Jeszcze nigdy Polacy nie kupili tylu detalicznych obligacji skarbowych, co w 2021 r. Dotychczasowy rekord z 2020 r. został tym samym poprawiony o ponad połowę. Powody? Słabość lokat, inflacja i niechęć do ryzyka. W br. trudno będzie pokonać ten rekord - przewiduje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
W samym tylko grudniu ub.r. kupiliśmy detaliczne obligacje skarbowe warte prawie 3,5 mld zł. W każdym z miesięcy rodacy kupowali obligacje warte od 3 do 4 mld zł. W sumie w całym ubiegłym roku nabywców znalazły papiery warte aż 43,3 mld zł.
Jest to przede wszystkim efekt poszukiwania przez nas sposobu na bezpieczne inwestowanie. Przez większą część roku oferta rządowych papierów była ponadto znacznie lepsza niż to co oferowały banki na lokatach. Bardzo ważną motywacją przy zakupach obligacji była też chęć ochrony kapitału przed inflacją. Na tej triadzie - słabych lokatach, inflacji i poszukiwaniu bezpieczeństwa w ostatnich miesiącach korzystały nie tylko obligacje, ale też nieruchomości czy złoto - uważa Turek.
Według Turka niestety większość inwestorów może się na detalicznych papierach zawieść. Chodzi o to, że najczęściej naliczone odsetki nie pozwolą pokonać spodziewanej inflacji. Sprawa jest oczywista w przypadku obligacji 3-miesięcznych i 2-letnich. Nadzieję na utrzymanie siły nabywczej kapitału dają dopiero papiery cztero- czy dziesięcioletnie. Problem w tym, że jest to możliwe o ile inflacja nie będzie zbyt wysoka, a dziś większość prognoz mówi o tym, że ze wzmożoną inflacją szybko się nie pożegnamy.
Chodzi o to, że co prawda oprocentowanie papierów czteroletnich i dłuższych rośnie wraz ze wzrostem inflacji, ale w pierwszym roku też nie mamy szans na realny zysk. Dlaczego? Załóżmy, że w grudniu 2021 r. kupiliśmy obligację 10-letnią. Po roku zarobimy 1,7% (minus podatek od zysków kapitałowych). To niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że wg. wstępnych prognoz NBP w 2022 r. inflacja ma wynieść aż 7,6%. Podobnie Polski Instytut Ekonomiczny przewiduje, że w 2022 r. wzrost cen dóbr i usług opiewać będzie na około 7,3% (prognoza formułowana jeszcze w grudniu 2021 r.). Jeśli te przewidywania się sprawdzą, to już w pierwszym roku dziesięcioletniej inwestycji nasze oszczędności stracą na wartości prawie 6% (realnie, czyli po potrąceniu inflacji).
Wydawałoby się, że to już koniec problemów, bo w kolejnych latach będziemy już tylko realnie zarabiać pokonując inflację. Ale niestety i to nie musi być prawda. Chodzi o to, że przy zbyt dużej inflacji nasza dodatkowa marża zysku (np. 1 pkt. proc. w przypadku obligacji dziesięcioletnich) zostanie zjedzona przez opodatkowanie. Trzeba bowiem pamiętać, że Minister Finansów od zysków z obligacji skarbowych też zażąda podatku.
Reasumując faktyczna zdolność obligacji do utrzymania siły nabywczej pieniędzy jest mocno ograniczona. W praktyce obligacje czteroletnie chronią nas przed inflacją na poziomie około 2%. Dziesięciolatki potrafią uchronić przed wzrostem cen w tempie 3,5% rocznie. Dopiero obligacje dwunastoletnie chronią przed inflacją na poziomie około 5%. Są to jednak papiery przeznaczone dla osób otrzymujących świadczenie 500+, a na ich zakup można wydać tylko tyle ile otrzymano w ramach świadczenia wychowawczego.
Według eksperta fakt, że w ostatnich miesiącach wyraźnie wzrosły stopy procentowe NBP powinien doprowadzić do podwyżki oprocentowania detalicznych obligacji skarbowych. Przez lata powiązanie między tymi wartościami było bardzo mocne. Nawet więcej - dzisiejszy poziom podstawowej stopy procentowej NBP uzasadnia nawet podwojenie oprocentowania papierów cztero- i dziesięcioletnich.
Trudno jednak liczyć na tak wyraźną zmianę, póki spodziewana za rok inflacja nie zmaleje (od niej zależeć będzie oprocentowanie w drugim roku inwestycji), a sprzedaż detalicznych obligacji jest bliska rekordów. Dopiero jej spadek może być sygnałem dla rządu, aby poprawić ofertę długu kierowaną do inwestorów indywidualnych. Przybliżamy się do takiej decyzji wraz z tym jak rośnie konkurencja ze strony coraz lepiej oprocentowanych lokat bankowych. Nie bez znaczenia jest też to, że dziś rządowe papiery dziesięcioletnie notowane na rynku mają już rentowność przekraczającą 4% w skali roku - kończy Bartosz Turek.