[NASZ WYWIAD] Kozłowski: Rośnie atrakcyjność polskiego rynku pracy dla obcokrajowców

Wydaje się, że w tym roku możliwe, że inflacja będzie obniżać się w większym stopniu, niż nominalny wzrost wynagrodzeń, ponieważ on też będzie hamował. Jednak wolniej niż inflacja. W konsekwencji może dojść do momentu kiedy ponownie zobaczymy, że dane najczęściej podawane, tj. dotyczące sektora przedsiębiorstw, będą prawdopodobnie pokazywały dodatnią, realną dynamikę płac. Z Łukaszem Kozłowskim, głównym ekonomistą Federacji Przedsiębiorców Polskich, rozmawia Maciej Pawlak.

Prezes NBP podczas ostatniej konferencji prasowej nie wykluczył, że warunki do obniżek stóp mogą pojawić się jeszcze w tym roku, ale wymagałoby to radykalnego spadku inflacji i braku wątpliwości co do jej dalszego obniżania się do celu - na tym etapie jest jeszcze za wcześnie, by mieć co do tego pewność. Czy zatem rynkowa wycena stóp procentowych, zakładająca rozpoczęcie obniżek już w tym roku była przedwczesna? Jak ocenia Pan szanse na rozpoczęcie obniżania stóp jeszcze w tym roku?
Wydaje mi się, że to jest jednak stosunkowo mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem są obniżki stóp procentowych dopiero w 2024 r., raczej w jego pierwszej połowie. W tym roku raczej jeszcze nie będzie warunków do obniżenia stóp procentowych, przede wszystkim ze względu na to, że inflacja wykazuje się sporą uporczywością. Co prawda w ujęciu rok do roku, zaczęła się obniżać - są to jednak efekty ubiegłorocznej bazy. A poza tym sama inflacja bazowa, a więc nie uwzględniająca wzrostu cen energii i żywności, pozostaje wciąż wysoka i nie maleje w porównaniu z ubiegłym rokiem.

I to właśnie poziom inflacji stanowi główny czynnik, który przesądzi o tym czy te obniżki będą?
Jest to faktycznie czynnik kluczowy. Choć oczywiście również brane są pod uwagę czynniki takie jak stabilność rynków finansowych. A ponadto też w jakimś stopniu, mimo że działania NBP ograniczają się do walki z inflacją, to brane są także takie czynniki, jak dynamika wzrostu PKB, czy ogólna sytuacja gospodarcza. Jednak w kontekście ewentualnych zmian wysokości stóp procentowych NBP bierze przede wszystkim pod uwagę inflację - nie tą bieżącą, ale oczekiwaną, jej perspektywy na kolejne kwartały w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej.

Wg danych GUS w ciągu ostatniego roku przeciętne wynagrodzenie wzrosło o ok. 900 zł (z 6235,22 zł na koniec I kw. ub.r. do 7124,26 zł w I kw. br.), tj. o ok. 14,26%. Średnioroczna inflacja wyniosła w 2022 r. 14,4%. Czy oznacza to, że jednak wbrew wielu opiniom płace doganiają u nas inflację? Czy dalej będą ją doganiać w kolejnych miesiącach?
Tak, oczywiście zależy to od tego, jakie wskaźniki do wyliczania średniej płacy bierzemy pod uwagę oraz w jakim horyzoncie czasowym. Biorąc to pod uwagę w pewnych ujęciach wciąż dynamika płac może być dodatnia. Natomiast trzeba mieć świadomość tego, że nawet jeśli okaże się dodatnia to są wzrosty stosunkowo niewielkie w stosunku do sytuacji w poprzednich latach. Wydaje się, że w tym roku możliwe, że inflacja będzie obniżać się w większym stopniu, niż nominalny wzrost wynagrodzeń, ponieważ on też będzie hamował. Jednak wolniej niż inflacja. W konsekwencji może dojść do momentu kiedy ponownie zobaczymy, że dane najczęściej podawane, tj. dotyczące sektora przedsiębiorstw, będą prawdopodobnie pokazywały dodatnią, realną dynamikę płac.

Dane te dotyczą sektora przedsiębiorstw, tj. firm zatrudniających co najmniej 10. pracowników. Czemu GUS nie bada mniejszych przedsiębiorstw, których w naszym kraju jest większość?
Również bada i te mniejsze firmy, ale dane na ich temat publikuje z mniejszą częstotliwością, niż te odnoszące się do sektora przedsiębiorstw.

Według MRiPS stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w końcu kwietnia br. 5,3 proc. To o 0,1 pkt proc. mniej niż w marcu br., a także mniej niż w analogicznym okresie ub. roku. Dzisiaj bezrobocie jest na poziomie niższym niż przed wybuchem pandemii. Jednak interesujące jest spojrzenie na bezrobocie w kontekście zatrudniania cudzoziemców. Ok. 6 proc. z ogółu zatrudnionych na koniec ub.r. stanowili cudzoziemcy. W jakim stopniu wypełniają oni lukę na stanowiskach niechętnie obsadzanych przez Polaków, a na ile stanowią konkurencję dla polskich pracowników?
W mojej ocenie większym stopniu wypełniają istniejącą lukę, a więc zatrudniani są w tych miejscach i w tych sektorach, w których występuje niedostatek pracowników z Polski, chętnych do podjęcia pracy, aniżeli konkurują. To widzimy po sektorach, gdzie te prace są wykonywane, a więc w różnego rodzaju działalności usługowej…

Pewnie w rolnictwie?
Tak. Przy czym w rolnictwie byli obecni już dosyć dawno temu. To była pierwsza grupa, która korzystała z procedury uproszczonych oświadczeń o zatrudnianiu cudzoziemców, bez koniczności uzyskania zezwolenia na pracę, które zostały wprowadzone ponad 10 lat temu. Natomiast później, kiedy skala migracji obcokrajowców do pracy w Polsce znacząco się zwiększyła, to również inne sektory zaczęły mieć większy udział zatrudnienia obcokrajowców.

Czy w kolejnych latach czeka nas większy napływ ludzi z krajów uboższych od naszego do pracy w Polsce, nie tylko z Ukrainy?
Myślę, że tak. Widzimy, że jakkolwiek Ukraina ma obecnie największy udział w grupie pracujących u nas cudzoziemców, na co mają jeszcze wpływ kwestie związane z napływem uchodźców, które udział cudzoziemców na polskim rynku pracy dość znacząco zmieniły, jednak obserwujemy od kilku lat rosnące zainteresowanie pracą w Polsce, wśród osób pochodzących z innych krajów. Oczywiście najczęściej chodzi o napływ osób z rejonu byłego ZSRS, ale stopniowo nabiera znaczenia także napływ osób z innych krajów, takich, jak Indie, Pakistan, Nepal, z dalszych rejonów Azji, nie tylko środkowej, ale też południowej i południowo-wschodniej. Tutaj też widzimy rosnącą liczbę obcokrajowców. Nawet z bardziej egzotycznych kierunków, jak Ameryka Południowa. Dynamika wzrostu liczby obcokrajowców z tych rejonów świata na naszym rynku pracy jest spora. Oznacza to więc, że wraz z poprawą poziomu gospodarczego naszego kraju, rośnie atrakcyjność polskiego rynku pracy dla obcokrajowców.

Po kilkunastu latach ukończono budowę całej autostrady A1 – od Gdańska do czeskiej granicy. Dlaczego tak istotne znaczenie ma obecnie budowa ważnych tras komunikacyjnych biegnących południkowo (takich jak istniejąca S3 wzdłuż niemieckiej granicy, via Carpatia czy kolejowa Rail Baltica)?
Trasy o przebiegu południkowym mają na pewno duże znaczenie, bo łączą porty morskie z ważnymi rynkami zbytu i pochodzenia surowców, a więc z południowymi obszarami kraju, Śląskiem, który charakteryzuje się m.in. dużą koncentracją ludności, podmiotów gospodarczych i przemysłu. Zatem takie połączenie komunikacyjne jest jak najbardziej istotne. W końcu spójna sieć transportowa nie może funkcjonować bez połączeń północy z południem.

Czy spodziewany wzrost połączeń kolejowych związanych z budową Rail Baltica, czy Centralnego Portu Komunikacyjnego będzie miał znaczenie głównie dla przejazdów pasażerskich czy także towarowych?
Przede wszystkim jednak dla przejazdów pasażerskich. Dla towarowych wydają się bardziej istotne połączenia równoleżnikowe: wschód-zachód. Kluczowe jest w tym segmencie transportu np. połączenie intermodalne z Chinami (tzw. Nowy Jedwabny Szlak), choć oczywiście połączenia południkowe w odniesieniu do transportu towarowego także odgrywają ważną rolę.

Źródło

Skomentuj artykuł: