Utrzymujący się globalnie wysoki wzrost cen ogranicza popyt konsumpcyjny gospodarstw domowych i pogarsza perspektywy koniunktury gospodarczej na świecie w kolejnych kwartałach. Wiele krajów najprawdopodobniej doświadczy tzw. technicznej recesji, choć bieżące prognozy wskazują, że rynek pracy, przynajmniej w gospodarkach rozwiniętych, powinien przetrwać nadchodzący okres spowolnienia w relatywnie dobrej kondycji - uważa w swoim lipcowym komentarzu gospodarczym Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU.
Jego zdaniem to warunek oczekiwanego odbicia gospodarczego w 2024 r., kiedy inflacja nie powinna być już takim obciążeniem dla gospodarki, a perspektywy jej dalszego obniżania stworzą przestrzeń do poluzowania warunków monetarnych.
Jak zaznacza Pachucki, z uwagi na to, że obecny szok cenowy po rosyjskiej napaści na Ukrainę ma w znacznej części podażowy charakter, walka z najwyższą od lat inflacją może doprowadzić do silniejszego spowolnienia wzrostu.
J. Powell, prezes Fed, stwierdził ostatnio, że po inwazji Rosji na Ukrainę proces ograniczania inflacji może być bardziej bolesny dla gospodarki, niemniej jest on potrzebny – przypomina główny ekonomista PZU. Czekają nas więc pewnie kolejne podwyżki stóp procentowych, choć ostatnio pojawiło się szereg znaków zapytania co do wielkości przestrzeni na nie w poszczególnych gospodarkach.
Według eksperta, Polskę, z uwagi na silne powiązania handlowe, powinna szczególnie interesować sytuacja w strefie euro. Niestety perspektywy dla krajów należących do niej, zwłaszcza dla największej gospodarki niemieckiej, nie są najlepsze. Silny dolar w scenariuszu słabej aktywności gospodarczej na świecie to poważne wyzwanie dla zadłużonych w USD gospodarek wschodzących, gdzie często dodatkowo udział wydatków na drożejącą ostatnio żywność jest wysoki. Rośnie tam ryzyko gwałtownego zubożenia społeczeństw, co może wywoływać falę masowych protestów.
W przekonaniu Pachuckiego Polska już kilka lat temu awansowała do indeksu rynków rozwiniętych. - Bieżąca sytuacja gospodarcza u nas jest znacznie korzystniejsza niż w wielu innych gospodarkach na świecie - dodaje ekspert. - PKB jest już niemal 8,5% powyżej tego sprzed pandemii, a według wstępnych danych, stopa bezrobocia w czerwcu spadła do 4,9%, najniżej od 1991 r. Globalne spowolnienie nie pozostanie jednak bez wpływu na wyniki naszej gospodarki.
Główny ekonomista PZU zwraca uwagę na fakt, że lipcowa projekcja NBP wskazuje, że PKB w tym roku wzrośnie w Polsce średnio o 4,7%, w przyszłym roku czeka nas jednak wzrost zaledwie o 1,4%. Jeszcze w marcu NBP szacował te liczby na odpowiednio 4,4% i 3%. Spowolnieniu aktywności ma towarzyszyć inflacja na poziomie średnio 14,2% w 2022 i 12,3% w 2023. To po niemal 3,5 pp. więcej niż dla każdego z tych lat pokazywały prognozy NBP z marca, pomimo że od lutego do czerwca stopy wzrosły o 3,25 pp. Pamiętajmy, że lipcowa projekcja nie uwzględnia ostatniej podwyżki stóp o 50 pb. Z jej uwzględnieniem, w tym cyklu stopy w Polsce wzrosły już o 6,4 pp. To najwięcej w dotychczasowych cyklach podwyżek stóp od 1998 r.
- Czy czekają nas kolejne podwyżki stóp przez RPP? - zastanawia się ekspert. - W świetle bieżących danych makroekonomicznych wydaje się, że jesteśmy blisko zakończenia cyklu ich podnoszenia. Inflacja jest wprawdzie wysoka, choć spowolnienie wzrostu w Polsce i na świecie powinno stopniowo zdejmować presję na dalszy jej wzrost. Być może szczyt inflacji w Polsce zobaczymy latem, może był już w czerwcu, choć tutaj ważny będzie też moment wygaszenia tarczy antyinflacyjnej przez rząd. Uważamy jednak, że podobnie jak wprowadzenie tarczy i spowodowany nią przejściowy spadek inflacji w Polsce nie zatrzymał cyklu podwyższania stóp, ewentualny przejściowy wzrost inflacji po wygaszeniu tarczy też nie musi być uwzględniany w decyzjach RPP. Uważamy, że Rada w swoich decyzjach obok przebiegu ścieżki CPI będzie też brała pod uwagę kształtowanie się koniunktury w Polsce.
- Nasza bieżąca prognoza jest nieco bardziej optymistyczna niż scenariusz NBP - podkreśla Pachucki. - Widzimy szansę na wzrost PKB w tym roku o 4,9%, a w przyszłym o 2,3%. Nawet jednak przy takim scenariuszu dodatnia obecnie luka popytowa domknie się w Polsce w ostatnim kwartale tego roku (wg. NBP będzie to przełom 2022/2023, a niewielkie różnice w szacowaniu tego okresu wynikają z metodologii szacowania luki popytowej). Domknięcie dodatniej luki oznacza zdjęcie presji krajowych czynników na wzrost cen w Polsce. Dalsze zacieśnianie warunków monetarnych w warunkach ujemnej luki popytowej groziłoby silniejszym ograniczeniem wzrostu, być może nawet recesją. Tymczasem pdd 1998 r. cykle wzrostu stóp w Polsce kończyły się właśnie w okresach, gdy luka się domykała lub w pierwszym okresie, gdy była już lekko ujemna.
- Z punktu widzenia bilansu popytu i podaży w gospodarce, przestrzeń do dalszego silnego zacieśniania warunków monetarnych maleje - stwierdza na zakończenie ekspert. - Dlatego uważamy, że jesteśmy blisko cyklu zakończenia podwyżek stóp procentowych w Polsce. Koniec tego cyklu powinien ustabilizować krzywą rentowności obligacji, która w ostatnim okresie podlega znacznym wahaniom. Z uwagi na spodziewany przebieg inflacji w Polsce, zakładamy obecnie, że ewentualna przestrzeń do obniżek stóp w Polsce może pojawić się dopiero w końcu 2023 r.