Rozgrywki ekstraklasy zostaną wznowione. "To pomoże klubom zachować płynność"

Profesor Robert Kozielski uważa, że decyzja o wznowieniu rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy jest ważna pod względem ekonomicznym i społecznym. "Pomoże klubom zachować płynność finansową, a kibicom da namiastkę normalności" - wskazał ekspert od marketingu z Uniwersytetu Łódzkiego.

W sobotę na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk ogłosili możliwość wznowienia wstrzymanych z powodu pandemii koronawirusa w połowie marca rozgrywek piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy. Zgodnie z przygotowanym planem liga ma ponownie ruszyć - bez udziału publiczności - 29 maja.

W opinii prof. Kozielskiego z Zakładu Strategii Marketingowych UŁ to pod kilkoma względami właściwa decyzja.

"W każdym z nas drzemią różne postawy - zarówno lęku przed groźną i nieznaną chorobą, ale też tęsknotą za normalnością. We mnie one też są, ale uważam, że powinniśmy jak najszybciej – przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności – wracać do w miarę normalnego funkcjonowania biznesu i życia społecznego, których przecież ważną częścią jest futbol. Dlatego uważam, że powrót piłki – oczywiście powoli i etapami, bo właściwie na razie tylko w telewizji - jest dobrą informacją" 

powiedział ekspert od marketingu, który w przeszłości był napastnikiem ŁKS Łódź.

Wskazał, że kibice otrzymają namiastkę normalności, m.in. ponownie będą mogli emocjonować się piłkarskimi rozgrywkami, a kluby odzyskają płynność finansową dzięki wpływowi choć części zawieszonych w ostatnim czasie przychodów. Jak tłumaczył, na budżety klubów składają się bowiem trzy główne elementy: prawa komercyjne (sponsorzy, partnerzy, sprzedaż gadżetów) – ok. 50 procent przychodów, prawa telewizyjne – 30 proc. i tzw. dzień meczowy – 20 proc.

"Z uwagi na brak publiczności trzeciej części nie będzie, ale do klubów trafią pieniądze z telewizji i przynajmniej w części od sponsorów. Możemy więc odmrozić zarówno sportową, bo piłkarze przestaną biegać po ogródkach, jak i biznesową stronę klubu. W przypadku zakończenia ligi bez dogrywania tych 11 kolejek, dziurę w budżecie musieliby zasypać z własnej kieszeni właściciele, co byłoby zagrożeniem dla dalszego funkcjonowania lub nawet istnienia klubów" 

zwrócił uwagę wykładowca Katedry Marketingu Wydziału Zarządzania UŁ.

Jego zdaniem przed pandemią koronawirusa polski futbol był w okresie dynamicznego wzrostu ekonomicznego i – jak dodał - prowadzenie klubu w ciągu 5-7 lat mogło stać się rentownym biznesem. Obecna sytuacja mocno wstrzymała jednak te prognozy.

"Trzeba pamiętać, że nie wracamy do normalnego funkcjonowania piłki, tylko z pewną protezą. Dlatego efekty biznesowe nie będą takie, jak przed pandemią. Budżety będą mniejsze, stawki na rynku transferowym również i dobre pieniądze do piłki nie wrócą za szybko. Do niedawnego poziomu będziemy potrzebowali dwa, trzy lata, a żeby odzyskać dynamikę kolejnych dwóch, trzech sezonów. To może cofnąć nas o pięć lat" 

tłumaczył.

Mimo to Kozielski nie obawia się bankructw polskich klubów, m.in. z uwagi na uwarunkowania polityczno-społeczne.

"Myślę, że środowiska lokalne nie dopuszczą do takich sytuacji. Będą niższe kontrakty, co akurat będzie zdrowsze dla funkcjonowania klubów, może nawet w niektórych przypadkach w niższych ligach trzeba będzie grać wychowankami czy juniorami i zdarzą się związane z tym spadki, ale nie masowe upadłości" 

przewiduje b. piłkarz, który w swoim ligowym debiucie zaliczył hat-trick.

Ostatni dotychczas mecz ekstraklasy odbył się 9 marca. Później rozgrywki zostały wstrzymane z powodu epidemii koronawirusa.

Źródło

Skomentuj artykuł: