[NASZ WYWIAD] Tarnawa: W 2022 r. presja na wzrost płac będzie widoczna

Sektor bankowy, ze względu na to, że wciąż istnieje spora nadwyżka depozytów nad kredytami, dysponuje nadwyżkami finansowymi i nie skłania go to walki o depozyty gospodarstw domowych. Tym bardziej, że banki zgromadziły dużo depozytów od firm, wskutek ich relatywnie niezłych wyników finansowych. Z Łukaszem Tarnawą, głównym ekonomistą Banku Ochrony Środowiska SA, rozmawia Maciej Pawlak.

Według jednej z organizacji pracodawców (PKPP Lewiatan) na koniec 2022 r. bezrobocie może wynieść 5-5,1 proc., zaś roczna dynamika wzrostu wynagrodzeń - sięgnąć 7 proc. (w listopadzie wyniosła wg GUS 9,8 proc.). Czy w porównaniu z przyszłoroczną szacowaną wysokością inflacji oznaczać to będzie realny wzrost średnich zarobków?
Faktycznie w ujęciu nominalnym dynamika płac w 2022 roku powinna pozostać wysoka. Przy czym według naszej prognozy 7-proc. wzrost płac wskazany przez Lewiatana jest dość ostrożny. Według nas może on osiągnąć poziom bliżej 8 proc. Choć faktycznie w tym roku na tę blisko dwucyfrową dynamikę wzrostu oddziaływały, zwłaszcza w pierwszej połowie roku, niskie bazy odniesienia z analogicznego okresu 2020 r., kiedy dochodziło do zamykania części branż, czy ograniczeń liczby etatów. Zaś w 2022 r. nie będzie już tak sprzyjającej bazy odniesienia (wobec 2021 r.). A mimo to powinno dojść do porównywalnej, choć może nieco  niższej niż w mijającym roku, dynamiki wzrostu płac.

Jak to wytłumaczyć?
Na rynku obserwujemy wciąż niedobór pracowników w wielu branżach, m.in. z powodów demograficznych. Wobec tego w 2022 r. presja na wzrost płac będzie widoczna. Co więcej, sądzimy, że w praktyce okaże się, że będą to nadal, jak obecnie, realnie rosnące zarobki. Uwzględniamy tu takie czynniki, jak wdrażanie Tarczy antyinflacyjnej na rynku paliw, a od stycznia także wobec cen nośników energii. A dodatkowo, zgodnie z deklaracjami premiera Morawieckiego, od lutego ma szanse spaść wysokość VAT na żywność. Zatem oczekujemy, że w ujęciu średniorocznym w 2022 r. dynamika wynagrodzeń będzie wciąż na poziomie powyżej 8 proc., bo zadziała Tarcza antyinflacyjna. Natomiast gdyby płace nominalnie rosły tak, jak przewiduje Lewiatan, tj. bliżej 7 proc., realny przyrost może być minimalny. Bowiem przy uwzględnieniu oddziaływania efektów Tarczy w postaci obniżek cen nośników energii wskutek obniżki akcyzy i VAT na żywność, według naszych szacunków średnioroczna inflacja w 2022 roku ukształtuje się w okolicach 6,5-7 proc. A zatem, gdyby płace nominalnie rosły o 8 proc., to ich realny wzrost wyniósłby 1,5-2 proc. Zaś gdyby jednak bliżej 7 proc. - to wówczas ich realnego wzrostu by nie było.

Jak to wygląda w porównaniu z 2021 rokiem?
Choć nasze bazowe prognozy wskazują na to, że realnie płace powinny jednak wzrosnąć w granicach 1,5-2 proc., to ten wzrost będzie realnie niższy niż w 2021 r., kiedy - jak szacujemy – wyniesie w granicach 3-3,5 proc. Choć więc nominalnie dynamika płac w 2022 r. powinna być zbliżona zgodnie z naszą prognozą do tej z 2021 r., to ze względu na wyższą inflację, nawet mimo zadziałania Tarczy antyinflacyjnej, realny przyrost płac będzie wówczas skromniejszy niż w mijającym roku.

Czy pracodawcy, zwłaszcza z sektora MŚP, będą w stanie w 2022 roku dalej podwyższać pensje swoim pracownikom?
Dla pracodawców będzie to stanowiło wyzwanie. W skali makro wyniki finansowe polskich firm poprawiły się w ostatnich miesiącach, zatem powinny teoretycznie mieć nadwyżki, z których część mogłyby przeznaczyć na podwyżki płac. Te dobre wyniki finansowe wynikają z tego, że jeszcze w 2020 r. wzrosła wydajność pracy. Zwłaszcza dotyczy to sektora przemysłowego, w którym na przełomie 2020 i 2021 r. doszło do boomu związanego z szybkim odrodzeniem gospodarek po pandemii. Z drugiej strony były wyjątki - np. w sektorze motoryzacyjnym, w którym podaż półprzewodników spowodowała przestoje, trwające okresowo m.in. na jesieni 2021 r. Jednak w większości branż produkcyjnych sytuacja jest niezła. Z kolei w branżach usługowych, które były zamknięte, wygląda to zupełnie inaczej. Zaś branże przemysłowe, które nie doświadczyły skokowych wzrostów kosztów przez większość mijającego roku, dysponują nadwyżkami finansowymi, które mogą przeznaczyć na podwyżki dla specjalistów. Takie podwyżki będą jednak większym wyzwaniem dla branż usługowych, które nie doświadczyły wysokich wzrostów wydajności pracy, ani nie mają zbyt dużych nadwyżek finansowych. W tej sytuacji w odniesieniu do przyznawania kolejnych podwyżek płac w stosunkowo najlepszej sytuacji pozostają branże przemysłowe, może jeszcze firmy informatyczne czy inne, które mogą swoje usługi świadczyć zdalnie.

Czy na początku 2022 r. oszczędzający na lokatach bankowych, jak i na obligacjach Skarbu Państwa mogą liczyć na istotne podwyżki ich oprocentowania?
Sektor bankowy, ze względu na to, że wciąż istnieje spora nadwyżka depozytów nad kredytami, dysponuje nadwyżkami finansowymi i nie skłania go to walki o depozyty gospodarstw domowych. Tym bardziej, że banki zgromadziły dużo depozytów od firm, wskutek ich relatywnie niezłych wyników finansowych, jak i środków zgromadzonych przez nie w ramach kolejnych Tarcz. Widzimy zatem, że depozytów jest relatywnie dużo, co pozwala sektorowi bankowemu opóźniać podwyżki ich oprocentowania. Jednak trzeba też zauważyć, że pierwsze taki podwyżki mają już miejsce.

Co się może dalej wydarzyć?
One będą postępowały, bo finalnie wyższe stopy NBP i rozwijająca się akcja kredytowa - będą skutkowały wprowadzaniem podwyżek oprocentowania lokat przez kolejne banki. Możemy wręcz być pewni, że przy istotnie wyższych stopach procentowych NBP, obecnie na poziomie niemal 2 proc., któree będą rosły w kolejnych miesiącach i przy założeniu, że nic istotnego w polityce NBP się nie zmieni, to także średnie oprocentowanie depozytów będzie w 2022 r. wyższe niż w 2021. Jednak jest to proces, który będzie rozciągnięty w czasie. Zatem kolejne podwyżki oprocentowania depozytów nie zostaną ogłoszone przez banki natychmiast po ogłoszeniu podwyżki stóp NBP.

A co z bardziej atrakcyjnym oprocentowaniem obligacji skarbowych?
Obecnie rentowności takich obligacji - przeznaczonych dla inwestorów instytucjonalnych (banków, firm ubezpieczeniowych, inwestorów zagranicznych), osiągają w ostatnim okresie najwyższe wartości. Np. 2-letnie o stałej stopie oprocentowania osiągają już rentowność 3 proc. Z kolei 5-letnie - powyżej 3,8 proc., a 10-letnie - w okolicach 3,5 proc. Biorąc to pod uwagę i widząc, jak wzrósł koszt finansowania dla sektora publicznego ze strony inwestorów instytucjonalnych, zapewne także oferta dla inwestorów detalicznych będzie coraz bardziej atrakcyjna. Chodzi przecież o to, by także ich zachęcić do nabywania obligacji. Możemy z pewnością powiedzieć, że także oprocentowanie, a za tym i rentowność obligacji detalicznych, będzie w 2022 r. istotnie wyższa niż ta z roku 2021.

Według firmy doradczej CBRE, mimo wcześniejszych lockdownów związanych z kolejnymi falami pandemii i brakiem szczegółowych danych o wielkości obrotów właścicieli galerii i parków handlowych za listopad i grudzień „przyszłość sektora handlowego w najbliższych miesiącach wygląda optymistycznie”. Czy faktycznie sektor ten w najbliższych miesiącach może liczyć na dalsze wzrosty?
Rzecz jasna musimy w tym przypadku rozgraniczyć rynek własności obiektów typu, galerie czy parki handlowe od rynku najemców - firm handlujących w takich obiektach własnymi towarami. Zatem w tym pierwszym przypadku faktycznie nastąpiła poprawa sytuacji. Stało się tak w wyniku zniesienia obostrzeń covidowych i wiążącej się z tym poprawy odwiedzalności placówek handlowych. Natomiast generalnie kondycja tej części sektora nieruchomości komercyjnych, czyli galerii handlowych, wciąż jest daleka od stanu sprzed pandemii. Cały czas przecież, z punktu widzenia właścicieli galerii, istnieją wyzwania związane z regulacjami covidowymi, dotyczącymi np. konieczności obniżenia czynszów i niepewności z tym związanej. Wobec tego wśród trzech podstawowych segmentów rynku nieruchomości komercyjnych (oprócz handlowych: biurowych oraz magazynowo-przemysłowych) handlowy obok biurowego to segmenty, które mają jeszcze sporo do nadrobienia. A to nie nastąpi pewnie zbyt szybko. Natomiast wśród wszystkich nieruchomości komercyjnych w najlepszej sytuacji znajduje się sektor magazynowo-przemysłowy, choćby ze względu na rozwój e-commerce. Generalnie sytuacja wygląda tak, że handel, zwłaszcza na poziomie sklepów detalicznych, się odbił, ale to nie oznacza, że sektor nieruchomości handlowych (na poziomie właścicieli galerii i parków handlowych) znajduje się w dobrej sytuacji.

Co to konkretnie oznacza?
Największe wyzwania dotyczą małych galerii handlowych, regionalnych. W lepszej znajdują się parki handlowe i duże galerie handlowe w największych miastach. Dysponują one bowiem większymi przestrzeniami wewnątrz obiektów i tym samym istnieje tam mniejsze ryzyko powrotu do obostrzeń pandemicznych związanych z koniecznością ograniczania liczby klientów. Jednak wciąż przed całym sektorem daleka droga do osiągnięcia rentowności na poziomie sprzed pandemii. Choć sektor ten znajduje się na ścieżce nadrabiania powstałych strat, proces ten zajmie mu zapewne jeszcze ok. roku-dwóch lat. Dodajmy, że przy tym wszystkim, w krótkim okresie sektor handlowy musi się liczyć z ryzykami wynikającymi z pojawienia się omikrona. Bowiem jeszcze przed pojawieniem się tej odmiany koronawirusa, można było z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że trzecią jego falę, ze względu na relatywnie wysoki poziom zaszczepień przechodzimy relatywnie dobrze. Jednak w kontekście wiadomości z krajów zachodnich o obecnie najwyższej fali dziennych zachorowań, możemy się spodziewać ryzyka lokalnych, bądź wręcz ogólnokrajowych lockdownów w okolicach lutego-marca.

Według ankiety przeprowadzonej przez pośredników firmy Metrohouse w 2022 r. nastąpią dalsze wzrosty cen na rynku pierwotnym nieruchomości mieszkaniowych, choć nie z tak wysoką dynamiką jak w 2021 r., a jednym z głównych motorów rozwoju tego rynku może okazać się - związana z Polskim Ładem - sprzedaż działek pod budowę własnych domów o pow. do 70 mkw. oraz ich budowa. Na ile jest to prognoza prawdopodobna? Czy jednocześnie w 2022 r. zmniejszy się obserwowany od miesięcy spekulacyjny trend zakupów mieszkań deweloperskich, po to by je wynajmować, lub posiadać jako lokatę kapitału?
Do tego wszystkiego najprawdopodobniej dojdzie. Zapewne budownictwo indywidualne będzie się dynamicznie rozwijało także w 2022 r. Należy jednak przy tym przypomnieć o tym, że trend ożywienia tego segmentu budownictwa mieszkaniowego ma miejsce już od końca 2019 r. W poszczególnych kwartałach ostatnich dwóch lat dynamika wzrostu tego segmentu - liczona rok do roku - sięgała 25-60 proc. Trend ten będzie kontynuowany w związku z ułatwieniami zawartymi w Polskim Ładzie. Jednak na rynku budownictwa mieszkaniowego, nawet biorąc pod uwagę wspomniane dynamiczne wzrosty segmentu indywidualnego, jego udział wciąż sięga 20-30 proc. Natomiast pozostała część (70-80 proc.) to w przytłaczającej większości budownictwo deweloperskie. Jak powiedziałem dynamika rynku budownictwa indywidualnego będzie dalej rosła, natomiast trudno spodziewać się, by oba segmenty rynku miałyby się zrównać pod względem wielkości w nim udziałów. Nadal zdecydowana większość mieszkań oddawanych do użytku w naszym kraju będzie przypadać na sektor deweloperski. Mimo tego, że możemy się na nim spodziewać pewnego wyhamowania popytu.

Z jakich powodów?
Po pierwsze ze względu na wzrost wysokości stóp procentowych, który będzie ograniczał możliwości zaciągnięcia kredytu i pokrycia nim zapotrzebowania kupującego na mieszkanie. Zaś z drugiej strony drożejące metry kwadratowe skutkują tym, że nawet za tę samą wartość kredytu możemy kupić mniejszą powierzchnię mieszkania. Nawet bowiem przy stałych dochodach, ale przy wyższych stopach procentowych i wzrostach cen „M”, możemy wziąć mniej kredytu. Przy tym wyższe stopy wyhamują spekulacyjno-inwestycyjny trend kupowania mieszkań, po to, by czerpać zyski z ich najmu. Podsumowując, wciąż trzonem rynku będzie budownictwo deweloperskie, a przy tym budownictwo indywidualne, jakkolwiek będzie się dynamicznie rozwijało, nie zwiększy zasadniczo swojego udziału w całym rynku mieszkaniowym. Trzeba przy tym pamiętać o tym, że w ciągu ostatniego półtora roku w obszarze budownictwa deweloperskiego miało miejsce dużo rozpoczynanych budów. W związku z czym w kolejnych miesiącach i latach będą one wciąż oddawane do użytku. A zatem dojdzie tu do opóźnionego w czasie efektu boomu w tym segmencie rynku, wynikającego z mniej więcej dwuletniego cyklu budowy. Tak więc boom czeka w najbliższym czasie zarówno segment indywidualny, jak i deweloperski.

 

Źródło

Skomentuj artykuł: