Wiele osób demonstrowało w Düsseldorfie przed siedzibą niemieckiej firmy energetycznej Uniper, która nadal korzysta z gazu z Moskwy. Kierownictwo koncernu odsyła jednak protestujących do Berlina, bo jak twierdzi, to tam zapadają decyzje dotyczące zakupów błękitnego paliwa z Rosji.
Przed siedzibą düsseldorfskiego giganta energetycznego Uniper wiele osób z Ukrainy demonstrowało przeciwko temu, że koncern kontynuuje import gazu z Rosji. „Twój gaz to nasza krew”, „Rosja wykorzystuje te pieniądze do mordowania ludzi na Ukrainie" - głosiły transparenty . Jeśli zsumuje się wszystkie oczekiwane na 2022 r. płatności za rosyjski gaz, ropę i węgiel z Zachodu, suma wyniesie 320 miliardów euro. To wystarczy, by zapłacić za dziesiątki tysięcy czołgów i rakiet.
Niemieckie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej i firmy w całym kraju przygotowują się na to, że gaz może się skończyć, ponieważ rosyjski koncern Gazprom może na stałe wstrzymać dostawy do Niemiec po zakończeniu prac konserwacyjnych na gazociągu Nord Stream 1. Rząd federalny planuje kupić udziały Uniperu, aby uratować grupę, ale istnieje spór. Zarząd i rada zakładowa firmy chciałyby, aby rząd federalny kupił większościowy pakiet akcji całej firmy. Fińska spółka państwowa Fortum, jako większościowy właściciel Uniper, proponuje, by państwo niemieckie objęło i uratowało biznes gazowy, ale elektrownie węglowe i inne nowe biznesy jak wodorowy, chciałoby zachować. - Chcą wisienki na torcie - mówi szef rady zakładowej Uniper Harald Seegatz. - W interesie pracowników, Uniper powinien pozostać pojedynczym podmiotem - dodaje.
Profesor ekonomii Ferdinand Dudenhöffer widzi sprawy inaczej. - Rozumiem Fortum. Biznes gazowy jest na minusie z powodu sytuacji politycznej. Pod tym względem wydaje się logiczne, że ten podział zostanie oddzielony – wskazuje.
- Musimy bardzo szybko znaleźć rozwiązanie. Mówimy o kilku dniach, najwyżej kilku tygodniach - powiedziała w czwartek w Berlinie fińska minister ds. Europy Tytti Tuppurainen, rozpoczynając rozmowy z przedstawicielami rządu federalnego na temat Unipera.
Ale nie tylko Uniper ponosi odpowiedzialność za zakupy gazu w Rosji. - Musimy wypełniać długoterminowe umowy na dostawy z przedsiębiorstwami użyteczności publicznej i innymi klientami - mówi Seegatz. - Jeśli politycy chcą bojkotu rosyjskiego gazu z powodu wojny, mogliby go wyegzekwować, ale sami nie możemy zdecydować o czymś takim – podkreśla Klaus Kocks, były szef komunikacji w Ruhrgas. - Demonstracja powinna być w Berlinie, a nie w Düsseldorfie. Decyzję o dalszym zakupie gazu z Rosji podjął przecież rząd federalny - wskazuje. I dodaje: „Ruhrgas przez wiele lat dążył do równowagi w dostawach gazu między Norwegią, Holandią i Rosją. Pierwotnym grzechem niemieckiej polityki energetycznej było to, że za kanclerza Schrödera i jego następczynię Merkel zrezygnowano z tej polityki bilansowej i stali się oni coraz bardziej zależni od Gazpromu”.
Cena akcji Uniper spadła od stycznia o ponad 75 proc. Grupa udzieliła pożyczki w wysokości miliarda euro na planowany nowy gazociąg Nord Stream 2 - pieniędzy nie ma, Nord Stream 2 nie działa. Firma z Düsseldorfu ma też udziały w rosyjskich elektrowniach węglowych. Do końca roku straty mogą wynieść 10 mld euro, ponieważ Uniper musi zrekompensować brak dostaw gazu z Rosji kupując drogi gaz na rynku spotowym, aby móc obsłużyć długoterminowe kontrakty z przedsiębiorstwami użyteczności publicznej. Wg Klausa Dietera Maubacha, dyrektora generalnego Unipera, takiej sytuacji nie da się utrzymać na dłuższą metę.