Potrzebna jest promocja regionu, by zachęcić turystów do przyjazdu w rejon Puszczy Białowieskiej - mówili w piątek zgodnie w Białowieży (Podlaskie) przedstawiciele branży turystycznej . Od 1 lipca ponownie, po 10 miesiącach zamknięcia strefy przy granicy z Białorusią, turyści mogą ponownie tam przyjeżdżać.
Wczesnym popołudniem w Białowieży widać było znacznie więcej osób niż rano i przed południem. Pierwsi turyści odwiedzili to miejsce, ale - jak oceniają - miejscowi przedsiębiorcy prowadzący różną działalność nastawioną na turystów - jest ich mało, ale najważniejsze, żeby po prostu byli.
Miejsce w centrum Białowieży - z pięknym widokiem na dwór w Parku Pałacowym - gdzie są stoiska z pamiątkami, gospoda, odwiedzali w piątek pierwsi turyści. Z każdą godziną było widać, że ich przybywa, ale nie ma mowy o tłumach. Otwarte były tylko niektóre stoiska z pamiątkami, pojedyncze budki z lodami. Za niektórymi straganami bezpośrednio widać wojskową siatkę, którą otoczony jest teren w centrum Białowieży, który wciąż zajmuje wojsko.
Na ulicach Białowieży widać cały czas jeżdżące pojazdy wojskowe, innych służb, również ciężarówki dowożące metalowe przęsła do budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej.
Rozmów z dziennikarzami miały dość panie, które rozstawiały stoiska z regionalnym miodem. Mówiły, że nie wiedzą, co będzie dalej. "Niech turyści po prostu przyjadą" - mówiły.
Przedsiębiorca Andrzej Dowbysz z "Gospody Pod Żubrem" , która jest położona między dwoma miejscami w centrum Białowieży, gdzie stacjonuje wojsko mówi, że na powitanie turystów, ale i dla mieszkańców, którzy przez 10 miesięcy żyli w zamkniętej strefie, organizuje wieczorem trzydniowe święto pod nazwą "Impreza w koszarach" w nawiązaniu do stacjonującego obok wojska.
"Trochę przewrotnie, ale jak już płakać nie będziemy, to musimy się też trochę pośmiać po tych 10 miesiącach (…) także my jesteśmy pozytywnie nastawieni”- mówi Dowbysz. Przedsiębiorca liczy na to, że przyjadą chociażby turyści na weekendy lub ci, którzy nie chcą pojechać nad zatłoczone morze czy w góry. Powołując się na rozmowy z kolegami przedsiębiorcami z Białowieży powiedział, że są informacje o tym, że w kwaterach może być zajętych ok. 10 procent miejsc. Dodał, że wie też, że niektórzy nie otworzą swoich obiektów, bo nie mają pracowników.
"Na razie jest taki trochę miszmasz"– powiedział Dowbysz pytany o ocenę sytuacji. Podkreśla, że najbardziej potrzebni są po prostu turyści i powrót do sytuacji sprzed pandemii. Dowbysz wskazał, że gdy kilka lat temu mówiło się dużo o korniku drukarzu w Puszczy Białowieskiej, turyści jednak przyjeżdżali i liczy na to, że teraz także przyjadą. „Niektórzy się śmieją, że niedługo będziemy sprzedawać pamiątki, zamiast żubrów to będzie mur taki, jak chiński, z gipsu oczywiście, albo z drewna i dlatego myślimy, że pomimo, że tutaj jest wojsko, to i tak turyści będą przyjeżdżać, bo Białowieża chyba znów jest na topie jeżeli chodzi o liczbę wyszukiwań w internecie” - dodał przedsiębiorca.
Podkreśla jednak, że póki co są nawet kłopoty z parkowaniem w centrum Białowieży, bo główny parking zajmuje wojsko. Wskazał także że, że potrzebna jest informacja o tym, co będzie dalej, np. czy w Białowieży zostanie wojsko, jakie są plany na pozytywną promocję regionu.
Pojedyncze rodziny, grupę turystów można było spotkać przed południem przy głównej bramie prowadzącej do Parku Pałacowego Białowieskiego Parku Narodowego. Z grupą przyjechała spod Jarocina pani Alicja. Dziennikarzom powiedziała, że plan na tegoroczny wyjazd do Podlaskiego był już przed rokiem. "Troszeczkę niepewnie, ale się wybraliśmy (...) Do samego końca czekaliśmy aż będzie otwarte" – dodała.
Do Parku Pałacowego przyjechała także np. rodzina z Izraela. Młody chłopak, Jonatan powiedział, że mają świadomość sytuacji politycznej, jaka ma miejsce na wschodzie, ale przyjechali zobaczyć Puszczę Białowieską, pierwotny las i żubry.
Od kilku dni w okolicy na wakacjach jest z rodziną pan Marek spod Piaseczna. Wynajęli dom w Koszelach w gminie Orla. W piątek przyjechali do Białowieży. „Gdzie pan widzi te wozy wojskowe, ja widzę dziennikarzy” - powiedział pan Marek i dodał, że ma świadomość, że blisko jest granica państwa i trzeba rozumieć, jaka jest sytuacja na świecie. Pytany o to co jest dla niego tutaj jako turysty ważne odpowiedział, że przyroda. "Jakichś specjalnych dylematów my nie mieliśmy"- dodał.
"Tak jak widać, turystów nie ma, ale jest piątek być może przyjadą dopiero po południu. Nie przewidujemy tłumów, więc zobaczymy, co się będzie działo. Ludzie planują sobie wczasy dużo wcześniej" – powiedział PAP Robert Latawiec z PTTK w Białowieży. Dodał, że na weekendowych turystów organizatorzy turystyki liczą najbardziej, ale trudno im przewidzieć, czy będą chcieli przyjeżdżać inni.
Latawiec dodał, że dzwonią w piątek do PTTK pojedyncze osoby z kraju i zagranicy, ale jest ich bardzo mało w porównaniu z tym, jak było np. przed rokiem, gdy turyści chętnie przyjeżdżali po zniesieniu ograniczeń spowodowanych pandemią. "Dziś, a rok temu to jest niebo a ziemia, jak jeden do stu" - dodał i wskazał, że bez pomocy władz regionalnych i państwowych, kampanii promocyjnej w kraju i za granicą, wszystkim będzie trudno.
„Lokalne organizacje same sobie nie poradzą, bo tu chodzi o pieniądze, duże pieniądze, a teraz ludzi do Polski ściągnąć to nie jest tak łatwo. Druga rzecz, że sytuacja na Ukrainie także swoje robi, więc to nie będzie łatwa sprawa – podsumował Robert Latawiec.
"Wiem co było, wiem co jest i mniej więcej wiem co będzie” – powiedział o sytuacji przedsiębiorca prowadzący Hotel Białowieski Marek Czarny. Podkreśla, że turystyka, jej organizacja ale i prowadzenie biznesu to proces. "To nie jest tak, że się zapala światło i gasi światło" - mówi. Podkreśla, że część przedsiębiorców nie dostała dotychczas żadnych rekompensat za niemożliwość prowadzenia działalności, gdy obowiązywał najpierw stan wyjątkowy, a potem zakaz przebywania na określonym terenie przy granicy.
Czarny postuluje także wprowadzenie specjalnego bonu turystycznego do wykorzystania właśnie w rejonie przygranicznym, co byłoby według niego najlepszą metodą na promocję tego miejsca i zachęcenie turystów by przyjechali właśnie tu. "I wtedy Polacy przyjadą, zostawią troszkę pieniążków, będzie obłożenie, będzie ruch" – dodał Czarny. Dodał, że pomoc jest potrzeba "już, a nie za rok".