Miliony Ukraińców przybędą do Polski w poszukiwaniu schronienia i pomocy. Część z nich będzie potrzebowała jedynie doraźnego wsparcia, ale część znajdzie „Nad Wisłą” swój nowy dom. Pomoc sąsiadom to nie tylko nasz obowiązek i wyzwanie, ale też szansa - ocenia w komentarzu Michał Cebula, prezes HRE Think Tank.
Według informacji polskiej Straży Granicznej od początku agresji Rosji na Ukrainę do rana we wtorek 1 marca, do Polski przybyło 377 tysięcy Ukraińców. Bazując na dostępnych danych można szacować, że do naszego kraju trafia około 70-80% cywili uciekających przed wojną. Jeśli sytuacja ta się nie zmieni, to do Polski w najbliższym czasie trafić może 4 mln uchodźców z Ukrainy.
Szacunek ten HRE opiera o przewidywania, których autorem jest ONZ. Organizacja przewiduje, że z kraju naszych sąsiadów uciec może nawet 5 mln osób. Oczywiście dziś te estymacje obarczone są potężnym ryzykiem popełnienia błędu. Jesteśmy bowiem dopiero w pierwszych dniach konfliktu. Jednym z jego aspektów jest wojna informacyjna. Nie mamy więc pewności czy wszystkie doniesienia na temat tego jak zmienia się sytuacja na froncie są prawdziwe. Nie sposób dziś ocenić ani tego jak długo trwać będzie wojna, ani tego jaki będzie jej finalny efekt. Warto w tym kontekście przypomnieć, że na Ukrainie mieszkają według oficjalnych szacunków za 2021 rok 44 miliony osób, a we wschodnich obwodach kraju ponad 16 milionów osób.
Aby zastanowić się nad tym, jakie są nasze możliwości pomocy, należałoby najpierw usystematyzować stojące przed nami wyzwania. W tym celu można na przykład podzielić przyjezdnych na co najmniej trzy grupy - ludzi, którzy potrzebują pomocy doraźnej (na ok. 2 tygodnie), takich, którym powinniśmy udzielić pomocy krótkoterminowej (na kilka miesięcy), ale też takich, którzy w Polsce doskonale poradzą sobie samodzielnie - odnajdując u nas szybko nie tylko schronienie, ale też pracę.
Nie ulega wątpliwości, że w pierwszym momencie niezbędna jest pomoc doraźna, która jest wystarczająca przez krótki okres (np. 2 tygodnie). Osoby uciekające przed wojną przede wszystkim potrzebują zabezpieczenia podstawowych potrzeb - bezpieczeństwa, dachu nad głową, ciepła i jedzenia. W tym zakresie możliwości mamy potężne. Teoretycznie bowiem osoby takie mogą być przyjmowane w szkołach, lokalach gminnych, obiektach dla uchodźców czy nawet obiektach sportowych.
Z tych form zakwaterowania powinniśmy jednak jak najszybciej dążyć do przeniesienia przybyszów w lepsze warunki, aby nie podupadały ich morale i nie prowadziło to do narastania frustracji.
Pod względem możliwości płynnego włączenia uchodźców w normalne, codzienne życie lepsze warunki bez wątpienia mają osoby z drugiej grupy, a więc Ci, którzy korzystają z pomocy krótkoterminowej. Szczególnie chodzi tu o sytuacje, w której uchodźcy trafiają do mieszkań i pokoi udostępnianych przez rodaków. Skala tego zjawiska jest trudna do oszacowania. Pojawia się jednak dużo doniesień na temat osób, które w odruchu serca udostępniają swoje mieszkania, domy, wolne pokoje czy kwatery nieodpłatnie.
Jak duże są nasze możliwości w tym zakresie? Dane Eurostatu sugerują, że w Polsce przypada 1,1 pokoi na osobę. W tym wypadku już sama końcówka tej liczby, a więc 0,1 pokoju oznacza w skali całego kraju 3,8 milionów pomieszczeń, które czysto teoretycznie można byłoby udostępnić. Gdyby 10% rodaków zdecydowało się udzielić schronienia potrzebującym, to oznaczałoby to możliwość udzielenia bardzo wymiernej pomocy w postaci użyczenia aż 380 tysięcy pomieszczeń potrzebującym. W nich zamieszkać mogłoby lekko licząc milion osób. Do tego należy dodać mieszkania dotychczas zajmowane przez obywateli Ukrainy, w których w Polsce mogło jeszcze przed wybuchem konfliktu przebywać ok. 1,5 mln osób. W obliczu zagrożenia bez wątpienia będą oni skłonni przyjmować swoich przyjaciół i członków rodziny w najmowanych dotychczas nieruchomościach. Znowu mówimy tu jednak nie o rozwiązaniach docelowych, a raczej krótkoterminowych.
Praktyka pokazuje, że sporo osób, które przybyły do Polski, radzi sobie także bez mniej lub bardziej zinstytucjonalizowanej pomocy. Potwierdzają to dane na temat obłożenia hoteli i pensjonatów w miejscowościach położonych blisko ukraińskiej granicy. Jak wynika z danych zebranych przez HRE Investments, obłożenie hoteli w południowo-wschodniej części kraju jest często po prostu pełne.
Dziś możemy jedynie szacować jak dużo mieszkań czeka na najemców. Liczba ta może oscylować w granicach 40-60 tysięcy. Nawet zakładając, że w każdym mieszkaniu mieszkać mogą po 4 osoby, to i tak mówimy o tym, że rodzimy rynek najmu jest w stanie zabezpieczyć potrzeby mieszkaniowe zaledwie 160-240 tysięcy osób. To nawet kilka razy za mało w porównaniu do potencjalnych potrzeb. Bez wątpienia część uchodźców (potencjalnie np. 20-80%) postanowi w Polsce zostać. Ograniczona oferta mieszkań na wynajem jest pokłosiem braków mieszkaniowych, które HRE Think Tank szacuje na około 1,5-2 mln mieszkań.
Warto podkreślić, że zarówno Polska jak i inne kraje graniczące z Ukrainą mogą liczyć na to, że z innych stolic także popłynie wsparcie dla Ukraińców. Pojawiają się informacje o chęci przyjęcia uchodźców też przez kraje, które nie graniczą bezpośrednio z Ukrainą (np. Portugalia, Izrael). Dziś przeważają jednak głosy opowiadające się za pomocą na terenie krajów sąsiadujących - a więc w szczególności na terenie Polski. Mamy więc szansę na finansowe wsparcie ze strony krajów unijnych w udźwignięciu kosztów przyjęcia naszych wschodnich sąsiadów uciekających przed wojną ze swojej ojczyzny.
Wsparcie zapowiedziała na przykład Komisja Europejska. UE już udostępniła kwotę 1,2 mld dol., a ponadto deklaruje, że zwiększy swoją pomoc finansową dla uchodźców. Dokładna kwota nie jest jeszcze znana. Podobna deklaracja padła ze strony USA. Biały Dom poprosił kongres o wsparcie dla Ukrainy w kwocie 6,4 mld dol. W tej liczbie znajdują się też środki, które kraje wschodnioeuropejskie będą mogły wydać na pomoc uchodźcom (do 2,9 mld dol.).