Niemcy przyznają, że Europa poradzi sobie bez Nord Stream 2

Kwestia budowy gazociągu Nord Stream 2 ponownie znalazła się w centrum zainteresowania w związku z gromadzeniem się rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą oraz wtorkową wizytą szefa Pentagonu w Berlinie. Czy Nord Stream 2 jest absolutnie konieczny? - pyta dziennik "Tagesspiegel".

Jak pisze gazeta, eksperci różnią się w opiniach na temat. Cytowany przez nią Jens Hobohm z firmy analitycznej Prognos uważa, że Nord Stream 2 "ma sens z energetycznego punktu widzenia" i jest potrzebny. Odmienne zdanie ma Claudia Kemfert z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW), która ocenia, że nie ma potrzeby tworzenia dodatkowej infrastruktury dla gazu ziemnego. Planowanie z założeniem, że zużycie gazu ziemnego będzie rosło, jest ponadto sprzeczne z ustalonymi celami ochrony klimatu - zauważa ekspertka.

Hobohm nie przewiduje jednak poważnych problemów w sytuacji, gdyby Nord Stream 2 nigdy nie został uruchomiony. Według niego Niemcy i Europa rozwiążą wówczas kwestię dostaw energii w inny sposób - pisze "Tagesspiegel".

Nowy prezydent USA Joe Biden potwierdził, że podobnie jak jego poprzednik Donald Trump chce uniemożliwić ukończenie rurociągu, grożąc w tym celu sankcjami zaangażowanym w budowę firmom. Wiele krajów UE uważa, że wspierając Nord Stream 2, Niemcy działają wbrew wspólnym europejskim interesom - podkreśla dziennik.

Czy jeśli gazociąg nie powstanie, dostawy gazu będą zagrożone? "Tagesspiegel" pisze, że najważniejsze w odpowiedzi na to pytanie są prognozy zapotrzebowania na gaz w Niemczech i Europie na najbliższe kilka lat. Przypomina, że krytycy projektu od początku zarzucali konsorcjum, które buduje Nord Stream 2, że operowało zawyżonymi danymi liczbowymi, by dowieść zasadności przedsięwzięcia oraz by przełamać polityczny opór przeciwko niemu.

Cytowany przez gazetę Hobohm mówi, że w ostatnich latach zużycie gazu w Niemczech i Europie wzrosło bardziej niż oczekiwano, również dlatego, że gaz ziemny jest potrzebny jako paliwo przejściowe podczas transformacji energetycznej.

"Kiedy kraje takie jak Niemcy rezygnują z energii jądrowej, a kraje takie jak Polska zmniejszają swoją zależność od węgla, ale energia słoneczna i wiatrowa nie wnoszą jeszcze pożądanego udziału w miksie energetycznym, wyjściem jest gaz"

pisze dziennik.

Jak podaje, w 2014 r. Unia Europejska potrzebowała 400 mld m sześc. gazu, w 2015 r. - 419 mld m sześc., a w 2019 r. - 470 mld m sześc. (nie ma jeszcze ostatecznych danych na zeszły rok).

Hobohm spodziewa się spadku zapotrzebowania na gaz z powodu recesji spowodowanej koronawirusem. Jak wskazuje, w Niemczech zużycie gazu również wzrosło - z 77 mld m sześc. w 2015 r. do 89 mld w 2019 r. - ale w 2020 r. spadło o 2,5 proc.

W odpowiedzi na pytanie, czy popyt na gaz dałoby się zaspokoić za pomocą istniejących rurociągów, "Tagesspiegel" pisze:

"Porównując zwiększone zużycie w 2019 r. z danymi za 2006 r., kiedy planowano pierwszy rurociąg Nord Stream, widać, że wartości z tamtego okresu nigdy już nie zostały osiągnięte, chociaż konsorcjum twierdziło, że rurociągi są konieczne, bo zużycie gazu będzie stale rosło"

ocenia gazeta.

"Ostatecznie jednak obecnie liczy się to, że Nord Stream 2 jest nadal w budowie, a Europa nie ma problemów z dostawami gazu. Czy Nord Stream 2 kiedykolwiek zostanie uruchomiony i kiedy, pozostaje kwestią otwartą. Im później rurociąg zacznie działać, tym mniej będzie potrzebny, bo rola gazu ziemnego jako surowca pomostowego w transformacji energetycznej będzie maleć z roku na rok"

pisze "Tagespiegel".

Jednocześnie w centrum uwagi znajdują się zagrożenia bezpieczeństwa - podkreśla gazeta.

Po pierwsze, chodzi o ogólnie wysoką zależność gazową Europy i Niemiec od Rosji, która "zachowuje się bardziej agresywnie, atakuje sąsiednie kraje i więzi, a nawet morduje dysydentów" - wskazuje "Tagesspiegel". Po drugie, "Nord Stream 2 ma biec z Rosji przez Morze Bałtyckie bezpośrednio do Niemiec, omijając kraje tranzytowe istniejących rurociągów, przede wszystkim Ukrainę, Białoruś i Polskę".

Źródło

Skomentuj artykuł: