. w przemyśle prowadzi do zaburzenia procesów produkcyjnych wskutek czego przedsiębiorcy ponoszą straty. Dopiero kolejny - i najbardziej dolegliwy krok - niekontrolowana przerwa dostaw energii, czyli blackout, stanowi faktyczną katastrofę.
Co się wówczas dzieje?
Dochodzi do nieplanowanych ograniczeń dostaw, które może zniszczyć linie produkcyjne, zakłócić działalność gospodarki - w zależności od skali - przynosząc straty znacznie większe niż przy kontrolowanych ograniczeniach poboru . Rzecz jasna, gdy dochodzi do dłuższych przerw w dostawach prądu do gospodarstw domowych, dotyka to nas wszystkich - przestają działać wszelkie sprzęty codziennego użytku, a w mieszkaniach użytkujących indywidualnie czy zbiorczo gaz, zanika również dopływ ciepła, co jest szczególnie dolegliwe w zimie.
Jaki kierunek rozwoju powinna przyjąć nasza elektroenergetyka, by na przyszłość się ustrzec przed ryzykiem blackoutów?
Musimy koniecznie w najbliższych latach zwiększyć wytwarzanie energii elektrycznej z gazu ze względu na to, że nie dysponujemy żadną inną alternatywą. Dlatego powinniśmy wygospodarować miejsce dla gazu w polityce unijnej, bowiem obecnie nie jest ono pewne. Ponadto w następnej dekadzie, w latach 30. naszego wieku, muszą powstać elektrownie atomowe - nieważne czy w 2033, 2035 czy w 2037 r. Byleby zostały uruchomione, ponieważ energia dostarczana z tych źródeł będzie stanowiła stabilną, alternatywną podstawę wobec źródeł konwencjonalnych, czyli gazu i węgla. Jeżeli te plany się nie powiodą zostanie nam węgiel, który będziemy resuscytować dopóki nie powstanie dlań alternatywa. Ale jest to najdroższy scenariusz. Musimy bowiem pamiętać, że nawet kryzys energetyczny czy pandemia koronawirusa nie zatrzymały polityki klimatycznej, która ma jasny kierunek: podnoszenia kosztów wykorzystywania paliw kopalnych w energetyce.