Pandemia zwiększa zatory płatnicze firm. W IV kw. ok. połowa firm skarży się, że w ostatnich sześciu miesiącach część ich kontrahentów nie płaciła zobowiązań nawet 60 dni po terminie - wynika z badania dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Najgorzej jest w handlu.
Jak wynika z kwartalnego badania przeprowadzonego wśród 500 mikro, małych i średnich firm, w ostatnim kwartale roku, problem faktur przeterminowanych o co najmniej dwa miesiące zaczyna dotyczyć zdecydowanie większej grupy przedsiębiorstw. Gdy przez trzy pierwsze kwartały roku odsetek firm narzekających na takie zaległości ze strony odbiorców stopniowo malał, z 50 proc. w 2019 r. do 33 proc. w trzecim kwartale br., w ostatnich miesiącach wzrósł gwałtownie o 12,6 pkt. proc. do niemal 46 proc. – pokazuje badanie Instytutu Keralla Research zrealizowane dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.
Najbardziej znaczącą zmianę widać w przypadku branży handlowej - jeszcze trzy miesiące wcześniej na niesolidność odbiorców skarżyło się 29 proc. firm, obecnie - 63 proc. Udział przedsiębiorstw z niesolidnymi odbiorcami podwoił się też wśród firm usługowych – z 19 do 43 proc., a w budownictwie podwyższył o ponad połowę, do 38 proc. W przemyśle pozostał bez zmian na poziomie 41 proc., a w transporcie obniżył się z 44 do 37 proc.
Jak wskazał prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak, taka sytuacja powoduje, że przedsiębiorcy tracą cierpliwość do dłużników.
- Przybywa przekonanych, iż trzeba myśleć głównie o sobie i porzucić wyrozumiałość dla niepłacących zobowiązań partnerów - zaznaczył. Zwrócił uwagę, że niesolidność płatnicza uchodziła w okresie dobrej koniunktury i przez pierwsze miesiące pandemii, ale teraz wierzyciele sami znajdują się w trudnej sytuacji i "trudno im przymykać oko na opóźnienia, z myślą o utrzymaniu dobrych relacji z kontrahentem". Przedsiębiorcy obawiają się, że jeśli będą zbyt długo czekać, a dłużnik ogłosi niewypłacalność nie odzyskają nic.
- Przybywa chętnych do sięgania po pomoc windykacji – zauważył.
Jednocześnie - jak wynika z badania - z 25 do 11 proc. spadł odsetek przedsiębiorstw, które mówią, że dłużnik nie płaci im dlatego, że kredytuje się ich kosztem. W rezultacie, na liście powodów opóźnień, przyczyna ta spadła z trzeciego na czwarte miejsce, w porównaniu z okresem sprzed pandemii. Na pierwszym miejscu jest przekonanie, że „sami nie otrzymują płatności na czas, dlatego opóźniają”, drugie to „pandemia COVID-19” (po 33 proc. wskazań), a trzecie: „mają stałe problemy z utrzymaniem płynności, są niewypłacalni” (32 proc.).
Autorzy badania zwrócili uwagę, że jeszcze w trzecim kwartale na problemy z płatnościami ze strony odbiorców spowodowane pandemią wskazywało około jednej piątej firm, a teraz mówi o tym jedna trzecia. Najczęściej koronakryzys obwiniają firmy małe oraz reprezentujące handel. Natomiast zdaniem usługodawców, którym też znacząco przybyło niesolidnych płatników, głównym powodem jest ich niewypłacalność.
Przedsiębiorcy wśród najczęściej wymienianych działań mających na celu utrzymanie płynności finansowej sektora podają: wykorzystanie rządowych programów pomocowych (36 proc.), zawieszenie spłaty raty kredytu (3,8 proc.), wstrzymanie planów inwestycyjnych (21,6 proc.). Grzelczak zwrócił uwagę, że firmy, które wcześniej dawały wielokrotnie szansę niepłacącym kontrahentom, gdy od terminu płatności mija 30 dni, a ich samodzielne starania nie przynoszą rezultatu, zaczynają poszukiwać pomocy w windykacji zewnętrznej. Chętniej korzystają m.in. z wezwania do zapłaty, z zapowiedzią zgłoszenia do rejestru, czy samego wpisu dłużnika do rejestru. Ponad 40 proc. firm dopomina się o zwrot swoich należności, z tego prawie 17 proc. deklaruje "rygorystyczne podejście do kontrahentów opóźniających regulowanie swoich zobowiązań".
85,5 proc. przedsiębiorców przyznaje, że jak już w praktyce dochodziło do rzeczywistego ściągania zaległych faktur, nie miało to wpływu ani na ich dobre relacje z partnerami, ani na utratę przyszłych kontraktów.
Badanie wykonano w ramach projektu „Skaner MSP” na próbie 500 mikro, małych i średnich firm w październiku 2020.