Rozprawy bardziej on-line? Inaczej się nie da, ale...

Ponad dwa miesiące „zamrożenia” sądów mocno dało się we znaki całemu środowisku prawniczemu. Odwołano wiele rozpraw, większość starych procesów utknęło, a nowe nie miały szans na wyznaczenie pierwszego terminu. Teraz w odzyskaniu straconego czasu ma pomóc przede wszystkim przeprowadzanie posiedzeń w formie wideokonferencji. Wśród praktyków pojawiło się jednak sporo pytań i wątpliwości.

O skutkach pandemii koronawirusa na bieżącą działalność wymiaru sprawiedliwości wielokrotnie już pisaliśmy na łamach serwisu FilaryBiznesu.pl. Po pierwszych przypadkach zakażenia zdiagnozowanych w Polsce zawieszone zostało wiele sfer życia publicznego – także sądy, które funkcjonały w bardzo ograniczonym zakresie, orzekano jedynie w pilnych sprawach. Tak długi czas „zamrożenia” będzie miał fatalne skutki – co do tego wśród prawników nie ma wątpliwości. O jakiej jednak skali?

- To jest naprawdę bardzo trudno przewidzieć (…) Nie liczmy jednak na to, że wszystko wróci do normy za pół roku. Bardziej skłaniam się do tezy, że potrzebujemy co najmniej roku – mówiła nam niedawno Wioletta Bielecka, radca prawny z Warszawy.

Od dzisiaj sądy wracają do w miarę normalnego funkcjonowania, ale już znacznie wcześniej rozpoczęła się debata i poszukiwanie sposobów, które pozwolą na prowadzenie rozpraw z zachowaniem bezpieczeństwa, czy jak to obecnie jest określane: „reżimu sanitarnego”. Przede wszystkim z odstępem pomiędzy uczestnikami postępowania, a na tym polegał największy problem, bo wiele sal w polskich sądach jest po prostu zbyt małych. Dlatego idealnym rozwiązaniem od początku wydawały się rozprawy przeprowadzane w formie wideokonferencji. Zalet tego rozwiązania nikt raczej nie kwestionuje przy sporadycznym stosowaniu, ale gdy zaczęto sugerować, aby korzystać z niego niemal powszechnie, praktycy zaczęli zwracać uwagę również na wynikające z tego trudności.

Zastępca sekretarza Naczelnej Rady Adwokackiej Anisa Gnacikowska uważa, że najpilniejszą sprawą – jeśli posiedzenia on-line w polskich sądach mają stać się powszechne – jest walka z cyfrowym wykluczeniem. A wbrew pozorom, to nie jest marginalny problem. Zwłaszcza wśród osób w podeszłym wieku, czy o gorszym statusie materialnym. Spora część z nich po prostu nie posiada sprzętu pozwalającego na udział w wideo-rozprawach, a tym samym nie potrafi obsługiwać smartfonów lub laptopów.

- W praktyce zostaliby pozbawieni prawa do sądu. Tym bardziej, że wielu z nich nie korzysta ze wsparcia profesjonalnego pełnomocnika

podkreśla mecenas Gnacikowska. 

To nie jedyna wątpliwość. Co ze sprawami, w których wyłączona jest jawność? – pytają inni prawnicy. Przykładem są chociażby sprawy rozwodowe, albo procesy karne dotyczące gwałtów, przestępstw pedofilskich, gdy posiedzenia odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a ujawniane drastyczne lub intymne okoliczności nie powinny wyciec poza sądową salę. 

- Nie ma żadnej gwarancji, że któraś ze stron nie nagra przebiegu rozprawy, a później, pod wpływem emocji, ujawni w internecie wrażliwe dane na temat drugiej strony

tłumaczy sędzia z Warszawy. 

Oczywiście, w kodeksie karnym lub postępowania karnego są odpowiednie zapisy pozwalając zdyscyplinować, a nawet ukarać sprawców takich nadużyć, ale zawsze będzie to reakcja po fakcie. Czyli spóźniona.

- Powstaną nieodwracalne szkody. Ktoś może ucierpieć. Podważone zostanie również zaufanie do wymiaru sprawiedliwości - przestrzega rozmówca serwisu FilaryBiznesu.pl.

Mecenas Gnacikowska zwraca uwagę na coś jeszcze. Dla laików być może wątek mało istotny, ale doświadczeni prawnicy wiedzą doskonale, że może być kluczowy. Chodzi o możliwość obserwacji zachowania świadka podczas składania zeznań. I reakcji na konkretne pytania. Podczas łączenia internetowego to praktycznie niemożliwe.

- Poza tym nie ma szans na kontrolę, czy osoba składająca zeznania osoba nie czyta z kartki lub ktoś jej nie podpowiada, co ma powiedzieć - wyjaśnia.

I najczęściej pojawiający się w rozmowach z prawnikami niuans o wideo-rozprawach: sąd będzie widział jedynie obraz ograniczony zasięgiem kamery, nie pokaże osób przebywających w tym samym pomieszczeniu, nawet w bliskiej odległości od zeznającego. 

Lista takich wątpliwości jest znacznie dłuższa, ale... Prawnicy – nawet ci mający uwagi - przyznają, że w obecnej sytuacji, ze skutkami pandemii, bez rozpraw on-line większość sal rozpraw pozostałaby zamknięta. 

- Dzisiaj nie ma chyba lepszego sposobu, aby zacząć orzekać

przekonuje jeden z nich.
Źródło

Skomentuj artykuł: