Powyborczy bilans. Co dalej z turecką gospodarką?

Cudu nad Bosforem nie było. Pozostający u władzy od dwóch dekad Recep Erdogan w drugiej turze wyborów prezydenckich ze znacznym marginesem bezpieczeństwa pokonał kandydata opozycji Kemala Kilicdaroglu. - Oznacza to, że ostatecznie rozwiewają się nadzieje na zbliżenie Turcji z Zachodem, porzucenie szalonego, niekonwencjonalnego modelu gospodarczego i powrót do łask międzynarodowych inwestorów - pisze w komentarzu do wyborów Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Wynik niedzielnego głosowania nie jest dla rynków finansowym szokiem. Największy optymizm, że Turcja wejdzie na drogę reform, panował jeszcze przed pierwszą turą głosowania, która odbyła się 14 maja. Gdy Recep Erdogan był w niej o włos od wygranej, a następnie uzyskał poparcie trzeciego z kandydatów, nadzieje na triumf opozycji prysły niczym mydlana bańka. Co to oznacza dla Turcji? - Kurs USD/TRY właściwie nieprzerwanie utrzymuje wzrostową trajektorię - komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl. - Od początku miesiąca podniósł się o ok. 3 procent, jest na rekordowych pułapach i przekracza 20,00. Należy jednak podkreślić, że taki stan rzeczy nie w pełni oddaje powagę sytuacji. Od dłuższego czasu kurs tureckiej waluty trudno postrzegać jako wypadkową rynkowych sił. Wyprzedaż liry jest sztucznie tamowana oraz ograniczana przy pomocy interwencji i licznych restrykcji w przepływach kapitału. Bez takiego wsparcia turecka waluta byłaby zdecydowanie słabsza. Faktyczny popyt na dolary i euro, czyli tzw. twarde waluty, chronicznie pozostaje niezaspokojony, a krucha, sztuczna i forsowana równowaga cały czas jest zagrożona. W pewnym momencie ponownie może przemienić się w głęboką zapaść, której najostrzejszy epizod miał miejsce w 2021 r. Spodziewamy się, że w dalszej części roku lira powinna stracić około 15 proc.

Zdaniem eksperta, w takiej sytuacji lepszym niż siła waluty papierkiem lakmusowym postrzegania sytuacji na scenie politycznej są notowania na stambulskiej giełdzie, zwłaszcza sektora bankowego. - Gdy w pierwszej części maja wzbierały nadzieje na wygraną opozycji, bankowy indeks wystrzelił o przeszło 25 proc., a najistotniejsza średnia giełdowa BIST 100 podnosiła się o ok. 15 proc. Z tamtej zwyżki do drugiej tury głosowania nie zostało nic. Na początku poniedziałkowej sesji banki na tureckim parkiecie drożeją o ok. 1,5 proc. a główny indeks rośnie 2,5 proc. Pokazuje to, że rynki z wynikiem głosowania były już pogodzone - uważa Sawicki. - Dotychczasowy bilans dwóch dekad władzy Recepa Erdogana to postępująca destabilizacja gospodarki, spirala wyprzedaży liry oraz wypychanie tureckich akcji i obligacji coraz dalej poza nawias inwestorów. Szacuje się, że od 2013 r. zaangażowanie kapitału zagranicznego w tureckie obligacje obniżyło się o 85 proc. W tym czasie lira w relacji do dolara straciła ok. 90 proc. Wyznacznikiem, czy w obozie władzy jakąkolwiek siłą dysponują reformatorskie frakcje, będzie skład nowego gabinetu. Porzucenie dotychczasowego nieortodoksyjnego kursu wydaje się jednak mało realne. W modelu, w którym panaceum na kilkudziesięcioprocentową inflację mają być niskie stopy procentowe, a państwo na każdym kroku ingeruje w procesy rynkowe, kryzys zawsze wisieć będzie w powietrzu. Tym bardziej, że przy topniejących rezerwach walutowych uzależnienie Turcji od zagranicznego kapitału i skomplikowana sytuacja w bilansie płatniczym sprawiają, że gospodarka i system finansowy są szczególnie podatne na wszelkie zewnętrzne szoki - podsumowuje eksperta.

Źródło

Skomentuj artykuł: