Handel, przemysł i telekomunikacja - to branże, które zaraz po sektorze finansowym, czekają na spłatę największych kwot ze strony polskich firm. Łącznie z nieuregulowanych rachunków i faktur mają do odzyskania ponad 2 mld zł i to najczęściej nie od najmniejszych, jednoosobowych firm, ale od większych przedsiębiorstw - wskazuje Krajowy Rejestr Długów Biuro Informacji Gospodarczej.
Na koniec lipca br. łączna kwota zadłużenia polskiego biznesu odnotowana w Krajowym Rejestrze Długów sięgała 11,5 mld zł. Największą część tej kwoty, prawie 63 proc., stanowią zobowiązania wobec firm z sektora finansowego (banków, firm windykacyjnych, leasingowych, faktoringowych i ubezpieczeniowych). Łączna suma tych zaległości to ponad 7,3 mld zł. Poza firmami z sektora finansowego polskie przedsiębiorstwa z innych branż czekają na odzyskanie 4,2 mld zł od ponad 178 tys. dłużników. Średnio jedna zadłużona wobec nich firma ma do oddania kontrahentom blisko 24 tys. zł.
Poza sektorem finansowym, najbardziej poszkodowaną branżą jest handel. Ma do odzyskania łącznie 1,1 mld zł od nierzetelnych kontrahentów. Blisko pół miliarda zł przedsiębiorcy są winni firmom przemysłowym. Na zwrot 387 mln zł czekają firmy telekomunikacyjne, dalej budowlane (341 mln zł) i wynajmujące maszyny oraz pojazdy (305 mln zł). Po ponad 200 mln zł mają do odzyskania firmy energetyczne i transportowe.
- W pandemii cały sektor handlowy musiał mierzyć się z ograniczeniami działalności lub całkowitym zamknięciem. Dodatkowym obciążeniem dla handlowców są przeterminowane należności ze strony kontrahentów, którzy opóźniają płatności lub nie płacą w ogóle. Jak wynika z naszej analizy, najbardziej poszkodowane są tu hurtownie. Te najczęściej mają stałych klientów i stosują wobec nich odroczone terminy płatności. To nadmierne zaufanie często kończy się tym, że kredytują swoim kosztem działalność nierzetelnych kontrahentów, którzy później stają się ich dłużnikami. To wszystko powoduje, że sektor handlowy plasuje się na czele listy branż, którym inne firmy najczęściej nie płacą - komentuje Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów.
Największy problem z uregulowaniem płatności B2B występuje w woj. mazowieckim. To tu najwięcej firm zalega swoim kontrahentom (na ponad 1 mld zł) i najwięcej też czeka na odzyskanie należnych im pieniędzy – ponad 1,6 mld zł. Drugie miejsce zajmuje pod tym względem śląskie. Tu również zaległości dłużników z tego regionu sięgają ponad 534 mln zł. Lokalni przedsiębiorcy mają też niewiele mniej do odzyskania, bo blisko 495 mln zł. Na trzecim miejscu plasuje się Wielkopolska z firmami zadłużonymi na przeszło 417 mln zł. Z kolei biznes z tego województwa od nierzetelnych kontrahentów dochodzi zapłaty 306 mln zł.
Co ciekawe, największe zaległości wobec firm spoza sektora finansowego mają nie jednoosobowe działalności gospodarcze, a spółki i duże przedsiębiorstwa. Najmniejsze podmioty, czyli JDG-i nie zapłaciły im 41 proc. łącznych zaległości. A do większych organizacji należy blisko 59 proc. długu wobec niefinansowych branż. Jak zauważa Adam Łącki, takie proporcje są dość wyjątkowe, bo zwykle to najmniejsze, jednoosobowe firmy są największymi dłużnikami. W całkowitej kwocie zadłużenia biznesu wobec wszystkich branż ich zaległości stanowią już 55 proc, a przedsiębiorstw 45 proc.
- W naszej praktyce rynkowej wielokrotnie spotykamy się z sytuacją, kiedy to właśnie większe przedsiębiorstwa nadużywają swojej pozycji w stosunku do mikro i małych firm, wydłużając terminy płatności lub wstrzymując zapłatę za towar lub usługę. Pandemia dodatkowo potęguje nieetyczne zachowania wśród firm, które za wszelką cenę próbują przetrwać, nie zważając na trudną sytuację swoich partnerów biznesowych. To powoduje zatory płatnicze i rodzi ryzyko bankructwa, zwłaszcza w mikro i małych przedsiębiorstwach - uważa Dariusz Szkaradek, prezes NFG.