Tureckie władze dokonują rozpaczliwych posunięć, próbując gwałcić zasady ekonomii, ale to tylko pogarsza sytuację gospodarczą. 24 maja za jednego dolara trzeba było zapłacić aż 16 tureckich lir - a wkrótce zapewne ta cena wzrośnie jeszcze bardziej.
26 maja odbyło się kolejne posiedzenie Komitetu Polityki Pieniężnej Turcji, ale pomimo tego, że realna stopa procentowa na poziomie minus 56% jest najniższa na świecie (stopa referencyjna wynosi 14%, podczas gdy oficjalna roczna inflacja wynosi 70%), prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który tak głośno zabiega o niezależność gospodarczą Turcji i zerwanie z wpływami manipulatorów rynku światowego, nie pozwolił na zacieśnienie polityki pieniężnej. Jak czytamy na Intellinews.com - w ubiegłym roku turecka lira traciła 44 proc. w stosunku do dolara amerykańskiego, a 24 maja osiągnęła najsłabszy od pięciu miesięcy poziom i do tej pory w tym roku spadła o 18%.
W latach 2017-2020 turecka gospodarka rozwijała się powoli, ale w 2021 r. odnotowała znaczny wzrost. Trzeba jednak pamiętać, że nastąpił on częściowo po dewaluacji waluty spowodowanej sztucznie zaniżonymi stopami procentowymi, co wpłynęło na stabilność cen. W dodatku pięcioletnia tendencja stopniowego zmniejszania się wolności gospodarczej uległa przyspieszeniu. Gwałtownie pogorszył się klimat fiskalny i rządy prawa, co wpłynęło na wolność gospodarczą w Turcji. O ile swoboda handlu i inwestycji nie uległy ograniczeniu, to pogorszyła się swoboda monetarna.
Według intellinews.com bank centralny przez lata przepalał rezerwy walutowe, bezskutecznie próbując bronić liry. W ostatnich tygodniach nastąpił kolejny gwałtowny spadek rezerw, co wzbudziło niepokój obserwatorów. Jak wynika z danych Goldman Sachs Group. wyłączeniem swapów z kredytodawcami komercyjnymi i innymi bankami centralnymi, aktywa zagraniczne netto Turcji osiągnęły wartość ujemną 63,3 mld dolarów.
"Pogarszająca się sytuacja w zakresie finansowania zewnętrznego, rosnąca inflacja, dalsze osłabienie oczekiwań inflacyjnych, rozbieżności polityczne z Zachodem w NATO oraz niezdolność tureckiego banku centralnego do zmiany polityki w celu wpłynięcia na rozwój sytuacji makroekonomicznej oznaczają, że turecka lira musi ulec deprecjacji, aby zrównoważyć rosnącą presję gospodarczą"
Co więcej kraj jest niemal całkowicie uzależniony od importu ropy naftowej i gazu, przez co odczuwa boleśnie wysokie ceny energii. W dużej mierze wolnorynkowa i zróżnicowana gospodarka Turcji jest napędzana przez sektor przemysłowy i usługowy, ale tradycyjne, energochłonne rolnictwo nadal zapewnia około 25 procent zatrudnienia.
"Presja na lirę rośnie" - powiedział agencji Bloomberg Per Hammarlund, główny strateg ds. rynków wschodzących w SEB AB w Sztokholmie, wskazując na "utrzymującą się wysoką inflację, oznaki spowolnienia wzrostu w Turcji i u jej głównych partnerów handlowych oraz katastrofalnie błędną politykę monetarną". "Władze będą musiały wyciągnąć kolejnego królika z kapelusza, aby ustabilizować kurs liry" - dodał Hammarlund. Jednak w sytuacji, gdy rezerwy maleją, a możliwość podniesienia stóp procentowych jest wykluczona, wsparcie dla liry będzie musiało ostatecznie pochodzić z budżetu państwa.
Sytuacji nie poprawiają nastroje zagranicznych inwestorów. Według Freedom House po zamachu stanu w 2016 roku rząd przejął majątek prywatnych firm o wartości co najmniej 11 mld USD.
Czystki przeprowadzone po zamachu stanu wyrządziły również ogromne szkody w systemie sądowniczym, na który władza wykonawcza wywiera duży wpływ. Wszechobecna korupcja jest poważnym problemem na wszystkich szczeblach władzy. Ponadto inwestorzy borykają się z utrzymującą się biurokracją w otoczeniu regulacyjnym.
Nie dziwi więc, że podczas wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Turcji, które odbędą się najpóźniej w czerwcu przyszłego roku, opozycja będzie chciała, aby kampania skupiła się na stanie gospodarki.
- Rząd ignoruje rzeczywistość kraju i jego obywateli - powiedział 24 maja lider głównej opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej Kemal Kilicdaroglu w wywiadzie dla mainstreamowej gazety "Hurriyet".
"Chciałbym zaapelować do wszystkich moich obywateli, niezależnie od tego, w jakiej dziedzinie pracują: Wy to widzicie, ja też to widzę. Turcja nie jest dobrze zarządzana. To jest administracja, która nie słucha problemów obywateli"
Argumenty przeciwników politycznych Erdogana coraz częściej trafiają na podatny grunt. Jak wynika z analiz amerykańskiej Heritage Foundation - ostatnie ustawy władz Turcji zaostrzyły przepisy dotyczące danych, platform mediów społecznościowych, marketingu internetowego, nadawania online, pobierania podatków i platform płatniczych, co hamuje inwestycje biznesowe. Zarówno niewykwalifikowana, jak i półwykwalifikowana siła robocza jest liczna, ale brakuje pracowników zaawansowanych technologicznie. To wszystko powoduje, że frustracja społeczna rośnie.