Piotr Bujak dla filarybiznesu.pl: Ostatni szczyt UE to duży sukces polskiego rządu

Polskiemu rządowi udało się uzyskać utrzymanie środków dla Polski w standardowym budżecie - na zbliżonym nominalnie poziomie do obecnego. A dodatkowo udało się uzyskać duży udział, szczególnie licząc w relacji do PKB, Fundusz Odbudowy. Łącznie mamy otrzymać w horyzoncie nowego, wieloletniego budżetu oraz ze wspomnianego Funduszu, 160 mld euro. Będzie to - powtórzę - więcej, nawet w relacji do szybko rosnącego PKB w Polsce, niż w dotychczasowym budżecie. Mimo wzrostu rozmiarów naszej gospodarki będziemy mieli jeszcze silniejszy impuls rozwojowy dzięki środkom unijnym, niż w poprzednim budżecie.

Maciej Pawlak: Czy rezultaty ostatniego szczytu Unii Europejskiej wskazują, że nasze postulaty zostały uwzględnione? Czy z naszego punktu widzenia obrady zakończyły się sukcesem Polski?

Piotr Bujak, Główny Ekonomista i Dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych PKO Banku Polskiego: Nasze interesy zostały jak najbardziej uwzględnione. A przecież nie chodziło tu o „zwyczajny” budżet unijny na kolejną perspektywę finansową, który prawdopodobnie, nominalnie byłby podobny do poprzedniego, co oznacza, że w relacji do PKB Polska dostałaby mniej środków niż w poprzednich budżetach. Nawet bez zmiany struktury tego budżetu. A mówiono przecież, że jego struktura musi się zmienić.

W jakim kierunku?

Po pierwsze mówiono, że duża część środków powinna zostać skierowana na realizację celów klimatycznych (a Polska chce w tym przypadku iść w nieco innym kierunku, wolniej niż cała Unia - więc mogłyby być problemy z wykorzystaniem odpowiednio dużych środków na ten cel w naszym kraju). A ponadto mówiono, że więcej środków powinno popłynąć do krajów najbardziej dotkniętych poprzednim kryzysem: Włoch, Hiszpanii, Grecji, Portugalii. Wobec tego było wielce prawdopodobne, że w relacji do PKB Polska w tym wieloletnim budżecie otrzyma nawet 20-30 proc. mniej środków, niż w tym wciąż obowiązującym. Miałoby to negatywne skutki dla średnioterminowych perspektyw polskiej gospodarki w dekadzie rozpoczynającej się w 2021 r. Przyjmując, że mogliśmy mieć do czynienia z taką właśnie sytuacją, to obecny wynik szczytu UE z punktu widzenia naszego kraju jest fantastyczny.

Co się na to złożyło?

Polskiemu rządowi udało się uzyskać utrzymanie środków dla Polski w standardowym budżecie - na zbliżonym nominalnie poziomie do obecnego. A dodatkowo udało się uzyskać duży udział, szczególnie licząc w relacji do PKB, Fundusz Odbudowy. Łącznie mamy otrzymać w horyzoncie nowego, wieloletniego budżetu oraz ze wspomnianego Funduszu, 160 mld euro. Będzie to - powtórzę - więcej, nawet w relacji do szybko rosnącego PKB w Polsce, niż w dotychczasowym budżecie. Mimo wzrostu rozmiarów naszej gospodarki będziemy mieli jeszcze silniejszy impuls rozwojowy dzięki środkom unijnym, niż w poprzednim budżecie. W mojej ocenie oznacza to duży sukces polskiego rządu, który przecież negocjował w trudnych warunkach. 

To znaczy?

Wśród polityków unijnych panował przecież spór co do pewnych reform podejmowanych w naszym kraju, i to nie natury gospodarczej. Przy tym kondycja naszej gospodarki nie stanowiła przedmiotu żadnego sporu. Przecież Komisja Europejska bardzo docenia rezultaty naszej gospodarki. Przedstawiała w ostatnich latach, a także obecnie, najlepsze dla nas prognozy. Docenia naszą stabilność makroekonomiczną w swojej procedurze monitoringu nierównowag makroekonomicznych. Choć przy tym powstawały spory dotyczące innych kwestii, np. przestrzegania praworządności. To nie ułatwiało polskiemu rządowi prowadzenia negocjacji dotyczących nowego budżetu. Ponadto partnerzy unijni dostrzegli boom gospodarczy w Polsce w ostatnich latach. To osłabiało naszą pozycję w tych negocjacjach.

Paradoksalnie...

Bo mogli przecież używać argumentu: za dużo dostajecie, rośniecie zbyt szybko. A my w tym samym czasie mamy problemy: stagnację, rosnące bezrobocie i wzrost długu publicznego na południu Europy. A więc Polsce należałoby zabrać część środków i przesunąć je na południe. Wobec tego faktycznie nasze sukcesy gospodarcze paradoksalnie utrudniały te negocjacje. W dodatku relatywnie dobra sytuacja pandemiczna nie zachęcała specjalnie do tego, by to właśnie nad Wisłę kierować duże środki. Zatem „stara” Europa dysponowała argumentami, które mogły spowodować redukcję środków dla Polski. Ale najwyraźniej polski rząd potrafił skutecznie, efektywnie przekonać partnerów unijnych, że środków dla Polski, a także krajów naszego regionu Europy, powinno być nadal dużo, a nawet jeszcze więcej, niż dotychczas. To wróży dobrze perspektywom polskiej gospodarki. I nie tylko. Zwróciłbym przy okazji uwagę na regionalny wątek.

No tak. Polska To także jeden z krajów Europy Środkowo-Wschodniej...

Właśnie. To pozwala, w powiązaniu ze środkami z Funduszu Trójmorza, bardzo efektywnie i skutecznie rozwijać gospodarczo nasz region Europy i zmniejszać jego lukę rozwojową w stosunku do rozwiniętych krajów zachodnioeuropejskich, przede wszystkim w zakresie infrastruktury różnego rodzaju: transportowej, energetycznej, czy teleinformatycznej. 

Jak zareagowały giełdy europejskie na rezultaty ostatniego szczytu unijnego?

Mamy pozytywne reakcje. Doszło do bardzo dużych wzrostów wykresów akcyjnych. A ponadto do umocnienia euro i innych unijnych walut, w tym złotego. Choć rynki już wcześniej wyceniały optymistyczny scenariusz dla Europy, to już w ostatnich dwóch miesiącach, od połowy maja, gdy pojawiły się wstępne propozycje kształtu nowego budżetu i Funduszu Odbudowy - francusko-niemieckie, a następnie - Komisji Europejskiej, indeksy europejskie zachowywały się lepiej niż amerykańskie. I ta dobra passa trwa. Nie ma więc efektu: „kupuj plotki i sprzedawaj fakty”. Wiemy jaki jest wynik szczytu, jakie będą pieniądze na kolejny budżet. A swego rodzaju euforia na rynku europejskich aktywów nadal trwa.

Czy fakt, że część środków z nowego budżetu i Funduszu Odbudowy zostanie przeznaczona na cele „zielonego ładu” nie zmniejszy znacząco możliwości wykorzystywania tych środków w naszym kraju na inne cele?

Moim zdaniem nowe, dodatkowe środki na transformacje energetyczną, nie zredukują środków na inne cele. Natomiast istnieje inne ryzyko: właściwego wykorzystania w Polsce tych środków na transformację energetyczną, a więc, że być możemy sobie w pełni z tym wykorzystywaniem nie poradzimy. Ale z biegiem czasu, jeżeli jakieś problemy się pojawią, powinny być do pokonania.

W ostatecznej wersji budżetu, w stosunku do pierwotnie przedstawianej, więcej środków unijnych ma zostać przekazywanych w formie pożyczek, a nie - bezzwrotnych grantów. Czy nie będzie to problemem dla Polski?

Ja to postrzegam, jako „szklankę do połowy pełną”. Dla mnie istotne jest tych 390 mld euro dodatkowych grantów, w tym 124 mld euro dla samej Polski. To jest świetna wiadomość. A to, że będą dodatkowe instrumenty dłużne - to jest kolejna dobra wiadomość. Myślę, że sobie z tym poradzimy. Uważam, że przynajmniej w niektórych obszarach instrumenty zwrotne, zwłaszcza gdyby były one trwałe, gdyby z nich np. można było utworzyć fundusze, które będą funkcjonowały w nieskończoność, a więc, że te fundusze mogłyby tworzyć coś w rodzaju banku rozwoju, to nawet mogłoby okazać się lepsze, niż same dotacje. To bowiem mogłyby być pieniądze, pracujące dłużej. W zależności od tego, jakie okażą się szczegółowe rozwiązania, to ta zwiększona pula na pożyczki, nie musi okazać się więc gorszym sposobem przekazywania unijnych środków dla Polski. Może okazać się nawet bardziej efektywna.

Premier Morawiecki zapewniał co prawda, że w ostatecznej wersji uzgodnień budżetowych nie będzie bezpośredniego powiązania przyznawania środków unijnych Polsce czy Węgrom z oceną praworządności w tych krajach. Jednak pewne zapisy na ten temat znalazły się w komunikatach po szczycie. Czy widzi Pan jakieś zagrożenia z tego tytułu dla naszego kraju? Czy jest to swoisty polityczny straszak wobec Polski ze strony liberalno-lewicowych rządów zachodnich?

Trzeba pewnie byłoby te zapisy jeszcze szczegółowo przeanalizować. Premier Morawicki zwracał uwagę na to, że szczegóły funkcjonowania tego mechanizmu tak naprawdę będą dopiero doprecyzowywane. A zdecyduje o tym Rada Europejska. I to w sposób jednomyślny. A jeśli tak jest, to wszystko przed nami. Byłoby to zresztą zgodne z tym, co wcześniej mówiono, że Niemcy chcąc osiągnąć porozumienie już w trakcie ostatniego weekendu, na obecnym szczycie, nie będą stawiać na rozstrzyganie kwestii praworządności już natychmiast, ale poprą „naszkicowanie” porozumienia w tej sprawie, a de facto miałoby ono być osiągnięte w późniejszym terminie. Ale na razie szczegóły pozostają w sferze domysłów. Nie chciałbym więc na razie w tej kwestii spekulować. 
 

Źródło

Skomentuj artykuł: