Zapowiedź wprowadzenia na Twitterze limitu przeczytanych wpisów ponownie wywołała wśród użytkowników serwisu przejętego przez Elona Muska chęć migracji. Obok wymienianego od kilku miesięcy Mastodona i ekskluzywnego Bluesky, teraz pojawił się dla Twittera poważny konkurent – stworzony przez firmę Meta serwis Threads, blisko powiązany z Instagramem. Tylko w ciągu pierwszej doby odnotował blisko 30 mln rejestracji i 95 mln wpisów.
Od momentu przejęcia w październiku 2022 serwisu Twitter przez Elona Muska za sumę 44 mld dolarów, platforma przechodzi ciągłe, mniej lub bardziej wymuszone przez nowy zarząd metamorfozy. Na naszych stronach opisywaliśmy już proceder zwolnienia przez Muska kilku tysięcy pracowników serwisu, co doprowadziło do problemów z kontrolą treści i weryfikacją kont, wprowadzenie "niebieskiego znacznika" za określoną sumę miesięcznie, co sprawiało mimowolnie stworzenie wersji premium serwisu, a także liczne perypetie Twittera w nowej odsłonie z reklamodawcami.
Przez ostatnie miesiące wielu użytkowników narzekało m.in. na prezentowane na wallu posty, których dobór był niezależny od ich obserwacji i zainteresowań. Teraz Elon Musk postanowił pójść krok dalej i ograniczyć widoczność postów. W jaki sposób? 1 lipca zapowiedział, że aby zapobiec "scrapingowi danych" i "manipulacji systemem" wprowadza "tymczasowe ograniczenia" dla użytkowników. Pierwotnie zweryfikowani (z niebieskim znacznikiem) użytkownicy mogli zobaczyć 6000 postów dziennie, niezweryfikowani - 600, a nowi niezweryfikowani - 300. Ostatecznie limity te zostały podniesione do odpowiednio 10 000, 1000 i 500 postów dziennie. Wprowadzenie limitów zbiegło się m.in. z blokada dostępu do Twittera dla każdego, kto nie był zalogowanym użytkownikiem.
Na tle innych serwisów, które rzadko stosują podobne ograniczenia, Twitter zdaje się coraz mniej przyjaznym miejscem. "Tymczasowe limity" wywołały duży sprzeciw znacznej części użytkowników, którzy zadeklarowali przejście do innych aplikacji, lub choćby większe zainteresowanie nimi. Mniej użytkowników i więcej ograniczeń może też zmniejszyć wpływ Twittera i podziałać odstraszająco na reklamodawców. W efekcie - zaburzyć biznesowe plany Elona Muska. Media odczytały zatrudnienie Lindy Yaccarino, wieloletnią szefową działu reklamy w NBC Universal, na stanowisku CEO Twittera jako próbę ponownego zdobycia utraconych na skutek wcześniejszych zawirowań reklamodawców.
Nie brakuje głosów, że wprowadzony limit to nic innego, jak próba zmuszenia części użytkowników do wykupienia "niebieskiego znacznika". W Polsce, dla prywatnego użytkownika, koszt "weryfikacji" to ok. 450 zł rocznie. Ceny znacząco rosną, gdy mamy do czynienia z użytkownikiem reprezentującym instytucję lub organizację - tu podstawowy abonament (dla użytkowników z Polski) wynosi blisko 1170 euro za miesiąc.
Biorąc jednak pod uwagę wpis Muska dotyczący „data scrapingu”, warto przypomnieć, że miliarder często wytacza oskarżenia pod adresem operatorów sztucznej inteligencji, że masowo korzystają z danych z Twittera, by szkolić swoje systemy AI. W maju prawnicy Muska oskarżyli Microsoft o "nadmierne" wykorzystywanie danych z Twittera do opracowania zaawansowanego systemu sztucznej inteligencji. Choć obie firmy miały ze sobą obowiązującą umowę w tym zakresie, Elon Musk uznał, że Microsoft korzystał z zasobów serwisu niezgodnie z jej zapisami.
Choć pojawiły się komentarze, że już krótko po ogłoszeniu przez Muska nowych limitów, mechanizm Twittera nie rejestrował ich przekroczenia, to zapowiedź limitowania i jej początkowe wdrażanie skutecznie wpłynęło na użytkowników, którzy wykorzystują serwis do pracy. Jasmine Enberg z Insider Intelligence, cytowana przez AP, stwierdziła, że Musk powinien "robić wszystko, co w jego mocy, by pokazać, że Twitter jest nadal opłacalny i wart zaangażowania, ponieważ stoi w obliczu rosnącej konkurencji ze strony nowych graczy, a także podobnej do Twittera produkcji pochodzącej od Meta, właściciela Facebooka i Instagrama".
Niejednokrotnie informowaliśmy już o padających w kontekście kolejnych zmian na Twitterze deklaracjach exodusu na inne platformy. Jako pierwszą drogę ucieczki wskazano Mastodona, bazujący na oprogramowaniu open source projekt, oparty o tysiące serwerów z dużą autonomią. Minusem okazało się jednak prawdopodobnie nie najlepsze doświadczenie użytkownika – Twitterowicz przesiadający się na Mastodona dostawał coś zupełnie innego i bardziej skomplikowanego, co zniechęciło wielu do dalszego korzystania z projektu Eugena Rochko.
Jako kolejną alternatywę wymieniano początkowo niezwykle ekskluzywny serwis Bluesky, założony przez twórcę Twittera, Jacka Dorseya. Administracja platformy pochwaliła się niedawno, że wraz z deklaracją Muska o wprowadzeniu limitów, Bluesky doświadczył „rekordowo wysokiego ruchu” wśród próbujących zarejestrować się. Tylko w pierwszy weekend lipca miało dołączyć do Bluesky ok. 58 tys. użytkowników, czyli więcej niż cała platforma liczyła pod koniec kwietnia 2023.
Ponadto – w ostatnich dniach uruchomiono coś, co od dłuższego czasu pozostawało jedynie w zapowiedziach.
„Do stworzenia zdecentralizowanej platformy, o czym donoszą media, szykuje się również Mark Zuckerberg. Projekt nosi roboczą nazwę P92, a koordynuje go Adam Mosseri, szef Instagrama” - informowaliśmy na przełomie kwietnia i maja na naszych stronach.
P92 nabrał konkretnego kształtu i pojawił się na rynku jako platforma Threads. 5 lipca, Meta w komunikacie poinformowała o "nowej aplikacji stworzonej przez zespół Instagrama". Threads pozwala na logowanie za pośrednictwem konta na Instagramie i na publikowanie postów do 500 znaków i dołączanie do nich niewielkich multimediów.
"Naszą wizją Threads jest wykorzystanie tego, co Instagram robi najlepiej i rozwinięcie tego na tekst, tworząc pozytywną i kreatywną przestrzeń do wyrażania swoich pomysłów" - pisze Meta, podkreślając, że w nowej aplikacji administracja szczególnie poważnie traktować będzie kwestie bezpieczeństwa użytkowników i ich danych.
Meta zapewnia również, że niedługo Threads stanie się kompatybilny z "otwartymi, interoperacyjnymi sieciami społecznościowymi". Chodzi tu przede wszystkich o kompatybilność z protokołem ActivityPub, by móc współpracować m.in. z Mastodonem oraz WordPressem. Oznacza to zatem skok Marka Zuckerberga w fediwersum.
Adam Mosseri, cytowany przez "The Verge", wskazuje, że Threads to ryzykowne przedsięwzięcie, któremu niełatwo będzie mierzyć się z Twitterem - pionierem tego rodzaju platform, o mocnej pozycji i dużej liczbie użytkowników.
- Myślę, że niedocenienie zarówno Twittera, jak i Elona Muska byłoby błędem. Twitter ma długą historię, ma niesamowicie silną i żywą społeczność - mówił Mosseri, wskazując, że Meta zakłada kilkadziesiąt milionów użytkowników Threads w ciągu pierwszych kilku miesięcy funkcjonowania platformy.
Mark Zuckerberg stwierdził, że do czwartkowego poranka odnotowano 30 mln rejestracji na Threads i 90 mln zamieszczonych postów - to wszystko zatem - w mniej niż 24 godziny od uruchomienia.
Threads dostępny jest obecnie w ok. 100 krajach, w tym USA, jednak z boku nowej aplikacji muszą przyglądać się internauci z Unii Europejskiej. Powodem mają być unijne regulacje, które wprowadzą szereg obowiązków względem administratorów takich platform. Politico wskazuje, że Threads może być w tym kontekście wykorzystywany jako narzędzie nacisku na unijnych decydentów w kwestii poluzowania przepisów.
Nowego konkurenta nie mógł nie zauważyć również Musk, którego prawnik twierdzi, że Meta wykorzystała tajemnice handlowe i własność intelektualną Twittera do budowy Threads. Jego zdaniem, Meta miała zatrudnić byłych pracowników Twittera i zlecić im tworzenie "naśladującej aplikacji". Zagrożono w tej sprawie podjęciem kroków prawnych. Meta odrzuciła zarzuty ze strona Twittera i dodała, że przy projekcie Threads nie pracował żaden były pracownik serwisu należącego obecnie do Muska.