Turcja zaprasza rosyjskich oligarchów – ale to ryzykowna strategia

Władze w Ankarze wypowiedziały się w bardzo pozytywnym tonie o przyjęciu rosyjskich oligarchów, którym w wielu krajach UE oraz Wielkiej Brytanii grożą poważne sankcje finansowe. Jednak zdaniem niektórych ekspertów stanowisko tureckiego rządu na dłuższą metę może skutkować kłopotami.

Kilka dni temu turecki szef dyplomacji Mevlut Cavusoglu oświadczył, że powita w kraju rosyjskich oligarchów jako turystów i inwestorów. Nastąpiło po tym, jak prezydent kraju Recep Tayyip Erdogan stwierdził publicznie, że „niektóre grupy kapitałowe” mogą „zaparkować u nas swoje obiekty”, w nawiązaniu do przybycia jachtów oligarchów.

Wypowiedzi te wywołały spekulacje, że Turcja może aktywnie zachęcać do inwestycji miliarderów znajdujących się na czarnej liście — ale analitycy ostrzegają, że wszelkie takie zyski mogą być krótkowzroczne.

Już teraz zamożni Rosjanie aktywnie poszukują tam inwestycji. Ale wszelkie potencjalne zyski mogą być krótkowzroczne dla kraju poszukującego delikatnego balansu między Rosją a Zachodem.

„Przyciąganie rosyjskich pieniędzy może zaszkodzić Turcji na dłuższą metę” – powiedział CNBC Defne Arslan, starszy dyrektor Atlantic Council w Turcji i były ekspert gospodarczy ambasady USA w Ankarze.

Dbając o zachowanie równowagi Turcja stara się nie przekroczyć cienkiej linii w toczącej się na Ukrainie wojnie. Choć mocno krytykuje niesprowokowaną inwazję Moskwy, powstrzymała się od wprowadzenia sankcji takich jak te nałożone przez USA, UE, Wielką Brytanię i inne kraje, twierdząc, że zasadniczo sprzeciwia się im.

Stanowisko Turcji w zakresie neutralności w konflikcie jest w dużej mierze zrozumiałe ze względu na bliskie powiązania gospodarcze i dyplomatyczne z Rosją, zwłaszcza w zakresie energetyki, obronności, handlu i turystyki. W związku z tym zachodni sojusznicy nie naciskali na Turcję, aby przystąpiła do sankcji, ani nie są skłonni do karania jej za to, że tego nie zrobiła. To sprawia, że jest to legalna placówka dla aktywów należących do objętych sankcjami Rosjan.

Rzeczywiście, napływ zagranicznych inwestycji i luksusowych aktywów może przynieść dobrodziejstwo nękanej kłopotami tureckiej gospodarce, która we wrześniu ubiegłego roku pogrążyła się w kryzysie, gdy obniżki stóp procentowych pchnęły spiralę inflacji w górę. Jednak tolerancja Zachodu prawdopodobnie osłabnie, jeśli Turcja zacznie aktywniej zabiegać o majątki osób objętych sankcjami.

Słaba gospodarka Turcji nie może sobie pozwolić na uderzenie wtórnymi sankcjami, biorąc pod uwagę presję, jaką wojna i wynikające z niej rosyjskie sankcje wywarły już na jej gospodarkę. W zeszłym miesiącu inflacja wzrosła do najwyższego od 20 lat poziomu 54,4% w wyniku krachu liry i gwałtownie rosnących cen surowców. Dane w pełni odzwierciedlające wpływ wojny nie zostały jeszcze opublikowane. Skutki sankcji ograniczą lub zatrzymają turystykę z Rosji i Ukrainy, które stanowiły około jednej trzeciej turystyki przyjazdowej.
Tymczasem Erdogan pragnie podtrzymać reputację Turcji jako niezależnego mediatora w trwającym konflikcie, dążąc do zdobycia przychylności zarówno w kraju, jak i za granicą przed wyborami w 2023 roku.

Mimo to Turcja ma możliwości wzmocnienia swojej gospodarki i czerpania korzyści z przepływu bogactwa z Rosji bez wzbudzania gniewu politycznego i gospodarczego. Obejmuje to przyciągnięcie inwestycji niektórych z 450 zachodnich marek, które do tej pory wycofały się z Rosji.

Erdogan stwierdził w zeszłym tygodniu, że „drzwi do Turcji są otwarte” dla firm, które chcą przenieść swoją działalność poza Rosję. „Nie tylko amerykańskie firmy, ale także wiele marek i grup z całego świata opuszcza Rosję. Oczywiście nasze drzwi są otwarte dla tych, którzy przyjeżdżają do naszego kraju” – podkreślił Erdogan.

Źródło

Skomentuj artykuł: