Zaburzenia słuchu są jednymi z najpoważniejszych, długofalowych powikłań po przebyciu COVID-19. Do pogorszenia słuchu, w tym jednostronnej głuchoty, może dojść wiele miesięcy, a nawet rok po zakażeniu. Dlatego z okazji Światowego Dnia Słuchu, obchodzonego 3 marca, warto zwrócić szczególną uwagę na ten wyjątkowy zmysł.
– W ub. roku analizowaliśmy wpływ zakażenia wirusem COVID-19 na narządy zmysłu. Okazało się, że jego częstą konsekwencją – poza znanymi zaburzeniami węchu – jest przewlekłe zapalenie zatok przynosowych. Jednak jednym z najbardziej poważnych i niepokojących powikłań są ubytki słuchu, w tym głuchota jednostronna. Do pogorszenia słuchu ozdrowieńców może dochodzić kilka miesięcy, a nawet rok od zakażenia koronawirusem. Już kilkuset pacjentów, którzy doświadczyli głuchoty jednostronnej po przebyciu COVID-19, leczyliśmy w naszym ośrodku w Kajetanach – mówi prof. Piotr H. Skarżyński – otorynolaryngolog, otorynolaryngolog dziecięcy, audiolog i foniatra, z Instytutu Narządów Zmysłów w Kajetanach.
Wirus, który nagromadza się w nosowej części gardła, przez trąbkę słuchową może dostać się do ucha. Dlatego koronawirus może być obecny w uchu środkowym oraz wyrostkach sutkowych. Problemy ze słuchem najczęściej występują u pacjentów 20-, 30- i 40-letnich, gdyż połączenie między uchem środkowym a wewnętrznym jest u nich bardziej drożne niż u osób starszych. Nagromadzenie wirusa w uszach jest szczególnie niebezpieczne u dzieci, gdyż ich trąbka słuchowa ułożona jest bardziej poziomo, przez co wirusy mogą łatwiej przedostać się do ucha.
– Niedosłuchy, do których doprowadza COVID-19, są bardzo często nieodwracalne, dlatego nie można ich lekceważyć – dodaje prof. Piotr H. Skarżyński.
Każda osoba, która przechorowała COVID-19 powinna sprawdzić swój słuch, zwłaszcza w ciągu kilku miesięcy od wyzdrowienia. Warto badać słuch także dzieciom, gdyż one same mogą nie zgłosić opiekunom, że gorzej słyszą. Według badań 60 proc. ozdrowieńców cierpi na co najmniej jeden objaw COVD-19 nawet po roku od zakażenia, a problem ze słuchem należy do jednego z najczęstszych z nich.
Zakażenia wirusowe wywołane także przez inne wirusy, m.in. grypy, cytomegalii czy RSV, mogą prowadzić do powikłań w postaci częściowego lub całkowitego niedosłuchu. Również niektóre antybiotyki i leki m.in. stosowane w przypadku leczenia malarii mogą być ototoksyczne i skutkować stałym lub postępującym pogorszeniem słuchu.
Problemy ze słuchem to nie tylko zapalenia uszu, powikłania po infekcjach czy konsekwencje słuchania głośnych dźwięków. To również szerokie spectrum wielorakich zaburzeń, jak np. szumy uszne, nadwrażliwość słuchowa czy zespół Centralnego Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego u dzieci.
Osoba o nadwrażliwości słuchowej, czyli mizofonii, odczuwa duży dyskomfort w przypadku niektórych dźwięków. Dźwięki nieprzyjemne, np. szczekanie psa, płacz dziecka, krzyk, powodują u niej wręcz somatyczne reakcje na stres, przyspieszenie tętna i pracy serca, pocenie się. Powodem występowania mizofonii są głównie defekty dotyczące obwodowego narządu słuchu.
– Natomiast zespół Centralnego Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego u dzieci jest spowodowany nieprawidłowościami na poziomie centralnego układu nerwowego – wyjaśnia prof. Piotr H. Skarżyński. – Objawia się niewłaściwym przetwarzaniem bodźców słuchowych przy prawidłowym słyszeniu. Kluczem do pomocy dzieciom z takim zaburzeniem jest terapia i rehabilitacja.
(źródło: Instytut Narządów Zmysłów w Kajetanach, wł.)