Inwazja na Ukrainę sprawiła, że Rosja może spaść z pozycji największego eksportera gazu w Europie. Gazprom zakręca kurki kolejnym krajom, a duża część państw UE stara się uniezależnić od dostaw z kierunku wschodniego i zamysłów decydentów na Kremlu. Na fotel lidera wśród dostawców błękitnego paliwa w Europie wskoczyła nagle Norwegia.
Po agresji rosyjskiej na Ukrainę wiele krajów europejskich zdecydowało się na ograniczenie lub zaprzestanie importu gazu z Rosji. Polska od wielu lat przestrzegała, że polityka surowcowa prowadzona przez Kreml, jest narzędziem nacisku na państwa europejskie i dąży do uzależnienia się ich od Moskwy. Dla wielu europejskich stolic atak na Ukrainę był swoistym przetarciem oczu i dostrzeżeniem, w jaki sposób Władimir Putin chce wykorzystywać sieć swoich przewag i zależności.
Kwestia całkowitego embarga na rosyjski gaz w Europie budzi wiele dyskusji i kontrowersji, ponieważ pewna część krajów jest od błękitnego paliwa z Rosji bardzo mocno uzależniona, a jednocześnie nie prowadziła polityki zmierzającej do dywersyfikacji źródeł dostaw. Część krajów, w tym Polska, zapowiedziały całkowite odejście od rosyjskiego gazu. Z drugiej strony Gazprom pręży muskuły i zakręca kurki państwom, które nie godzą się na zapłatę za dostawy gazu w rublach. Wśród nich należy wymienić m.in. Polskę, Bułgarię, Finlandię czy Danię. Europa poszukuje alternatywnych źródeł dostaw, wśród których najczęściej wymienianym jest gaz skroplony LNG m.in. z USA lub Bliskiego Wschodu, a Rosja traci ważne źródło dochodów, jakim był eksport gazu na Zachód. Kreml nadziei na podreperowanie eksportu upatruje w Chinach, jednak jak pisaliśmy niedawno, Pekin dobrze rozumie, jak bardzo Moskwie zależy na współpracy z nim, i dlatego oczekuje grania na własnych warunkach. "Washington Post" informował niedawno, że Rosja sprzedaje Chinom ropę naftową (na którą w Europie obowiązuje embargo) z 35-procentową bonifikatą.
Według danych za okres styczeń-maj 2022, rok do roku eksport gazu przez Gazprom do krajów „dalekiej zagranicy” zmalał o blisko 28 proc., choć jak wskazuje Ośrodek Studiów Wschodnich, tylko częściowo przyczyniło się do tego „zakręcenia kurka” niektórych krajom UE i jest to trend spadkowy obserwowany od końca roku 2021 r.
Zachodnie media, m.in. Reuters oraz Business Insider, informują tymczasem, że rolę lidera w dostawach gazu do Europy przejęła druga dotychczas Norwegia. Kraj planuje zwiększyć produkcję i utrzymać poziom do roku 2030, co ma być światełkiem w tunelu dla kryzysu energetycznego na Starym Kontynencie. W Europie ograniczone dostawy powodują, że ceny gazu na rynkach szaleją. Jednocześnie Norwegowie, cytowani przez Reuters, deklarują, że cen gazu nie obniżą, wskazując na prawidła rynkowe – jeśli jest niedobór towary, to jego ceny rosną.
Polemika na temat cen surowca z Norwegii pojawiła się niedawno na łamach „Financial Times”.
David Sheppard wskazywał, że w Europie rosną oczekiwania, że Oslo powinno zrobić coś więcej, niż tylko zwiększyć produkcję gazu. Odsuwając na plan dalszy argumenty czysto biznesowe wskazuje, że Norwegii nie powinno zależeć na osłabieniu gospodarczym Europy i jednoczesnym umocnieniu się Rosji. W odpowiedzi wskazano, że obniżka cen nie wpłynie istotnie na portfele odbiorców końcowych, a zyskają na niej przede wszystkim pośrednicy. Jako kompromisowe rozwiązanie wskazano np. zakup kontraktów długoterminowych po „bardziej umiarkowanych cenach”.
Tymczasem Putin, jak uważa Reuters, liczy, że kryzys gazowy "zmiękczy Europę" i spowoduje naciski na Ukrainę, by ta podpisała zawieszenie broni na rosyjskich warunkach, a Europejczycy - powrócili do gazowych interesów z Kremlem. W planie zawieszenie broni na warunkach rosyjskich ma znaleźć się m.in. przejęcie Donbasu oraz "zobowiązanie Kijowa do neutralności wojskowej". Analitycy są zdania, że wiele w tej chwili zależy od Ukrainy, która - wspierana przez Zachód - powinna do zimy pokazać realną szansę pokonania Rosjan. Przedłużająca się wojna wzmocni podziały na Zachodzie.
- Będzie trudniej przekonać ludzi marznących w mieszkaniach do zaakceptowania trudności, jeśli nie będzie widać tego, że Ukraina wygrywa
Ceny gazu w kontraktach na wrzesień i październik w mijającym tygodniu osiągnęły rekordowe wartości 300 euro za 1MWh.
Strona polska, która ma od października rozpocząć pozyskiwanie gazu z Norwegii za pośrednictwem nowo wybudowanego gazociągu Baltic Pipe, deklaruje, że ma "zakontraktowane tyle gazu, ile potrzeba". Minister Anna Moskwa zapowiedziała w piątek, że PGNiG ma zakontraktowane obecnie sprowadzenie za pośrednictwem Baltic Pipe 4,5 mld metrów sześciennych gazu. Maksymalna przepustowość gazociągu, która ma zostać osiągnięta na początku 2023 r., wyniesie 10 mld m sześc.
W związku z procesem transformacji wysokimi cenami w całej Europie obserwujemy zmniejszoną konsumpcję gazu i to dotyczy także Polski. Wszystko wskazuje, że w kolejnym roku będziemy potrzebowali mniej gazu niż pierwotnie planowaliśmy a to oznacza, że będziemy potrzebowali mniej dostaw bezpośrednio do Polski