Nie słabnie apetyt najbogatszych ludzi na świecie na podbój przestrzeni kosmicznej. Jeff Bezos zapowiada kolejne przedsięwzięcia, tym razem przy wsparciu NASA, a Elon Musk nie kryje zadowolenia z dotychczasowych prac nad StarShip – statkiem kosmicznym, który w przyszłości ma wynieść ludzi na Księżyc i na Marsa. „Marzenie się spełniają” - napisał założyciel SpaceX, komentując najnowsze zdjęcia rakiety, będącą największą tego typu konstrukcją w historii.
Na naszych stronach w ostatnich tygodniach opisywaliśmy kosmiczny wyścig miliarderów – Jeffa Bezosa (Blue Origin) i Richarda Bransona (Virgin Galactic). Ostatecznie w przestrzeni pozaziemskiej jako pierwszy znalazł się ekscentryczny Brytyjczyk, na kilkanaście dni przed byłym CEO Amazona. Media wieściły nową erę komercyjnych lotów w kosmos, której kamieniem milowym miały być właśnie suborbitalne wyprawy krezusów.
Zarówno Bezos, jak i Branson, zgodnie stwierdzili, że ich loty to początek ogromnego przedsięwzięcia, które ma w konsekwencji jeszcze bardziej przybliżyć kosmos ludzkości. Wyprawy miliarderów spotkały się jednak z dwojakim przyjęciem. Z jednej strony panował pewien entuzjazm związany z eksploracją przestrzeni kosmicznej, która staje się bliższa dla części ludzkości, z drugiej – krytykowano próżność i marnotrawienie pieniędzy.
Wiele oburzenia wywołały słowa Bezosa, który po powrocie z kosmicznej eskapady podziękował pracownikom i klientom Amazona, dodając, że to oni za to zapłacili. Jednak – jak wynika z analizy przeprowadzonej przez redakcję portalu Axios – mimo że jako pierwszy w przestrzeni pozaziemskiej znalazł się Branson, to więcej uwagi i zainteresowania wzbudziło przedsięwzięcie Jeffa Bezosa. Jednocześnie, same postaci miliarderów wzbudziły znacznie większe zainteresowanie internautów niż ich kosmiczne firmy – Blue Origin oraz Virgin Galactic.
Na orbitę ulgowych nie sprzedają
Jak skonstatował Axios, pomimo skupienia uwagi na Bransonie i Bezosie, wiele reakcji na temat ich ekspedycji było niepochlebnych. Nieco inne światło na ocenę wypraw komercyjnych dwóch panów B. rzuca badanie, które przeprowadził Joseph Cabosky, profesor na University of North Carolina, a jego wynikami podzielił się na stronach portalu theconversation.com.
Wskazuje ono, że w większości mieszkańcy USA mają pozytywny stosunek do prywatnego przemysły kosmicznego i w większości istnieje on ponad podziałami politycznymi i demograficznymi. Podkreślano znaczenie ekspedycji Bezosa i Bransona „dla przyszłego rozwoju podróży kosmicznych i technologii”. Jednocześnie, choć ok. 60 proc. zgodziło się, że te przedsięwzięcia pozwalają wierzyć, że niedługo przestrzeń kosmiczna będzie dostępna dla zwykłego obywatela, to duża część z ankietowanych przyznała, że w najbliższym czasie wciąż będzie to domena bogatych.
Za miejsce w statku kosmicznym New Shepard Bezosa, ojciec 18-letniego Olivera Daemena zapłacił 28 mln dolarów. Jego syn, lecąc na pokładzie pojazdu firmy Blue Origin, stał się najmłodszym w historii człowiekiem, który znalazł się w przestrzeni pozaziemskiej. Dwukrotnie wyższa (55 mln USD) jest cena udziału w kosmicznym przedsięwzięciu Ax-1 realizowanym przez SpaceX Elona Muska i Axiom Space, które zakłada lot i 8-dniowy pobyt na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czwórce prywatnych osób.
Eksperci wskazują, że ceny "kosmicznego biletu" mogą w ciągu najbliższych latach sukcesywnie spadać, osiągając poziom ok. 100 tys. dolarów pod koniec lat 20. Virgin Galactic uruchomiło niedawno sprzedaż biletów na kolejny lot w przestrzeń pozaziemską. Cena wywoławcza to 450 tys. dolarów. Według szacunków i oczekiwań, nieco niższą cenę mają mieć bilety na przyszłe loty rakietami należącymi do Blue Origin (ok. 200-300 tys. USD).
We wspomnianej ankiecie, przeprowadzonej przez prof. Cabosky'ego, mimo podkreślania dużego znaczenia lotów komercyjnych, znacząca część badanych (ok. 75 proc.) wskazała, że „pieniądze wydane na eksplorację kosmosu byłoby lepiej wydać na rozwiązywanie dzisiejszych problemów na Ziemi”.
Rekordowe przedsięwzięcie Muska
Tymczasem prywatni eksploratorzy kosmosu sięgają wzrokiem coraz dalej i dalej. Kilka dni temu, Jeff Bezos, zaproponował amerykańskiej agencji kosmicznej NASA 2 mld dolarów, jeśli wskaże Blue Origin jako firmę-wykonawcę statku kosmicznego służącego do załogowego lotu na Księżyc. To kolejna odsłona pozaziemskiej rywalizacji Bezosa z Elonem Muskiem o lukratywny kontrakt. Wiosną NASA zdecydowała się powierzyć to przedsięwzięcie firmie Muska – Space X.
Kontrakt, zakładający budowę statku kosmicznego w ramach załogowego programu Artemis, wart jest blisko 3 mld dolarów. NASA chce, by jego realizacja była możliwa już w roku 2024.
Bezos nie mógł pogodzić się z werdyktem NASA, oskarżając wcześniej agencję o tworzenie nieuczciwej przewagi. Twierdził, że wybór SpaceX do realizacji Artemis „opóźnia, a nawet zagraża powrotowi Ameryki na Księżyc”, stanowiąc zagrożenie dla konkurencyjności w prywatnej eksploracji kosmosu.
Tymczasem Musk pochwalił się kolejnym sukcesem. W piątek prototyp statku kosmicznego Starship został wstępnie zamontowany na potężnej rakiecie nośnej. Łącznie konstrukcja ma ok. 120 metrów wysokości. Sama rakieta nośna - Super Heavy Booster 4 - ma ok. 70 m wysokości i napędzana jest 32 silnikami Raptor. Ma to pozwolić na wyniesienie na niską orbitę okołoziemską 100-150 ton ładunku.
Zapytany o odczucia z udanego przedsięwzięcia, Elon Musk przyznał, że „marzenie się spełniło”.
Konstrukcja złożona ze Starship i Super Heavy Booster 4 będzie najwyższą tego typu konstrukcją w historii.