Samolot to rzekomo najbezpieczniejszy środek transportu. I najspokojniejszy, bo procedury na jego pokładzie są ściśle określone. Niestety, pomimo to nie brakuje delikwentów, którzy potrafią wywołać awanturę i napędzić strachu pozostałym pasażerom. W ostatnich miesiącach pretekstem najczęściej są… maseczki.
Na początku września funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych, czyli „komandosi” Straży Granicznej musieli interweniować, gdy na lotnisku w Gdańsku wylądował samolot z Danii. Powodem była karczemna awantura wywołana przez dwóch pasażerów – jak się okazało 38-letnich bliźniaków. Odmawiali zapięcia pasów, nie stosowali się do poleceń załogi, byli opryskliwi i agresywni.
- Poza tym lekceważyli obostrzenia związane z pandemią - zdejmowali maseczki i nie chcieli wypełniać kart lokalizacyjnych dla inspekcji sanitarnych - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Andrzej Juźwiak z Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
Dla braci awantura skończyła się mandatem w wysokości tysiąca złotych. Na gdańskim lotnisku w tym roku była to jednak 20 interwencja wobec osób naruszających bezpieczeństwo lotu.
Niespokojnie, a momentami nawet groźnie, bywa również w innych regionach kraju. Nadodrzański Oddział Straży Granicznej działa na terenie, na którym zlokalizowane są trzy lotniska; dwa większe Wrocław i Poznań, oraz mniejsze w Babimoście koło Zielonej Góry. W stolicy Wielkopolski niedawno miała miejsce sytuacja bardzo podobna do wydarzeń z Gdańska.
Młody mężczyzna lecący z hiszpańskiego Alicante nie słuchał poleceń stewardessy, ani kapitana. Nie chciał założyć maseczki. Po wylądowaniu samolotu, na jego pokład weszli funkcjonariusze z grupy interwencyjnej i wtedy delikwent od razu się uspokoił. Ponieważ odmówił przyjęcia mandatu, jego sprawa trafiła do sądu. Z kolei kilka tygodni wcześniej start samolotu do greckiego Zakynthos się opóźnił, bo jeden z pasażerów nie chciał zasłonić ust i nosa. Został więc wyprowadzony z pokładu i samolot odleciał bez mężczyzny, który w tak niecodzienny sposób rozpoczął wakacyjną przygodę.
To właśnie awantury o obowiązek noszenia maseczek podczas lotów są obecnie najczęstszymi incydentami.
- Do tych zdarzeń doszło podczas lotów z zagranicznych lotnisk do Polski - potwierdza serwisowi FilaryBiznesu.pl mjr Joanna Konieczniak z Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Ale bywają inne sytuacje – pewna kobieta koniecznie chciała zapalić papierosa i nie mogła zrozumieć, że na pokładzie samolotu nie wolno. Są też podróżni, którzy wpadają na kuriozalne pomysły, chociażby słynne „żarciki” o bombie. Jeden z niedoszłych turystów wykazał się swoistą „pomysłowością” - podczas odprawy bagażu powiedział, że w walizce ma... granaty i kałasznikowa. Oczywiście, na tym się jego podróż zakończyła. Za to na pokład zdołał wejść mężczyzna, który na poznańskiej Ławicy miał rozpocząć wyjazd do Grecji.
- Siedząc już w samolocie powiedział do kolegi, że w bagażu podręcznym ma bombę. Usłyszał to członek załogi - mówi mjr Konieczniak. Ciąg dalszy łatwo sobie wyobrazić...
O dziwo, obaj sprawcy zamieszania byli trzeźwi! I naiwnie próbowali tłumaczyć, że to był tylko żart.
- My takie sytuacje traktujemy bardzo poważnie. Nie możemy sobie pozwolić na zbagatelizowanie żadnego
Niektórych planujących podróż czekają na lotnisku przykre niespodzianki. Podczas odprawy dowiadują się bowiem, że są… poszukiwani przez policję. I to nie sporadyczne przypadki, bo we Wrocławiu i Poznaniu w tym roku było ich ponad setka.
Bywają wśród nich przestępcy ścigani nawet czerwoną notą Interpolu, jak ostatnio pewien Gruzin i Ukrainiec. Albo tacy jak 66-letni Polak, który przyleciał do Krakowa z Chicago, a od 11 lat był ścigany listem gończym za oszustwa.
Najczęściej są to jednak osoby niewiedzące, że mają jakąś grzywnę do zapłacenia. Kwoty są różne: od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Wtedy próbują szybko uregulować dług, ale...
- Zazwyczaj nie wystarcza im czasu na załatwienie formalności i samoloty startują bez nich - przyznaje mjr Joanna Konieczniak.
Warto więc przed pojawieniem się na lotnisku, sprawdzić... samych siebie!