Polska Grupa Zbrojeniowa rośnie w siłę

Wobec związanego z wojną na Ukrainie zwiększenia zamówień i kolejnych planów MON, Polska Grupa Zbrojeniowa musi się skupić na zwielokrotnieniu produkcji; za kilka lat będą możliwe wspólne konstrukcje z Koreą Południową - powiedział prezes PGZ Sebastian Chwałek.

Podkreślił, że licencyjna produkcja armatohaubicy K9, której zakupu dotyczy jedna z umów ramowych podpisanych ostatnio przez MON, nie odbędzie się kosztem produkcji kolejnych armatohaubic Krab, a przy przyszłej wspólnej konstrukcji będzie można wykorzystać doświadczenia obu krajów. Dodał, że gdyby Republika Korei potrzebowała wsparcia, PGZ będzie gotowa produkować także na jej potrzeby.

"Podpisane ostatnio umowy ramowe dają asumpt, byśmy w ramach umów wykonawczych stali się producentami całych wozów – czołgów K2 i armatohaubicy K9. Będzie to znaczne wyzwanie logistycznie, technologicznie i organizacyjnie dla naszych spółek, ale my się go nie boimy. Oczekiwaliśmy, że nadejdzie moment, w którym nasze zdolności produkcyjne będą musiały zostać zwielokrotnione" – powiedział PAP Chwałek, nawiązując do umów zakładających zakupy koreańskich armatohaubic, czołgów i samolotów.

Dodał, że MON oczekuje od Grupy "nawiązania aliansu technologicznego, który zaowocowałby przygotowaniem wspólnego rozwiązania". "Produkcja AHS Krab trwa, a obok niej będzie rosnąć produkcja haubic K9. Krab będzie nadal wytwarzany w znacznych ilościach, równocześnie z K9" – zaznaczył.

"Krab świetnie się sprawdza na polu walki w Ukrainie; Koreańczycy mają specyficzne rozwiązania zastosowane w K9. Dzięki wspólnemu wykorzystaniu zdolności, wiedzy inżynierskiej i potencjału obu naszych koncernów możemy opracować produkt najwyższej jakości, bezkonkurencyjny na rynku europejskim i światowym" – ocenił Chwałek. Przypomniał, że "protoplastą podwozia Kraba był układ zastosowany w K9, jednak inżynierowie z HSW poświęcili setki godzin pracy, by zmodyfikować zawieszenie tak, by bardziej odpowiadało oczekiwaniom naszych żołnierzy, co w efekcie skutkowało opracowaniem kompletnej platformy".

Według prezesa PGZ można się spodziewać wymiany doświadczeń między obu producentami samobieżnych armatohaubic. "Budowa wspólnego wozu to kwestia kilku lat. Na początku musimy się skupić na zwielokrotnieniu produkcji. W 2025 r. powinniśmy być już przygotowani na pełnoskalową produkcję tak, by rok później dostarczać pierwsze egzemplarze czołgów i armatohaubic K9, które zostaną wyprodukowane w kraju" - powiedział prezes PGZ.

"Musimy się też przygotować do produkcji czołgu, którego wojsko oczekuje w liczbie przynajmniej tysiąca sztuk, co wiąże się z budową 300-tysięcznej armii, a także z potrzebami ustanowienia odpowiedniego buforu sprzętowego" – dodał.

"Mamy świadomość, że zwielokrotnienie produkcji będzie wymagać od Grupy zwiększenia zatrudnienia. Trwają analizy, gdzie najlepiej ulokować produkcję, mamy kilka potencjalnych lokalizacji. Kryterium specjalizacji zakładów nie wystarczy, bo kluczowym elementem są ludzie" – podkreślił Chwałek. Wskazał na działania zmierzające do kształcenia i zatrudnienia potrzebnych fachowców. Dodał, że rozmowy z Koreańczykami dotyczą też automatyzacji jako sposobu na zwiększenie produkcji.

Prezes PGZ nawiązał też do możliwości włączenia do Grupy kolejnych zakładów. "Rozważamy możliwości wykorzystania potencjału wszystkich zakładów PGZ, ale też takich zakładów jak Cegielski. Firma jest zlokalizowana w Poznaniu, w sąsiedztwie naszych Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych, specjalizujących się w obsłudze ciężkiego sprzętu pancernego i pomocniczego. Trwają prace prawno-formalne prowadzące do przejęcia spółki Cegielski przez PGZ. Cegielski dysponuje wielkogabarytowymi obrabiarkami, które można by wykorzystać przy produkcji armatohaubic i czołgów, ale jeszcze tego nie przesądzamy, musimy je zweryfikować pod kątem kompatybilności z koreańskimi liniami produkcyjnymi" – zastrzegł Chwałek.

Podkreślił, że "Cegielski to także ludzie, którzy mają do czynienia z ciężkim sprzętem". "Nie chcielibyśmy tracić tak wykwalifikowanego personelu, a pracy jest naprawdę dużo – zarówno przy planowanych kontraktach z Koreą, jak i produkcji konstruowanych przez nas wozów, nowego pływającego bojowego wozu piechoty Borsuk, pojazdu minowania Baobab czy - wkrótce - niszczyciela czołgów" – powiedział prezes PGZ.

Wyraził nadzieję, że w przyszłym roku zapadnie decyzja o seryjnej produkcji Borsuka, jeśli po próbach nie będzie znaczących dodatkowych uwag wojska. "Zależy nam, aby Siły Zbrojne RP mogły jak najszybciej poznać cztery dodatkowe prototypy, żeby żołnierze mogli je sprawdzić nie tylko na testach w ramach dotychczasowych procedur badawczych, ale i w jednostce. Zależy na tym wicepremierowi Mariuszowi Błaszczakowi, który często powtarza, że wojsko oczekuje, by Borsuk jak najszybciej wszedł do użytku" – podkreślił Chwałek.

Zaznaczył, że PGZ rozważa też współpracę z Koreą Południową przy innych projektach niż czołgi, samobieżna artyleria i samoloty, których dotyczą zawarte pod koniec lipca umowy ramowe.

"Są też inne segmenty, którymi się interesujemy, jak koreańskie kompetencje w zakresie kołowych transporterów opancerzonych a także systemy, którymi interesuje się wojsko, w tym pojazdy gąsienicowe i artyleria rakietowa" – powiedział.

Przypomniał, że PGZ jest także zaangażowana w projekty realizowane z Wielką Brytanią i USA np. związane z obroną powietrznej. "Wszystkie te decyzje przyspieszyły z oczywistych powodów – za wschodnią granicą mamy otwartą wojnę, Rosja jest państwem nieprzewidywalnym, jeśli chodzi o decyzje władz. Musimy się przygotować na wszelkie scenariusze. Podejmowanie przez państwo decyzji w odpowiednim czasie ma od nas odsunąć ryzyko agresji, a jeżeliby do niej doszło, a musimy być do tego przygotowani, musimy mieć się czym bronić. Tu konieczne jest także przygotowanie przemysłu, żeby w sytuacji kryzysowej pełnił funkcję sprawnie działającego centrum serwisowo-remontowego" – zauważył.

"Równie szybko jak pojazdy pancerne rozwija się inna gałąź naszej działalności – systemy obrony powietrznej: Narew, "mała" Narew, deklaracje Agencji Uzbrojenia dotyczące zwiększenia zdolności Pilicy i oczywiście druga faza programu Wisła – to projekty na zupełnie inną skalę. Oprócz elementów, które już wytwarzamy - wyrzutnie kontenery, część radarów – praca przy tych projektach zaowocuje przekazaniem nowych technologii związanych z produkcją rakiet" - zapowiedział Chwałek.

Nawiązując do planowanego zakupu samolotów szkolno-bojowych FA-50 dodał, że umowa ramowa zakłada, że "docelowo w Polsce, na przykład w WZL-2 (Bydgoszcz, Warszawa) będziemy zdolni do pełnego serwisu MRO (konserwacja, naprawy, remonty)". "W kolejnym etapie będziemy mogli się zaangażować w produkcję podzespołów, komponentów” – ocenił Chwałek.

Dodał, że przewidywane dostarczenie pierwszych trzech eskadr (48 samolotów) przez producenta koreańskiego, umożliwi PGZ przygotowanie się, przeszkolenie personelu, "bo w lotnictwie certyfikacja i nabywanie kompetencji to proces dużo dłuższy niż przy sprzęcie lądowym". "Biorąc pod uwagę, że WZL-2 są już dziś podstawowym operatorem wszystkich samolotów polskich Sił Powietrznych, łatwo będzie rozszerzyć ich kompetencje o nowy rodzaj maszyny" – ocenił prezes PGZ. Dodał, że podobieństwo wielu systemów zastosowanych z FA-50 i F-16 będzie sprzyjać szybkiemu przeszkoleniu personelu technicznego i zdolności do świadczenia wojsku pełnego serwisu.

Jak zaznaczył, plany rozwoju PGZ wiążą się też z zakupem fregat Miecznik. "Przewidujemy utworzenie kolejnych około 2000 miejsc pracy, nie tylko bezpośrednio w stoczniach i naszych spółkach, ale i u kooperantów. Stoczni nie rozbudowujemy tylko dla budowy Mieczników; z partnerem brytyjskim rozmawiamy nie tylko o trzech okrętach dla Polski. W Europie jest kilka postępowań na tego typu jednostki. Projekt brytyjski jest jednym z najlepszych, a tamtejsza stocznia ma pełny portfel zamówień. Biorąc również pod uwagę fakt, że nasza wersja jest silnie uzbrojona - a takie też są potrzeby innych marynarek wojennych, tj. duże, silnie wyposażone, wielozadaniowe jednostki – jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy mieli więcej pracy niż nam się wydawało" – podkreślił.

"Tempo więc trzeba zwiększać, bo mamy świadomość naszego położenia w Europie – jesteśmy najliczniejszym, największym krajem na wschodniej flance NATO, mamy za sobą silne plecy, ale sami musimy również mieć zarówno mocną tarczę, jak i ostry miecz" – dodał Chwałek.

"Zmienia się nasza długofalowa perspektywa, stąd alians z Koreą. Jednocześnie przygotowujemy się, by osiągnąć w ciągu około dwóch lat pełne zdolności i szybko ustanowić wysokie tempo produkcji" – zadeklarował. "Porozumieliśmy się także, w jaki sposób możemy wykorzystać nasz potencjał na rzecz innych kontraktów w regionie. Naturalnie, gdyby coś się wydarzyło u naszych koreańskich partnerów, my zaangażujemy się w produkcję na ich potrzeby. Korea Południowa ma podobne problemy geopolityczne, a wyznaje te same zasady co my, zarazem jest to partner uczciwy i wiarygodny, chociaż, nie ma co ukrywać, trudny w negocjacjach" – zaznaczył.

"Są też inne projekty, niektóre już ogłoszone, inne negocjowane. Czekaliśmy na nie latami, w końcu są. Z jednej strony cieszymy się, z drugiej mamy świadomość wyzwań. To jednak ambicje są motorem napędowym rozwoju, na którym bardzo polskiej zbrojeniówce zależy. W PGZ dokonało się wiele zmian, oczywiście na lepsze – w mentalności zespołu, w funkcjonowaniu organizacji. Nasi ludzie mają olbrzymi zapał do pracy, determinację i zaangażowanie, ale też wiedzę i umiejętności, które często trudno gdzie indziej znaleźć" - powiedział prezes PGZ.

Pod koniec lipca wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zatwierdził umowy ramowe między Agencją Uzbrojenia a południowokoreańskimi przedsiębiorstwami na czołgi K2, armatohaubice K9 i lekkie myśliwce FA-50. Umowy ramowe mają zostać uzupełnione umowami szczegółowymi dotyczącymi cen i dostaw. Planowany kontrakt czołgowy podzielono na dwa etapy. W pierwszym zakłada się zakup 180 czołgów (dostawy rozpoczną się jeszcze w tym roku), a drugi etap to ponad 800 czołgów w standardzie K2PL; w 2026 r. ma ruszyć produkcja w Polsce. także w tym roku Polska ma otrzymać pierwsze armatohaubice K9. Tę umowę także podzielono na dwie fazy - pierwsza przewiduje dostawę 48 dział, dostawy kolejnych ponad 600 haubic mają następować od 2024 roku, a od 2026 r. armatohaubice mają być produkowane w Polsce. Na połowę przyszłego roku przewidziano dostawę pierwszych 12 FA-50.

Źródło

Skomentuj artykuł: