Wysoka produkcja dóbr konsumenckich trwałych w Polsce to nie lada osiągnięcie. Nasz wywiad

W momencie, kiedy formułowano prognozy na cały 2020 r. nie byliśmy pewni, jak bardzo będzie odbijać się latem gospodarka. Okazało się, że odbijała wówczas mocniej i szybciej, wobec tego nadrobiła więcej zaległości. Druga fala pandemii okazała się jednak mniej dotkliwa, niż wydawało się wielu prognozującym. Z Piotrem Bartkiewiczem, ekonomistą Banku Pekao SA rozmawia Maciej Pawlak.

-2,8 proc. wyniósł według szacunków GUS spadek PKB w ub. roku w stosunku do 2019 r. Co spowodowało, że okazał się mniejszy od założeń budżetowych przedstawianych kilka miesięcy temu przez ministerstwo finansów (-3,6 proc.)?
Polska gospodarka okazała się być bardziej, niż się wcześniej obawiano, odporna w drugiej połowie ub. roku na zaburzenia związane z pandemią COVID-19. Pierwszy, wiosenny lockdown rzeczywiście spowodował poważne konsekwencje. Wiemy, że PKB spadło ok. 10 proc. w II kwartale ub. roku. W momencie, kiedy formułowano prognozy na cały 2020 r. nie byliśmy pewni, jak bardzo będzie odbijać się latem gospodarka. Okazało się, że odbijała wówczas mocniej i szybciej, wobec tego nadrobiła więcej zaległości. Nie było wówczas jasne, czy nastąpi druga fala pandemii. Jednak do niej doszło. Okazała się jednak mniej dotkliwa, niż wydawało się wielu prognozującym. W gronie naszych ekspertów w Pekao byliśmy także pozytywnie zaskoczeni przez siłę polskiej gospodarki w końcówce 2020 r. Wobec tego ostateczny rezultat PKB stanowi wynik kilku czynników. 

Dlaczego poradziliśmy sobie lepiej niż Hiszpania (spadek PKB w 2020 r. na poziomie 11,0%), Niemcy (-5,0%) czy Francja (-8,3%)?
Można chyba powiedzieć, że mieliśmy w całej tej sytuacji chyba sporo szczęścia. W tym sensie, że po pierwsze nasza gospodarka jest nieco bardziej tradycyjna i w nieco większym stopniu oparta na przemyśle, handlu i nie jest przy tym tak uzależniona - jak inne, bardziej rozwinięte gospodarczo kraje zachodnie, tj. od tzw. segmentu HORECA, tj. hotelarstwa, restauracji, cateringu, rekreacji czy kultury. Wobec tego sektory najbardziej dotknięte skutkami pierwszej czy drugiej fali pandemii u nas są dużo mniejsze.

W krajach, zwłaszcza południowej, Europy jednym z najważniejszych segmentów gospodarki, które ucierpiały wskutek pandemii jest turystyka.
Np. Francja jest najchętniej odwiedzanym krajem świata. Zaś Włochy czy Hiszpania mają po dobrych kilka proc. populacji zatrudnionych w tej branży. W obu krajach jeszcze w 2019 r. turystyka stanowiła odpowiednio 13 i 14,3 proc. PKB. W porównaniu z nimi jesteśmy wciąż krajem na niższym poziomie rozwoju, wobec tego oczekuje się, że będziemy rosnąć szybciej niż kraje od nas zamożniejsze. Mamy także korzystną strukturę przemysłu. Produkujemy dużo dóbr konsumenckich trwałych. Wobec tego, gdy konsumenci w Polsce, jak i w krajach europejskich, mając w dużej mierze nienaruszone dochody nie mieli ich na co wydawać, przerzucili się z usług, których nie mogli konsumować na meblowanie mieszkań, wymianę rozmaitych sprzętów, remonty. My na tym skorzystaliśmy. Produkcja dóbr konsumenckich trwałych w Polsce jest na poziomie kilkunastu proc. wyższym niż przed pandemią, co stanowi nie lada osiągnięcie. Na tym więc polski przemysł i cała gospodarka korzysta.

Wielu ekspertów przedstawiło już wstępne szacunki co do spodziewanego wzrostu PKB w tym roku, najczęściej ok. 4 proc. i więcej. M. in. Pekao prognozuje wzrost na poziomie 4,5 proc. Jakie są przesłanki do tak optymistycznych w sumie prognoz?
Wszystko wskazuje na to, że będziemy wiosną otwierać gospodarkę. Choć widać na razie, że obecne obostrzenia się przedłużają. Uwzględniamy to w naszych prognozach.

Galerie handlowe mają być otwierane już nawet od lutego.
To jest jedna rzecz. Tyle, że sklepy odzieżowe, nawet przed zamknięciem, nie miały tam jakichś bardzo dużych obrotów. Wobec tego otwarcie galerii jeszcze bardzo nie zmieni obecnej sytuacji. Jednak w horyzoncie lata czy jesieni br. będziemy mieć już dużą część naszej populacji, zwłaszcza najbardziej dotkniętej ryzykiem zachorowania, wyszczepioną na koronawirusa. I będziemy mogli prawdopodobnie bezpiecznie otwierać usługi - nie będzie tu już grozić lockdown. Będą mogły więc wreszcie wrócić do swojej działalności branże obecnie najbardziej dotknięte pandemią. Oczywiście w różnym tempie. Trudno np. wyobrazić sobie powrót turystyki czy lotnictwa do poziomu funkcjonowania sprzed pandemii. I to nawet jeszcze w następnym, 2022 r. Ale na pewno jeszcze w kolejnych miesiącach obecnego roku powinno stopniowo dojść do podwyższenia poziomu konsumpcji, odreagowania obecnych niedogodności, zwiększonego rekreacyjnego wykorzystywania czasu wolnego. To już widać. Uważam, że to wszystko pomoże w wydźwignięciu się z koronakryzysu. Choć musimy pamiętać, że startujemy z bardzo niskiego poziomu, więc to się tym bardziej przyczyni do wychylenia się w drugą stronę w drugiej połowie br.

Według danych GUS inwestycje w ub. roku dość mocno spadły w stosunku do 2019 r. (o -8,4 proc.). Które inwestycje: państwowe, samorządowe czy prywatne najbardziej w ub. roku ucierpiały? Które z nich mają największą szansę na odbicie w tym roku?
Brakuje jeszcze niestety pełnych danych za IV kwartał ub. roku, który, z tego co wiemy, okazał się słabszy, niż wcześniej zakładaliśmy (spadek poziomu inwestycji w tym kwartale wynosił ok. 10 proc. wobec IV kwartału 2019 r.). I nie wiemy też dokładnie, z jakich powodów. Łatwiej będzie mi powiedzieć, czego się spodziewamy w tym zakresie w tym roku. Dla inwestycji państwowych (publicznych) nie będzie to raczej jakiś świetny rok. Bowiem w budownictwie drogowym sporo inwestycji się zakończyło i nie zostało zastąpionych przez nowe. Natomiast projekty kolejowe raczej nie napędzają w Polsce dynamiki inwestycji publicznych. Nie jesteśmy w stanie wydawać na tę branżę bardzo wysokich środków. Z kolei inwestycje samorządowe zapowiadają się stosunkowo dobrze. Nie zapominajmy, że zbliżają się wybory, a w takim czasie samorządy zwykle bardzo lubią wydawać posiadane środki i przeznaczać je na rozmaite inwestycje, więc będą się one rozkręcać przez cały 2021 rok. 

Same samorządy jednak często obecnie narzekają na zmniejszony wskutek pandemii strumień dochodów.
W 2020 r. faktycznie ucierpiały, ale w nie aż tak dużym stopniu, jak się tego mogły spodziewać jeszcze pół roku temu. Obecnie ich dochody są na plusie. Generalnie w drugiej połowie ub. roku dochody podatkowe bardzo mocno odbijały. Samorządy na tym korzystały. Oprócz tego określone środki trafiły do samorządów z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Wobec tego perspektywy inwestycji samorządowych na obecny rok nie wyglądają bardzo źle. No i, jak wspomniałem, w związku z wyborami samorządowymi na jesieni 2022 r. oceniam, że nastąpi rozkręcanie inwestycji samorządowych już w tym roku - aż do połowy przyszłego.

A inwestycje prywatne?
Jest tu duża niewiadoma. Przyszłość w tym segmencie gospodarki wygląda dość niepewnie. Nie wyobrażam sobie, by zbyt wiele branż mogłoby inwestować w tych warunkach - przy obecnie niskiej aktywności w funkcjonowaniu, bądź w warunkach lockdownu, nie mają obecnie potrzeby inwestowania. Kto np. będzie obecnie budował hotele? Z kolei przemysł powinien sobie obecnie radzić dobrze, wobec tego przedsiębiorcy działający w tym segmencie zapewne będą chcieli dokonywać inwestycji. Z tym, że - jak wspomniałem - do końca nie wiemy jak dokładnie będzie wyglądała sytuacja w IV kwartale. Np. w budownictwie przedstawiała się całkiem nieźle, a jednak ogólny poziom inwestycji spadł w tym okresie, jak wspomniałem, o ok. 10 proc.

Jaki rozwój sytuacji w tym roku przewiduje Pan w odniesieniu do handlu i usług, które bardzo mocno odczuły skutki pandemii w ub. roku - nie tylko turystyka, gastronomia czy hotelarstwo, ale i np. branża fitness? Jak szybko staną na nogi po zakończeniu lockdownu?
Co do usług, już mówiłem, że widzę duże szanse na odbicie w tym roku. Co do handlu natomiast jest większy problem. Pracujący wciąż w domu nie będą raczej dokonywać jakichś zwiększonych zakupów. Ciekawy jest natomiast handel takimi towarami, jak RTV, czy AGD, bo rynek mieszkaniowy jest w całkiem niezłym stanie. Zatem ludzie będą dalej kupowali sprzęty użyteczne do mieszkań. Tak, że ta część handlu powinna raczej się rozwijać.

Handel zagraniczny, jak na zeszły rok odnotował całkiem dobre rezultaty. Czy nasz eksport będzie się dalej rozwijał i w tym roku?
Z pewnością. Osiągnęliśmy pod tym względem naprawdę dobrą pozycję. Zapewne tak pozostanie. A jeśli nasz handel zagraniczny będzie się dobrze rozwijał, to przełoży się to na dobre wyniki naszej gospodarki.

Źródło

Skomentuj artykuł: