Poseł Matusiak w rozmowie z filarybiznesu.pl: górnictwo daje nam bezpieczeństwo

Nie ma mowy o zamknięciu kopalń z powodu epidemii, nie ma takiej możliwości technicznej. Kopalnia musi pracować cały czas – mówi Grzegorz Matusiak, poseł PiS w rozmowie z Mariuszem Andrzejem Urbanke.


Premier Mateusz Morawiecki przedstawił program pomocy państwa dla przedsiębiorców, którego budżet wyniesie aż 212 mld zł. Plan pomocy dla gospodarki ma także UE, ale propozycja likwidacji lub choćby odroczenia konieczności zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla się tam nie znalazła. Jaka jest Pana opinia na ten temat?

Widać, że poszczególne kraje dużo szybciej i sprawniej reagują na problemy związane z epidemią niż UE. Wierzę, że dzięki rządowemu programowi przetrwają nie tylko duże firmy, ale i mniejsze, które zatrudniają w sumie najwięcej osób. Utrzymanie miejsc pracy jest dzisiaj najważniejsze, stąd bardzo mnie cieszy to, że jesteśmy jednym z pierwszych krajów na świecie, który zaproponował tak dużą pomoc dla firm i generalnie dla społeczeństwa. Szkoda, że UE nie działa w ten sposób – likwidacja uprawnień do emisji dwutlenku węgla dałaby gospodarce prawdziwy oddech. Dziś niepotrzebnie jesteśmy mniej konkurencyjni wobec USA i Chin ze względy na politykę klimatyczną UE. Tymczasem trzeba wybierać – albo pogodzimy się z pewnymi niedogodnościami związanymi z dłuższą pracą przemysłów uciążliwych dla środowiska i zyskamy w ten sposób dodatkowe dochody, albo zamkniemy wszystkie kopalnie i huty i będziemy mieli mniej smogu, ale też mniej podatków, energii i wielu innych dóbr wytwarzanych w zakładach energochłonnych w Polsce, Czechach czy Rumunii. 
 
W jakiej sytuacji jest obecnie górnictwom – które i przed epidemią miało sporo problemy?

Znalazło się w trudnym położeniu nie tylko ze względu na ograniczony popyt na węgiel ze strony energetyki, ale przede wszystkim z powodu forsowania przez Komisję Europejską tzw. zielonej rewolucji, która ma doprowadzić do zero emisyjnej netto gospodarki w Unii Europejskiej do 2050 roku. Śląska nie jest na nią przygotowany. Tak zwana transformacja gospodarcza z początku lat 90. ubiegłego wieku przyniosła górnictwu wielką zapaść – z 800 czynny ścian węglowych do dziś pozostało tylko 80, w 1989 r. zatrudnienie w branży wynosiło prawie 420 tys. osób, a wydobycie prawie 180 mln t, a dzisiaj to zaledwie 85 tys. górników i 60 mln t wydobycia, które nie pokrywa w pełni zapotrzebowania krajowego. Doprowadziło to zapaści wielu miast i ucieczki młodych zdolnych ludzi do innych regionów. Przez lata nic nikt nie starał się z tym zrobić, dopiero rząd PiS uzdrowił sytuację w górnictwie, przygotował Program dla Śląska i dał szansę regionowi na odbudowę potencjału. Śląskie, które kiedyś było w czołówce najbogatszych w Polsce, zostało wyprzedzone nie tylko przez Warszawę, ale i znacznie mniej liczebną Wielkopolskę. Region – kojarzony kiedyś jako główny gospodarczy motor kraju - pod względem wskaźnika PKB na mieszkańca jest obecnie czwarty w Polsce. Polityka UE, jeśli będzie konsekwentnie realizowana, doprowadzi do podobnych problemów. Nie wiem, czy śląskie społeczeństwo to wytrzyma. Komisja Europejska wyraźnie dąży bowiem do tego, aby wyeliminować węgiel z gospodarki. A to będzie dramat dla Śląska. 

Ekolodzy jednak nie odpuszczą. Co możemy w tej sytuacji robić?

Możemy chronić klimat i środowisko, ale też pamiętać, że transformacja surowcowo-energetyczna w Europie musi być solidarna. Kopalnie JSW są jednymi z najlepszych w naszym górnictwie. Jednak nie poradzą sobie z administracyjnymi obciążeniami narzucanymi przez UE, zwłaszcza że kurczy się rynek na węgiel koksowy, bo Chiny przeżywają załamanie gospodarcze. Jednocześnie takie firmy jak Fiat zamykają produkcję, co oznacza mniejszy popyt na stal – a to też problem dla JSW, wielkiego producenta koksu. UE musi więc w obecnej sytuacji bardziej odpowiedzialnie tworzyć otoczenie prawne, aby nasz sektor węglowy i energetyczny mógł się dobrze rozwijać. Węgiel ma nadal kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. A UE może wkrótce przeżyć ogromne problemy, gdy zabraknie jej energii w wyniku zamknięcia elektrowni węglowych.

W zakładach górniczych i innych spółkach na Śląsku wprowadzono działania profilaktyczne, które mają na celu maksymalne zniwelowanie możliwości zakażenia i rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jednak pojawiają się glosy, że trzeba kopalnie zamknąć na czas epidemii. Co Pan o tym sądzi?

Z moich informacji wynika, że wszystkie spółki od początku stosują procedury zalecane przez lekarzy i sanepid. Nie ma ani jednego przypadku zachorowania w kopalniach. Dzięki temu zakłady pracują normalnie i nie ma żadnych obaw o przerwanie dostaw węgla dla energetyki i prądu dla gospodarstw oraz firm. W JSW, z którą jestem związany, wszystkim pracownikom przy wejściu kontroluje się temperaturę. Zarząd JSW podjął też decyzję, że administracja może wykonywać pracę zdalnie. To dobre rozwiązanie, bo dzięki temu pracownicy mogą zająć się też dziećmi, które nie chodzą do szkoły czy przedszkola. 
Ale najważniejsze jest, że JSW – dzięki polityce rządu – nadal jest spółką państwową. Polscy górnicy, którzy pracują w Czechach mają obecnie ogromne problemy z dotarciem do pracy. Są więc w pierwszej kolejności zwalniani, bo pracodawca prywatny nie ma takich oporów jak firma państwowa.
Co do zamknięcia kopalń, to nie ma takiej możliwości technicznej. Kopalnia musi pracować cały czas. Można co najwyżej skrócić tydzień pracy, gdyby epidemia się nasilała – i np. w piątek prowadzić prace porządkowe, przygotowawcze i wietrzyć mocniej chodniki.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: