Polskie budownictwo mieszkaniowe od początku roku miało bardzo dobre wyniki. W lutym, mimo teoretycznie zimowej pory, powstało wiele nowych inwestycji, wydano więcej pozwoleń na budowę (o 12,3% licząc r/r i oddano więcej mieszkań do użytkowania (o 6,6% r/r). Dane GUS znowu potwierdzają też dużą aktywność Polaków budujących domy na własne potrzeby. Jednak w marcu przyszła epidemia, i choć wiele firm prowadzi inwestycje normalnie, to wśród deweloperów i innych uczestników rynku nie widać na razie zgody, czy czeka nas głęboka recesja, jak w 2008 r. czy tylko chwilowe spowolnienie.
Z informacji od deweloperów wynika jedna pewna informacja – nadal poszukują atrakcyjnych działek i lokalizacji. Ziemia jest bowiem dobrą lokatą kapitału, a gruntów w największych miastach brakuje.
- Problem z podażą gruntów utrzymuje się już od kilku lat, więc trudno jest budować portfel wyłącznie w oparciu o „łatwe” grunty, ponieważ takich na rynku zwyczajnie nie ma. Tym samym deweloperzy, w tym również nasza spółka, podejmują się realizacji projektów trudniejszych, często wymagających rewitalizacji terenów, uchwalania planów miejscowych, czy też przeznaczenia większych nakładów na infrastrukturę np. związaną z sieciami czy drogami
Również Eryk Nalberczyński, dyrektor ds. sprzedaży w Lokum Deweloper uważa, że brak atrakcyjnych gruntów pod inwestycje mieszkaniowe oraz rosnące ceny działek to problem, z którym boryka się większość firm deweloperskich w Polsce. Jednak widać, że deweloperzy również stali się ostatnio ostrożni i nieco bardziej wybredni. - Prowadzimy racjonalną politykę zakupu działek pod inwestycje, decydujemy się tylko na najbardziej atrakcyjne oferty – podkreśla Zbigniew Juroszek, prezes Atal.
- Przy czym i tak znacząco rozbudowaliśmy bank ziemi. Cały czas szukamy atrakcyjnych działek pod nowe inwestycje i gdy tylko pojawia się dobra propozycja zakupu, szybko ją finalizujemy. Jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji, ponieważ posiadamy obszerny bank ziemi
Inni deweloperzy też są dobrze przygotowani na cięższe czasy, bo od dawna budowali portfel działek. Małgorzata Ostrowska, członek zarządu i dyrektor Pionu Marketingu i Sprzedaży w J.W. Construction Holding S.A. informuje, że jej firma dysponujemy bankiem ziemi pod budowę ponad 5 tys. lokali w atrakcyjnych lokalizacjach. – Bank ten konsekwentnie budowaliśmy od lat. Naturalnie nie zaprzestajemy dalszych poszukiwań. Monitorujemy rynek, ale nie robimy zakupów za wszelką cenę, bo nie ma takiej presji - zaznacza.
Jednak wszelkie pozytywne nastawienia mogą się wkrótce zmienić, bo eksperci przyznają, że branża budowlana działa ostatnio w nieprzewidywalnych warunkach. - Tego kryzysu nie można było przewidzieć, a co za tym idzie – przygotować się do niego. Pandemia koronawirusa uderzyła w krótkim czasie w zasadzie we wszystkie branże – w tym branżę budowlaną - zaznacza Marek Sprengel, prezes firmy Awilux. Jego zdaniem pandemia przyniosła zupełnie inny rodzaj kryzysu niż ten finansowy z lat 2008-2012.
- Obecnie mamy do czynienia z nieznanym nam dotąd kryzysem psychologicznym. Strach o zdrowie, niewiedza dotycząca długości trwania załamania oraz zastoju, a także problemy finansowe wielu osób prywatnych i przedsiębiorców sprawiają, że decyzje zakupowe i inwestycyjne odkładamy na bliżej nieznaną nam przyszłość. Branża budowlana staje przed problemem wycofania się potencjalnych inwestorów z decyzji biznesowych oraz możliwymi ograniczeniami wprowadzanymi przez polski, jak i zagraniczne rządy
Dotyczy to nie tylko eksportu, ale przede wszystkim przepływu ludzi i towarów. – Brak dostaw z Chin spowodował ogromne problemy firm produkujących panele fotowoltaiczne i inne instalacje solarne – podkreśla Adrian Ostrowski, analityk finansowy. – A to tylko wierzchołek góry lodowej – dodaje.
Eksperci uspakajają jednak, że na razie nie widać zastoju na budowach.
- Branża budowlana na chwilę obecną realizuje zamówienia z lutego i początku marca, a także wcześniejsze zlecenia złożone z odroczonym terminem realizacji – informuje prezes Sprengel. - Według mojej wiedzy, wiele inwestycji przebiega bez większych problemów, a place budów starają się zachowywać wszelkie środki ostrożności, między innymi dotyczące rozproszenia pracowników - dodaje.
Oznaki kryzysu jednak widać. - Widzimy, że w obawie przez niepewną przyszłością pierwsze firmy okienne zaczęły obniżać ceny swoich wyrobów, ale wydaje mi się, że blokada nie leży w cenie, tylko jest umiejscowiona w głowach ludzi. I chociażby okna były teraz sprzedawane za połowę ceny albo mniej, to popytu na nie będzie – zaznacza prezes Awiluksu.
To oznacza zastój. Jednak wg ekspertów, branża budowlana wróci do pełni możliwości, a tym samym do stanu sprzed pandemii, pod koniec sezonu letniego. Marek Sprengel przewiduje też, że w momencie, gdy sytuacja zacznie się stabilizować, to wszystkie firmy budowlane, a zwłaszcza wznoszące nowe obiekty, będą chciały nadrobić czas zastoju.
- Nie powinno ulegać wątpliwości, że w najbliższych tygodniach utrudnienia w urzędach, spadek sprzedaży mieszkań i ogólna niepewność – mogą odcisnąć piętno na liczbie noworozpoczynanych inwestycji. Z drugiej strony działania rządu, banków czy NBP powinny ograniczać spadek popytu na mieszkania. Do tego, jeśli przyjąć, że pandemia będzie tylko przejściowym problemem, to firmy o dobrej sytuacji finansowej powinny kontynuować wprowadzanie kolejnych inwestycji na rynek
Mieszkań, podobnie jak żywności, nie powinno więc brakować. Zwłaszcza, że jak już sygnalizowaliśmy na naszym portalu, i tu pojawiają się promocje i nowe firmy sprzedaży. - Możemy się tu uczyć od Chińczyków, którzy w okresie epidemii zaczęli po prostu handlować mieszkaniami przez internet – uważa Turek. Zaznacza też, że okres niepewności, deweloperzy już wykorzystują, aby pozyskiwać nowe działki z nadzieją, że ich właściciele będą bardziej elastyczni podczas negocjacji. - Nie ma przy tym co liczyć na wyraźne obniżki cen mieszkań. Już przykład ostatniego kryzysu pokazał, że na takie działania przyszło czekać nawet kilka lat - zaznacza.
- Jeśli deweloperom zacznie zależeć na większej sprzedaży mieszkań, to zamiast obniżek cen, najpierw zaproponują co najwyżej jakieś bonusy – tańsze pakiety wykończeniowe, darmowe miejsca postojowe albo komórki lokatorskie. Skala takich promocji powinna jednak być ograniczona. Pamiętajmy, że deweloperzy mają za sobą co najmniej 7 tłustych lat. Z tej perspektywy, nawet kilka miesięcy utrudnień związanych z koronawirusem nie wydaje się czymś, co mogłoby zatrząść rynkiem nieruchomości w Polsce