Pomysł nie jest nowy, był odpowiedzią na przewidywany ponad dekadę temu kryzys na rynku nieruchomości. Deweloperzy i instytucje finansowe szukały wówczas niestandardowych ofert dla pozyskiwania klientów i stymulacji wzrostu sprzedaży. W przeszłości wynajem z możliwością wykupu cieszył się sporym zainteresowaniem. Jednak z czasem, gdy minęła dekoniunktura, stopniowo tracił na popularności, ponieważ zwiększyła się liczba osób zainteresowanych zakupem nieruchomości w ramach kredytu hipotecznego.
Krajowi deweloperzy mieszkaniowi od lat budowali mieszkania głównie z myślą o sprzedaży. Bardzo dobra koniunktura na rynku pierwotnym powodowała, że firmy inkasowały z tego tytułu od 20 do 30 proc marży. W samym ub.r. w całym kraju oddano do użytku rekordowe 235 tys. nowych domów i mieszkań. Dobra passa i duży popyt wynikał nie tylko z faktu, że na rynku wciąż brakuje ponad 2 mln mieszkań, przy jednoczesnym wskaźniku jednej z najniższych średniej liczby pokoi na osobę w UE, ale również z faktu ucieczki przed utratą wartości lokat bankowych. Z drugiej strony Polacy posiłkowali się kredytami mieszkaniowymi, których dostępność została teraz mocno ograniczona.
Obecnie rynek mieszkaniowy znajduje się pod dużą presją - z jednej strony inflacji i wzrostu cen, z drugiej ograniczenia popytu przez co czeka go czasowe wychłodzenie i zmniejszenie podaży. Jednak dobra kondycja czołowych graczy deweloperskich pozwala na przeprowadzenie niezbędnej korekty i przezwyciężenie okresowych trudności. Sygnałem do wzrostu popytu na mieszkania może być planowany na maj start programu kredytów bez wkładu własnego, w br. banki powinny udzielić ich nawet 185 tys.
Niestabilność rynku pracy, drożejące kredyty i rosnące ceny powodują, że rośnie znaczenie modelu PRS, czyli oferty mieszkań do wynajmu długoterminowego. Firmy widzą coraz większy potencjał w tym sektorze. W ubiegłym roku już niemal 1 na 5 mieszkań zostało sprzedanych z takim przeznaczeniem. Już ponad dekadę temu w dobie koniunkturalnego spowolnienia, znajdowali się deweloperzy, którzy zapowiadali uruchomienie programów wynajmu wybudowanych przez siebie i wykończonych pod klucz lokali z możliwością ich późniejszego nabycia na korzystnych warunkach. Miało to stanowić panaceum na wyraźny spadek popytu na mieszkania na rynku pierwotnym. To rozwiązanie niosło ze sobą sporo korzyści. Jednak zanim przyszło co do czego, rynek się ożywił i cały temat zupełnie przepadł. Jak będzie tym razem, pokaże nam najbliższy czas.
Istotne, że nawet w czasach kryzysu branża nieruchomości widzi więcej możliwości niż przeszkód. Firmy, które najszybciej odpowiednio zareagują na obecną sytuację, będą w stanie zoptymalizować swój rozwój. Liderzy sektora deweloperskiego szacują, że w tym roku ubytek ich przychodów wyniesie od 15 do 25 proc. Rosnące ceny mogą stanowić okazję dla większych podmiotów i inwestorów, którzy są w stanie odebrać aktywa od firm z mniejszymi portfelami, na które w większym stopniu wpłyną podwyżki.