Wojna wywołała panikę wśród kierowców

Po ataku Rosji na Ukrainę sprzedaż paliw na stacjach w Polsce wzrosła nawet o 400 proc. Natychmiast po ataku Rosji na Ukrainę w polskich mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się pogłoski o zbliżających się wielkich podwyżkach cen i brakach paliw w naszym kraju.

Kierowcy ruszyli więc, żeby uzupełnić zapasy. Przez wzrost cen na giełdach i wzmożony popyt ceny poszły w górę, w niektórych miejscach wprowadzono limity sprzedaży, zabrakło też na wielu stacjach paliwa. Zdaniem specjalistów, za wywołanie tej paniki odpowiadają grupy zajmujące się szerzeniem prorosyjskiej propagandy. “W przestrzeni polskiego internetu i mediów społecznościowych zidentyfikowano oficjalną działalność 3 grup roboczych komunikujących na rzecz Rosji” - podał Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIiMS). Wspomniane grupy "prowadzą konta o jawnie prorosyjskiej orientacji i popierają rosyjską agresję na państwo ukraińskie. Ich przekazy dążą także do dyskredytacji władz Polski i poprawiania wizerunku Federacji Rosyjskiej. Pomimo wielokrotnej blokady przez serwisy społecznościowe kont tychże grup, wciąż tworzą one nową infrastrukturę do prowadzenia działań". Największe spółki w Polsce z sektora ropy naftowej - PKN Orlen, Grupa Lotos i PERN, zapewniają, że nasz kraj jest zabezpieczony na wypadek braku dostaw surowca ze wschodu. Mimo to Michał Kołodziejczak, Lider Agrounii udostępnił alarmujące zdjęcia pylonu reklamowego i paragonu z jednej ze stacji paliw w województwie łódzkim, która sprzedawała benzynę i olej napędowy po 9,99 zł za litr. - W trybie natychmiastowym rozwiążemy umowę z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw - poinformował prezes Orlenu daniel Obajtek. “Zgodnie z zapowiedzią Prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, rozwiązujemy w trybie natychmiastowym umowy z 9 stacjami sztucznie zawyżającymi ceny paliw, w tym zarówno z siecią odbierającą nasze paliwa, jak i stacją korzystającą z naszego szyldu. Za niedopuszczalne uznajemy wykorzystywanie aktualnej sytuacji i podnoszenie cen do poziomów, które nie znajdują żadnego uzasadnienia w czynnikach kształtujących ceny detaliczne – poinformował płocki koncern.

Od 25 do 27 lutego br. Inspekcja Handlowa na zlecenie prezesa UOKiK sprawdziła ceny na 1797 stacjach paliw w całej Polsce. Wszczęła 60 kontroli – te działania są w toku - poinformował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wszystko to, aby przeciwdziałać nieuzasadnionemu windowaniu cen paliw. Prezes UOKiK Tomasz Chróstny zapowiedział, że wraz z Inspekcją Handlową będą "stanowczo reagować" na nieuczciwe zachowania właścicieli stacji paliw.− Będziemy też współpracować z innymi instytucjami kontrolnymi, aby dokładne zweryfikować działalność takich podmiotów− dodał Chróstny. Zaznaczył, że nie będzie zgody na wykorzystywanie dezinformacji do nieuzasadnionego podnoszenia cen paliw kosztem konsumentów i uczciwych przedsiębiorców. Chodzi o wysokie ceny paliw, jakie wprowadziły niektóre stacje, reagując w ten sposób na wzmożony pobyt.

PKN Orlen wprowadził limity sprzedaży, ale zapewnia, że paliw na jego stacjach nie zabraknie. - Na bieżąco realizujemy wszystkie dostawy na stacje i mamy odpowiednie zapasy, by zachować ich ciągłość - zapewnił prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Podziękował jednocześnie wojsku za wsparcie logistyczne. Jak dodał, ruch na większości stacji koncernu wrócił już do normy.

Prezes Daniel Obajtek podał też, że PKN Orlen porozumiał się z ze swoim głównym partnerem Aramco w sprawie zamówienia 5 dodatkowych tankowców surowca z Morza Północnego. - Zabezpieczyliśmy też alternatywne dostawy spot do Orlen Lietuva - dodał.

Skomentuj artykuł: