Nie ma co liczyć na wyraźne obniżki cen mieszkań 

Rosnąca liczba nowych inwestycji, pozwoleń i mieszkań oddawanych do użytkowania – taki był obraz rynku jeszcze w lutym br. I choć w marcu wiele firm prowadzi inwestycje normalnie, to w rzetelnej ocenie nowej sytuacji pomogą dopiero dane, których publikacja jest przewidziana za miesiąc. 

To już ostatnie dane o budownictwie mieszkaniowym, na które nie wpłynęły jeszcze zawirowania związane z koronawirusem – zauważa firma badawcza HRE Investments. Co nie powinno nadmiernie dziwić - są one bardzo dobre. W lutym rosła zarówno liczba mieszkań oddawanych do użytkowania (o 6,6 proc. r/r) jak i rozpoczętych budów (o 7,2 proc. r/r) czy wydanych pozwoleń na budowę (o 12,3 proc. r/r). Dane GUS znowu potwierdzają też dużą aktywność Polaków budujących domy na własne potrzeby.

Dobre dane dotyczą też aktywności firm deweloperskich. Te wg danych GUS w lutym zanotowały 2,5-proc. wzrost (r/r) pod względem liczby mieszkań oddanych do użytkowania. Nieznacznie lepiej było z noworozpoczynanymi inwestycjami (wzrost o 2,7 proc. r/r), a znacznie lepiej z wydanymi pozwoleniami (wzrost o 18,9 proc. r/r).

A co przyniesie przyszłość? Wszyscy mamy nadzieję, że epidemia koronawirusa okaże się przejściowym problemem, a stymulacja gospodarki przez władze monetarne i rząd pozwoli nam przez ten czas przejść w gotowości do wzmożonej pracy tuż po zakończeniu zarazy. Nie powinno jednak ulegać wątpliwości, że w najbliższych tygodniach utrudnienia w urzędach, spadek sprzedaży mieszkań i ogólna niepewność – mogą odcisnąć piętno na liczbie noworozpoczynanych inwestycji. 

Z drugiej strony działania rządu, banków czy NBP powinny ograniczać spadek popytu na mieszkania. Do tego jeśli przyjąć, że pandemia będzie tylko przejściowym problemem, to firmy o dobrej sytuacji finansowej powinny kontynuować wprowadzanie kolejnych inwestycji na rynek.

Bez wątpienia natomiast deweloperzy w tym momencie skupiają się na wdrażaniu innowacji pozwalających prowadzić w miarę normalną działalność. Możemy się tu uczyć od Chińczyków, którzy w okresie epidemii zaczęli po prostu handlować mieszkaniami przez internet. 

Z drugiej strony okres niepewności, deweloperzy już wykorzystują, aby pozyskiwać nowe działki z nadzieją, że ich właściciele będą bardziej elastyczni podczas negocjacji. Nie ma przy tym co liczyć na wyraźne obniżki cen mieszkań. Już przykład ostatniego kryzysu pokazał, że na takie działania przyszło czekać nawet kilka lat. 

Jeśli deweloperom zacznie zależeć na większej sprzedaży mieszkań, to zamiast obniżek cen, najpierw zaproponują co najwyżej jakieś bonusy – tańsze pakiety wykończeniowe, darmowe miejsca postojowe albo komórki lokatorskie. Skala takich promocji powinna jednak być ograniczona. 

Pamiętajmy, że deweloperzy mają za sobą co najmniej siedem tłustych lat. Z tej perspektywy, nawet kilka miesięcy utrudnień związanych z koronawirusem nie wydaje się czymś, co mogłoby zatrząść rynkiem nieruchomości w Polsce. 

 

Skomentuj artykuł: