Robiąc interesy z Chinami, Volkswagen przymyka oczy na represje

Portal Politico przypomina że niemiecki gigant motoryzacyjny VW ma fabrykę w regionie Sinciang, gdzie miały miejsce masowe represje wobec ludności ujgurskiej, określone przez władze USA mianem "ludobójstwa". Dzięki VW Pekin może odwracać uwagę świata od zbrodni, przekonując, że dba o dobrobyt regionu - podkreśla brukselski portal, powołując się na obrońców praw człowieka.

"Volkswagen zaprzecza, jakoby kiedykolwiek korzystał z pracy przymusowej w Sinciangu. Ale jest mniej skłonny do rozmowy na temat tego, czy utrzymując obiekt na wniosek Pekinu (w Sinciangu), firma – a co za tym idzie rząd niemiecki, który wspierał inwestycje producenta samochodów w Chinach – zapewnia polityczną przykrywkę dla zbrodni przeciwko ludzkości" 

- zaznacza Politico.

Jak zwraca uwagę, fabryka Volkswagena jest dla chińskiego rządu symbolem, który wykorzystuje, aby pokazywać światu, że zapewnia regionowi dobrobyt.

Rosnącemu niezadowoleniu z obecności Volkswagena w Sinciangu - również w niemieckim społeczeństwie - towarzyszy zmiana nastrojów politycznych i gospodarczych - zauważa portal.

Wojna Rosji z Ukrainą zapoczątkowała szerszą dyskusję na temat strategicznej zależności, a urzędnicy w Brukseli i Waszyngtonie wzywają do "ograniczania ryzyka" w odniesieniu do Pekinu

- przypomina Politico.

To wszystko stanowi łamigłówkę dla Volkswagena, który w latach 80. był w awangardzie zachodniej ekspansji na chiński rynek i pozostaje uzależniony od biznesu w tym kraju: 15 proc. zysku przed opodatkowaniem i 37 proc. sprzedaży nowych samochodów w zeszłym roku. (...) Stosunki Volkswagena z Chinami i przypadki łamania praw człowieka w tym kraju ilustrują coraz bardziej niewygodną zależność Berlina od Pekinu – oraz wyzwania, przed którymi prawdopodobnie staną Niemcy, gdy Zachód zacznie wprowadzać w życie hasło "ograniczania ryzyka" 

- podkreślił portal.

Skomentuj artykuł: