UOKiK pomoże w walce z zatorami płatniczymi? Można mieć wątpliwości, bo nowelizacja przepisów wprowadza złagodzenie przepisów i kar. Małe firmy dostały więcej czasu na dostosowanie się do krótkich terminów płatności, a w niektórych przypadkach może to być nawet cały rok. Skutkiem łagodzenia egzekwowania przepisów antyzatorowych może być dalszy wzrost zadłużenia polskich firm. W tym roku zwiększyło się już o ponad pół miliarda zł. Przedsiębiorcy muszą liczyć na siebie w przyspieszaniu płatności, ale często problemem jest zakaz cesji wierzytelności, który ogranicza możliwości firm.
Zatory płatnicze są jednym z największych problemów małych i średnich firm. Takie podmioty mają najsłabszą pozycję negocjacyjną w porównaniu z większymi kontrahentami. To często oznacza długie oczekiwanie na płatności z wystawionych faktur i problemy z egzekwowaniem terminowego regulowania ich.
W efekcie rośnie zadłużenie polskich przedsiębiorców. W bazie Krajowego Rejestru Długów (KRD) sięga ono prawie 9,9 mld zł. Jeszcze rok temu było to 9,3 mld zł. W najgorszej sytuacji jest handel (2,37 mld zł), budownictwo (1,55 mld zł) oraz TSL, czyli transport, spedycja i logistyka (1,37 mld zł). Biuro informacji gospodarczej – ERIF również informowało o wzroście długów firm w I kw. o ponad 540 mln zł rok do roku.
Orężem małych firm w walce o należne im pieniądze miały być przepisy, które upoważniły Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) do zwalczania zatorów płatniczych. Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych oraz ustawy o finansach publicznych (Dz.U. z 2022 r. poz. 2414) zaczęła obowiązywać 8 grudnia 2022 roku. Do końca 2023 roku UOKiK wydał decyzje wobec 34 podmiotów, najwyższa kara wyniosła 7,5 mln zł. Łączna suma kar to ponad 24 mln zł.
Kar za zatory mało, ale… będę złagodzone
Organizacje przedsiębiorców wskazywały, że kary nałożone na kilkadziesiąt podmiotów przy masowej skali opóźnień płatności w polskiej gospodarce, to za mało. Jednak w marcu tego roku Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO) Parlamentu Europejskiego przyjęła rozporządzenie w sprawie opóźnień w płatnościach. Sektor publiczny ma 30 dni (od otrzymania faktury przez dłużnika albo od dostarczenia produktu) na dokonanie płatności, podobnie jak sektor prywatny jednak komisja zgodziła się na 60-dniowy termin, jeśli strony w interesie swojej swobody kontraktowej wyrażą na to zgodę. Europarlamentarzyści uwzględnili także okres płatności do 120 dni dla poszczególnych kategorii produktów, które „ze względu na specyfikę branży wymagają nieco dłuższych terminów płatności i fakturowania (tj. „towary sezonowe” i „towary wolnorotujące”)”
- Przepisy antyzatorowe, aby być skutecznymi, wymagają ścisłego ich przestrzegania i egzekwowania. Wprowadzane obecnie przepisy idą raczej w kierunku otwierania nowych „furtek” do wydłużania płatności i unikania kar za nie. Niestety te duże firmy, które odsuwają płatności, bo kredytują się w ten sposób kosztem małych partnerów, potrafią być bardzo kreatywne w uzasadnianiu przesunięć w płatnościach – mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu Finea S.A., firmy zajmującej się mikrofaktoringiem.
Ekspert Finea wskazuje na znajdujące się w znowelizowanym rozporządzeniu przyznanie dodatkowego roku na dostosowanie się do nowych ram okresu płatności. W praktyce może to osłabić unijne przepisy mające na celu walkę z zatorami płatniczymi. Wg części ekspertów należałoby wykluczyć wszelkie możliwości wydłużania terminów płatności.
- Takie zmiany mają dać elastyczność w przygotowaniu się do nowych przepisów dla małych firm. To jednak „gaszenie ognia benzyną”, bo na zatorach też cierpią małe firmy, tylko inne. A nawet bardzo często te same. Nie otrzymują zapłaty za swoją produkcję i usługi, więc opóźniają płatność podwykonawcom. Powstaje efekt szybko pędzącej kuli śniegowej
– dodaje Jerzy Dąbrowski.
Wprowadzenie obligatoryjnych odsetek od każdego przekroczenia czasu płatności faktury i zryczałtowana rekompensata w wysokości minimum 50 euro, pokrywająca koszty np. upomnień, byłoby szansą na uporządkowanie rynkowych warunków prowadzenia działalności gospodarczej.
Przedsiębiorcom nie służą też zapisy o zakazie cesji wierzytelności
Sektor MSP stara się samodzielnie przeciwdziałać niekorzystnym zjawiskom w obiegu pieniądza w gospodarce. Narzędziami do tego są działania windykacyjne czy usługi faktoringowe przyspieszające płatności faktur, zanim dojdzie do przeterminowania zobowiązania. Tu jednak przedsiębiorcy napotykają często na kolejny problem. Jest nią zakaz cesji wierzytelności.
Zgodnie z art. 509 ustawy Kodeks cywilny wierzyciel może bez zgody dłużnika przenieść wierzytelność na osobę trzecią (przelew), chyba że sprzeciwiałoby się to ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania. Cesja wierzytelności nie jest możliwa, jeżeli strony w umowie zastrzegły, że wierzytelność z niej wynikająca nie może być przeniesiona na inny podmiot.
- Niestety ten przypadek jest nadużywany przez duże firmy w relacji z małymi kontrahentami. Drastyczna różnica w pozycji negocjacyjnej powoduje, że duże firmy żądają wpisania do umowy takiego zakazu, a małe podmioty nie są w stanie ich od tego odwieść. Zgadzają się, ale takie zapisy drastycznie ograniczają ich możliwości radzenia sobie z odroczonymi przelewami. Rynek oferuje wsparcie w przeciwdziałaniu zatorom, cena takich usług w ciągu kilku lat spadła, ale zapis o zakazie cesja uniemożliwia skorzystanie z nich. Dlatego coraz częściej podnoszona jest sprawa uregulowania przepisami zakazu cesji wierzytelności. Polegałaby na ograniczeniu takich praktyk – ocenia Jerzy Dąbrowski z Finea.