- Jesteśmy „eksporterem” i „importerem” jednocześnie, z tym, że oddajemy prąd za bezcen w południe, by wieczorem odkupować go kilkukrotnie drożej. Żaden z tego cud gospodarczy - raczej objaw porażki - ocenia była minister klimatu i środowiska, Anna Trzeciakowska.
Sejm przyjął dwie opracowane w Ministerstwie Energii ustawy, w tym dotyczącą mrożenia cen energii do końca 2025 r. oraz wprowadzenia bonu ciepłowniczego.
- Widząc kontrakty, jakie są zawierane na giełdzie (...), jeżeli chodzi o nowy rok poniżej 450 zł/MWh, to jasna deklaracja naszego resortu oraz całego rządu jest taka, że zrobimy wszystko, aby od nowego roku cena w taryfie zatwierdzanej przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki była niższa niż ta, która jest dzisiaj mrożona na poziomie 500 zł/MWh - powiedział kilka dni temu w Sejmie minister energii Miłosz Motyka, tłumacząc, że nie będzie potrzebne mrożenie cen energii na 2026 r.
- Wprowadziliśmy takie mechanizmy w zakresie funkcjonowania sieci, które doprowadziły do tego, że Polska jest eksporterem energii elektrycznej. To są dane za pierwszą połowę tego roku. To jest dobre i dla systemu i przedsiębiorstw energetycznych - twierdził Motyka.
Do tej wypowiedzi odniosła się w mediach społecznościowych była minister klimatu i środowiska, Anna Trzeciakowska. Wskazała, że bycie eksporterem energii nie jest wielkim powodem do dumy.
- Jesteśmy „eksporterem” i „importerem” jednocześnie, z tym, że oddajemy prąd za bezcen w południe, by wieczorem odkupować go kilkukrotnie drożej. Żaden z tego cud gospodarczy - raczej objaw porażki
- oceniła.
Jak wskazała, w południe Polska ma duża produkcję energii z OZE - z wiatru i fotowoltaiki, a konwencjonalne elektrownie nie mogą zejść poniżej technicznego minimum, dlatego "PSE musi wypychać prąd za granicę, często po cenach symbolicznych". Z kolei wieczorem, maleje produkcja energii z PV, a rośnie popyt na energię, więc Polska importuje ją za - jak napisała Trzeciakowska - "miliony monet".
Dodała, że "płacimy OZE za nieprodukowanie prądu", gdyż "coraz częściej PSE odcina farmy PV, płacąc odszkodowania za niewyprodukowaną energię". OZE w Polsce działają z kolei wtedy, "gdy system najmniej tego potrzebuje". Zdaniem Trzeciakowskiej, przedstawiony niedawno Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK) tylko pogorszy sytuację.
- Minister Schrödingera może wciąż powtarzać, że to „dobre dla systemu” ale fakty są jakie są - Polska eksportuje, bo musi, a importuje, bo nie ma wyjścia. A za wszystko płacą zwykli odbiorcy w rachunkach za energię
- stwierdziła była minister klimatu i środowiska.