Przerwy w dostawach energii? Wiceminister zaprzecza

Komunikat ws. zagrożenia na rynku mocy to sygnał dla elektrowni, aby były w gotowości i produkowały prąd; nie ma on wpływu na odbiorców energii, w tym na gospodarstwa domowe - mówi wiceszefowa resortu klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.

Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) ogłosiły okresy zagrożenia na rynku mocy na piątek w godzinach 19.00–20.00 oraz 20.00–21.00.

Wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska podkreśliła, że komunikat PSE nie ma wpływu na odbiorców końcowych, w tym przede wszystkim na gospodarstwa domowe. "Krajowy system elektroenergetyczny jest w bardzo dobrych rękach. Piątkowy komunikat PSE to sygnał dla wytwórców energii, że z uwagi na warunki panujące w systemie, w tym przypadku niską wietrzność, a w związku z tym niską produkcję energii z farm wiatrowych w godzinach wieczornych, muszą być oni teraz w gotowości i dostarczać moc" - powiedziała.

Dodała, że komunikat nie ma przełożenia na bezpieczeństwo dostaw energii dla gospodarstw domowych, firm. "Prądu nam nie zabraknie" - zapewniła.

Podkreśliła, że ministerstwo stale monitoruje sytuację w systemie energetycznym. "Zwróciliśmy się wcześniej do wytwórców energii, aby niezbędne remonty przeprowadzili przed sezonem zimowym. One się powoli kończą. Większość źródeł wytwórczych już je zamknęła bądź je zamyka" - poinformowała.

Szefowa MKiŚ Anna Moskwa zwołała w piątek pilnie posiedzenie zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego państwa, po którym podkreśliła, że system pracuje bezpiecznie i nie ma zagrożenia blackoutem.

Łukaszewska-Trzeciakowska wskazała, że komunikat PSE jest alertem dla wytwórców energii, aby nie planowali oni w najbliższym czasie żadnych napraw czy remontów bloków.

"To komunikat do wytwórców, który mówi im - nie odstawiajcie bloków, nie zaczynajcie remontów, macie być wszyscy gotowi do produkcji energii, bo będzie ona potrzebna w systemie"

zaznaczyła.

Piątkowy komunikat PSE jest pierwszym tego typu od startu funkcjonowania rynku mocy. Pozwala on na postawienie w stan gotowości jednostek wytwórczych i jednostek redukcji zapotrzebowania (DSR) posiadających umowy mocowe.

PSE ma obowiązek ogłosić okres zagrożenia 8 godzin wcześniej, wtedy, zgodnie z regulacjami posiadacze kontraktów mocowych muszą zgłosić swoje jednostki do pracy zgodnie z dyspozycjami operatora. Nie oznacza to też, że do takiej sytuacji - pracy zgodnie z dyspozycjami operatora - w ogóle dojdzie.

W piątek dyrektor departamentu zarządzania systemem PSE Konrad Purchała poinformował dziennikarzy, że głoszenie okresu zagrożenia oznacza jedynie, że wszyscy, którzy mają kontrakty w ramach rynku mocy i otrzymują z tego tytułu wynagrodzenie, mają je wypełnić - pokazać, że dysponują odpowiednią mocą. Zapewnił, że nie ma to żadnego wpływu na odbiorców energii elektrycznej.

Jak wyjaśnił, prognozowany spadek rezerwy poniżej wymaganego poziomu wynika z przestojów konwencjonalnych bloków, oraz z niskiej prognozy produkcji elektrowni wiatrowych w piątek wieczorem. "Prognozujemy tylko 150 MW z wiatru przy ponad 8 GW mocy zainstalowanej. Dodatkowo - jak przypomniał dyrektor - w wieczornych szczytach obciążenia nie pomaga już fotowoltaika.

"Ogłoszenie okresu zagrożenia na ryku mocy nie wynika absolutnie z braku zapasów węgla w elektrowniach węglowych" - podkreślił Purchała. "To narzędzie, które mamy w dyspozycji, a za które posiadacze kontraktów mocowych otrzymują wynagrodzenie" - zaznaczył.

Zgodnie z ustawą moc jest towarem, który można kupować i sprzedawać. Jednostki - wyłaniane podczas aukcji do pełnienia tzw. obowiązku mocowego, polegającego na gotowości do dostarczania mocy elektrycznej do systemu oraz zobowiązaniu do faktycznej dostawy mocy w okresie zagrożenia - są za to wynagradzane. Innym mechanizmem, dopuszczonym do rynku mocy jest DSR - czyli ograniczenie poboru na żądanie. Rynek mocy działa od początku 2021 r. W celu pokrycia jego kosztów odbiorcy energii elektrycznej ponoszą dodatkowe opłaty. 

Źródło

Skomentuj artykuł: