Okazuje się, że po awarii statku Sojuz MS-22 ściągnięcie na Ziemię trzech załogantów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie będzie prostym zadaniem. Możliwość wysłania kolejnego Sojuza budzi wiele pytań i wątpliwości, dlatego NASA zwróciła się z pytaniami do firmy Elona Muska - SpaceX.
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o problemie kosmicznych śmieci i zagrożeniu, jakie stwarzają dla kosmonautów, satelitów, a także Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To właśnie dryfujące z dużą prędkością w kosmosie drobiny najpierw uniemożliwiły wyjście ze statku dwóm amerykańskim załogantom MSK, a następnie - prawdopodobnie doprowadziły do awarii statku Sojuz MS-22. Uszkodzenie w poszyciu statku, które doprowadziło do wycieku chłodziwa z systemu kontroli temperatury, postawiło znak zapytania wobec możliwości wykorzystania Sojuza MS-22 w misji powrotnej trzech załogantów MSK - dwóch Rosjan i Amerykanina.
W zeszły wtorek, podczas konferencji w instytucie badawczym CNIIMasz, przekazano, że grupy śledczo-badawcze Roskosmosu oceniły, iż "system kontrolujący temperaturę na statku kosmicznym został uszkodzony z powodu zewnętrznego uderzenia mechanicznego". Wciąż nie jest jednak dokładnie znana natura obiektu, cząstki, która spowodowała awarię.
Ustalenia wykazały niewielki otwór w poszyciu zewnętrznym statku, o średnicy około milimetra, Eksperci badający sprawę twierdzą jednak, że obiekt, który mógł spowodować tak niewielki ubytek, nie był prawdopodobnie dostrzegalny z Ziemi. Według szacunków NASA, odpadów o średnicy od 1 do 10 milimetrów może krążyć na orbicie okołoziemskiej nawet 100 milionów.
Niedługo po awarii sugerowano, że być może awaria nie przeszkodzi w wykorzystaniu statku Sojuz MS-22, zadokowanego do MSK, do powrotu na Ziemię trzech załogantów, których misja kończy się w marcu 2023 r. Zdaniem rosyjskich ekspertów, w przedziałach maszynowym i pasażerskim temperatura ustaliła się na poziomie ok. 30 stopni Celsjusza. Wskazano jednak, że temperatura jest kontrolowana za pomocą otwartego włazu, jednak gdy zostanie on zamknięty – może ona gwałtownie wzrosnąć.
Wciąż jednak nie ma w tej sprawie jasności. Roskosmos poinformował, że „ostateczna decyzja ws. ewentualnych zmian w programie lotów załogi MSK” ma zostać podjęta w styczniu 2023 r. Jeśli bowiem MS-22 nie będzie zdatny do lotu załogowego, sytuacja znacząco się skomplikuje.
Pierwotnie wskazano, że MS-22 zostanie wówczas sprowadzony bez załogi na Ziemię, a po kosmonautów wysłany zostanie Sojuz MS-23, który miał pierwotnie wystartować z Bajkonuru w marcu 2023 r. z trojgiem nowych członków załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Gdyby MS-23 miał zostać wykorzystany do ewakuacji, wówczas zostałby wysłany na orbitę w locie bezzałogowym. Tu pojawiają się jednak dwa istotne problemy. Po pierwsze, wysłanie MS-23 mogłoby nastąpić nie wcześniej niż 2-3 tygodniem przed planowanym na drugą połowę startem zgodnym z harmonogramem lotów na MSK. Po drugie, eksperci mają wątpliwości co do możliwości autonomicznego zadokowania statku do Stacji. W 2019 r. Rosjanie dokonywali takiej próby ze statkiem Sojuz MS-14 i powiodła się, choć nie bez komplikacji.
W tej sytuacji, jak podaje portal space.com, NASA rozważa ewakuacyjne wykorzystanie statku kosmicznego firmy SpaceX, jeśli scenariusze zakładające działania ze strony rosyjskiej zawiodą. SpaceX założona przez Elona Muska to jedyna obecnie instytucja, która wysyła kosmonautów z terytorium Stanów Zjednoczonych. NASA wysłała do firmy „kilka pytań” dotyczących możliwości przywiezienia na ziemię trzech załogantów. Ani NASA, ani SpaceX nie precyzują jednak, w jakim zakresie firma miałaby spełnić tę prośbę
Space.com wskazuje, że może to być wystrzelenie zapasowego statku kosmicznego Crew Dragon by zabrać załogę, lub dodanie kolejnych miejsc w zadokowanym obecnie przy MSK statku Crew Dragon określanym mianem "Endurance". Problemem mogą okazać się jednak kombinezony. Mark Rubio, Siergiej Prokopiew oraz Dmitrij Petelin, którzy przybyli i mieli wrócić na Ziemię w MS-22, mają skafandry produkcji rosyjskiej - Sokol, zaś na statkach SpaceX załoganci muszą być zazwyczaj w specjalnych skafandrach wykonanych na zamówienie firmy. W kapsule Endurance na Międzynarodową Stację Kosmiczną przyleciało w październiku 2022 r. czworo członków załogi - parę Amerykanów, Rosjankę i Japończyka.
Na razie nie wiadomo jednak, jak do sprawy odniesie się firma Elona Muska. Media podkreślają, że SpaceX ma za sobą bardzo pracowity rok. Firma dokonała w 2022 r. 61. startów z wykorzystaniem rakiety Falcon 9, co jest pobiciem rekordu sowieckiego z 1979 roku. Ambicje są jednak większe i kosmiczny potentat planuje na nowy rok 100 startów, być może z wykorzystaniem rakiety Starship, której pierwsze próbne loty orbitalne są planowane na pierwszy kwartał 2023 r. Loty SpaceX pozwalały przede wszystkim na umieszczanie na orbicie satelitów, w tym rozbudowę własnego systemu internetu satelitarnego Starlink.
Warto dodać, że sieć Starlink odegrała i odgrywa znaczącą rolę w wojnie na Ukrainie, pozwalając Ukraińcom na utrzymanie kontaktu internetowego przy zniszczonej przez Rosjan infrastrukturze komunikacyjnej. W kraju znajduje się kilkadziesiąt tysięcy terminali pozwalających na odbiór internetu satelitarnego, spośród których ok. 10 tys. to dar od Polski. Starlink i usługi internetowe świadczone przez firmę dla Ukrainy stały się jednak kilka miesięcy temu przedmiotem kontrowersji, także za sprawą samego Elona Muska. Dotyczyły one w dużej mierze płatności za usługi, choć nie pojawiały się one w oderwaniu od publicznych wypowiedzi Muska, m.in. sugerujących Ukrainie zawarcie pokoju na warunkach korzystnych dla Rosji.
W kosmosie relacje między USA i Rosją układają się jednak inaczej niż na Ziemi i przedstawiciele obu państw efektywnie współpracują przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Przed Elonem Muskiem jest teraz ważna decyzja.