Kraje eksportujące ropę zgodziły się na niewielki wzrost produkcji w przyszłym miesiącu w obawie, że globalna recesja ograniczy popyt. Organizacja Krajów Eksportujących Ropę i jej sojusznicy – w tym Rosja – znana również jako OPEC+, poinformowała, że we wrześniu będzie produkować dodatkowe 100 000 baryłek dziennie.
Mimo tego, że prezydent USA Joe Biden naciskał miesiąc temu na Arabię Saudyjską, która jest największym producentem ropy, by ta zwiększyła wydobycie, jego apele pozostały niewysłuchane. Jak wiadomo ceny światowe tego surowca gwałtownie wzrosły na skutek agresji Rosji na Ukrainę i wprowadzenie embarga na rosyjską ropę. Podaż ropy na świecie gwałtownie zmniejszyła się, lecz kraje eksportujące ropę mimo tego znacząco nie zwiększyły wydobycia. Skutkowało to skokiem cen na światowych rynkach. W czerwcu galon (3,78 litra) zwykłej benzyny w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy przekroczył 5 USD, chociaż od tego czasu ceny znacznie spadły.
Cena ropy Brent, globalnego benchmarku, również osiągnęła najwyższy poziom 139 USD za baryłkę w marcu kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainę, ale Brent jest obecnie wyceniany na około 100 USD.
Ceny te pomogły największym światowym firmom naftowym osiągnąć rekordowe zyski, mimo że miliony osób na całym świecie borykają się z rosnącymi rachunkami za paliwo. Jednak ich postawa może w dłuższej perspektywie obrócić się przeciwko nim z powodu globalnej recesji wywołanej rekordowymi cenami paliw. Jeśli recesja silnie dotknie światową gospodarkę, zmniejszy się także popyt na paliwa.
Ostatecznie OPEC poinformował o wzroście wydobycia o 100 000 baryłek dziennie, co zdaniem ekspertów jest ilością symboliczną.
„Wzrost produkcji stanowi bardzo mały procent całkowitej produkcji i znacznie mniejszy niż w poprzednich miesiącach, a zatem nie ma większego znaczenia dla ogólnego obrazu podaży” – powiedziała CNN Business Hazel Seftor, starszy analityk ds. globalnej podaży ropy w Wood Mackenzie.
Co ciekawe w środę OPEC ostrzegł, że moce produkcyjne wielu jego członków są „poważnie ograniczone” z powodu „przewlekłego niedoinwestowania w sektorze naftowym”. Wyraził także obawy, że światowa podaż nie będzie w stanie zaspokoić popytu po 2023 roku.