Trzeci etap odmrażania gospodarki

W ramach kolejnego etapu odmrażania polskiej gospodarki otwarte zostały salony fryzjerskie i kosmetyczne i gastronomia. Eksperci obawiają się, że na razie będzie gorzej i drożej – bo wszędzie obowiązują obostrzenia sanitarne, a usługodawcy muszą ponosić w związku z tym wyższe koszty.

Większość Polaków czekała na uruchomienie ponownie tych usług. Jak bowiem wynika z badania zrealizowanego dla BIG InfoMonitor przez agencję Maison&Partners, wizytę u fryzjera i kosmetyczki Polacy stawiają na drugim miejscu (37 proc. wskazań), zaraz za spotkaniem z rodziną i znajomymi (60 proc.), jako element, za którym najbardziej tęsknią. Dbanie o włosy to jedna z tych usług, których Polakom brakuje bardziej niż wyjazdu na wycieczkę po kraju (21 proc.), zakupów innych niż spożywcze (20 proc.), a także seansu w kinie, koncertu czy spektaklu (19 proc.), nie wspominając o wizycie w klubie fitness, za którą tęskni jedynie 6 proc. respondentów. Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor uważa jednak, że krok w stronę normalności i odmrożenie usług beauty nie oznacza automatycznego powrotu do sytuacji sprzed pandemii. Zaznacza, że salony fryzjerskie i kosmetyczne, tak jak wszystkie inne branże objęte złagodzeniem ograniczeń w świadczeniu usług, będą musiały podjąć szereg działań zmierzających do dostosowania się do funkcjonowania w nowych warunkach. 

A to bezsprzecznie przełoży się na wydatki

podkreśla.

W związku z tym, że dla zapewnienia minimum bezpieczeństwa sanitarnego konieczne będzie stosowanie bardzo dużej ilości środków zabezpieczenia osobistego oraz płynów dezynfekujących, fryzjerzy i kosmetyczki postulują wprowadzenie czasowej regulacji cen tych środków lub innych rozwiązań zapewniających dostęp do nich w umiarkowanych cenach. Ich zdaniem pełna swoboda na tym polu może skutkować podnoszeniem cen oferowanych usług lub poszerzaniem się i tak już niemałej szarej strefy w tej branży.

Te argumenty jasno pokazują, że samo liberalizowanie ograniczeń może w wielu przypadkach nie wystarczać, i że dla wielu przedsiębiorców powrót do względnie normalnej działalności wiąże się z koniecznością ponoszenia dodatkowych kosztów. A to nie pozostanie bez wpływu na i tak bardzo poważnie nadwyrężoną, kondycję firm

mówi Sławomir Grzelczak.

Dzięki nowym wytycznym ministra zdrowia, można też w końcu wybrać się do lokalu. Tu wiele firm działało mimo obostrzeń oferując jedzenie na wynos i z dowozem, ale aż dwie trzecie musiało zawiesić działalność.

Nie jest to łatwy kawałek chleba, a na pewno wymagający ogromnych nakładów inwestycyjnych. Potwierdzają to dane BIG InfoMonitor: na koniec marca tego roku kwota zaległości firm z tego sektora sięgnęła 647,4 mln zł

mówi Sławomir Grzelczak. 

Jednak zdaniem ekspertów, wielu przedstawicieli branży gastronomicznej optymistycznie liczy, że kolejny etap luzowania ograniczeń będzie miał korzystny wpływ na ich biznes.

Niestety wyjścia do kawiarni i restauracji, to jedne z tych kosztów, które będzie najłatwiej ograniczyć. Zapowiedzi oszczędności są dość częste, planuje je 6 na 10 osób. Kryzys wywołany przez pandemię może odwrócić trend rosnącej popularności jedzenia na mieście

prognozuje Grzelczak.

Przetrwają najsilniejsi, dbający o finanse i płynność. Solidnie płacący odbiorcy i spływające na czas należności nabierają większego znaczenia niż wcześniej

dodaje.
Źródło

Skomentuj artykuł: