Złotemu nie sprzyja to, co dzieje się na światowym rynku walutowym, a skalę problemu pogłębiają tzw. czynniki wewnętrzne. Chodzi m.in. o działania Narodowego Banku Polskiego. W efekcie Polacy płacą dziś niemal rekordowe stawki za główne waluty. Czy w najbliższych dniach i tygodniach trend może się odwrócić?
Dolar w zaledwie kilka dni podrożał względem złotego aż o kilkanaście groszy. Dlatego kurs USD/PLN po 4-procentowym wystrzale znajduje się w okolicy 4,12. Euro, które zdecydowanie przegrywa ostatnio z dolarem, także drożeje w relacji do polskiej waluty. Wprawdzie kurs EUR/PLN nie przebił wiosennych szczytów (leżą one na poziomie 4,68), ale wciąż tkwi w okolicy 4,65. Kurs franka wyraźnie przekracza 4,40 zł, a funta 5,50 zł.
Klimat nie sprzyja walutom rynków wschodzących
Najważniejsze w niskich notowaniach złotego wydają się kwestie globalne, czyli trendy, które dotyczą inwestorów na całym świecie. Są one dziś jednoznacznie korzystne dla dolara, nie sprzyjają zaś walutom z koszyka emerging markets, czyli gospodarek wschodzących, do których należy m.in. Polska.
Kapitał omija obecnie rynki wschodzące szerokim łukiem. Od publikacji danych o inflacji w USA, które wykazały, że w październiku ceny rosły tam najszybciej od ok. 30 lat, a także znacznie szybciej niż oczekiwano, inwestorzy żyją spekulacjami. Dotyczą one tego, że Rezerwa Federalna szybciej odeśle do lamusa skup aktywów i w przyszłym roku nie będzie zwlekać z podwyżkami stóp procentowych. W takiej sytuacji dolar jest najbardziej pożądaną walutą, atrakcyjną zwłaszcza na tle euro. Wszystkie argumenty leżą po stronie amerykańskiej waluty: silniejszy i trwalszy wzrost gospodarczy, większa niezależność energetyczna i przede wszystkim zdecydowanie bardziej skory do normalizacji polityki bank centralny
Popyt inwestorów na dolara, a tym samym wzrost notowań amerykańskiej waluty, wspierają także statystyki gospodarcze napływające z największej gospodarki świata. Przykład? Dane o sprzedaży detalicznej w USA potwierdzają, że amerykańscy konsumenci ani myślą ograniczać wydatki na starcie czwartego kwartału. Okazało się bowiem, że w październiku sprzedaż detaliczna (z wyłączeniem aut i paliw) była aż o 1,4 proc. wyższa niż miesiąc wcześniej.
W rezultacie kurs EUR/USD kontynuuje spadki i schodzi do 1,13. Skala zniżki głównej pary walutowej świata w ostatnim miesiącu przekracza już 2,5 proc., a dolar zyskuje do wszystkich głównych walut.
Głównych źródeł słabości złotego należy szukać na rynkach globalnych. Wizja mniej łagodnej polityki pieniężnej w USA wysysa kapitał z rynków wschodzących. Rajd dolara uwypukla i potęguje nierównowagi w świecie emerging markets, np. w bilansie płatniczym. Zagraża na tych rynkach także dodatkowym przyspieszeniem inflacji przy jednoczesnym tłumieniu wzrostu gospodarczego
Nie brakuje zmartwień o charakterze lokalnym
To, co się dzieje na świecie, nie wyczerpuje jednak problemów złotego. Korona czeska, która przecież także należy do walutowego koszyka emerging markets, jest w znacznie lepszej kondycji i wydaje się najstabilniejszą walutą w naszym regionie. Zawdzięcza to głównie reakcjom skrajnie zdeterminowanego banku centralnego Czech, który najzacieklej walczy z inflacją. W listopadzie stopy procentowe u naszych sąsiadów podniesiono aż o 125 punktów bazowych, doprowadzając koszt pieniądza do 2,75 proc. (dla porównania – w Polsce 1,25 proc.). Rynek wycenia, że stopy wzrosną w Czechach o kolejny 1 pkt proc. – postrzeganie docelowego poziomu dla cyklu zacieśniania jest wyjątkowo wyśrubowane. Jakby tego było mało, czeskie władze monetarne rozważają interwencje, mające umocnić koronę i w ten sposób częściowo zniwelować wzrost cen importowanych produktów, w tym paliw.
Czynniki lokalne odpowiadają za osłabienia złotego na tle innych przedstawicieli walut z naszego koszyka. Tu do rangi podstawowego problemu skrajnie wrażliwego i rozchwianego złotego urasta polityka pieniężna NBP, a dokładniej niepewność dotycząca skali zacieśniania w najbliższych miesiącach. Zdecydowanie nie pomaga też konflikt z Unią Europejską, piętrzące się ryzyka geopolityczne związane z kryzysem migracyjnym przy granicy Polski z Białorusią, coraz większa liczba nowych dziennych przypadków zakażeń COVID-19, jak i również błyskawiczne wyparowanie pokaźnej nadwyżki na rachunku obrotów bieżących z za-granicą. Co może dodatkowo martwić, hamuje koniunktura w Niemczech, czyli głównego partnera handlowego Polski
Kurs dolara przed korektą, kurs euro nie dotrze do rekordu?
Z długą wyliczanką przyczyn słabości złotego trudno zestawić równie pokaźny zestaw atutów. Niemniej jednak do mocniejszą stron polskiej waluty należy jego atrakcyjna, średnioterminowa wycena, ale to zdecydowanie za mało, by w niesprzyjających okolicznościach pojawił się popyt na złotego
Czy pozostaje pogodzić się z tym, że w najbliższych dniach i tygodniach za dolara, euro i inne główne waluty będzie płacić coraz więcej?
Zakładamy, że skok wartości dolara może być trudny do utrzymania. Tak gwałtowne prze-tasowania często prowadzą do przestrzelania przez kursy walut poziomów spójnych z wartością poszczególnych dewiz, uzasadnioną przez fundamenty poszczególnych gospodarek. Po gwałtownych zawirowaniach na światowych rynkach obligacji w końcu powinno przyjść uspokojenie nastrojów. Może temu sprzyjać brak istotnych odczytów makroekonomicznych w drugiej części bieżącego tygodnia. Ich miejsce zajmą wystąpienia członków Rezerwy Federalnej, którzy mogą chcieć utemperować zbyt daleko idące oczekiwania inwestorów. W szerszym ujęciu i w bardziej sprzyjającym otoczeniu zewnętrznym kolejne, nieodzowne podwyżki stóp procentowych w Polsce będą na złotego działać stabilizująco. Nie spodziewamy się nowych historycznych szczytów kursu EUR/PLN, ale raczej ok. 2-procentowego umocnienia polskiej waluty, która na razie pozostaje jednak zepchnięta do głębokiej defensywy