- Gdyby doszło do upadku chińskiego dewelopera Evergrande, mogłoby się to odbić na innych rynkach. Jednak nie wydaje się, żeby konsekwencje były aż tak poważne, jak po upadku Lehman Brothers – powiedział ekonomista Banku Pekao Adam Antoniak.
W czwartek deweloper Evergrande, jedna z największych tego typu firm w Chinach, miał zapłacić odsetki od obligacji dolarowych, jednak tego nie zrobił. Ewentualna upadłość tej firmy, której zadłużenie jest szacowane na 300 mld dolarów, budzi niepokój na rynkach finansowych.
- Na pewno jedną z przyczyn ostatniego osłabienia złotego był niepokój związany z zagrożeniem Evergrande upadłością. To niebezpieczeństwo wywołało pogorszenie nastrojów na rynkach, co odbiło się na złotym. Ale bez wątpienia nie jest to ani jedyny, ani też najważniejszy czynnik, bo inne waluty w regionie radziły sobie lepiej
Jego zdaniem słabość złotego jest m.in. związana z łagodną polityką pieniężną RPP i bardziej zdecydowaną polityką innych banków, choćby węgierskiego, który w poniedziałek po raz kolejny zdecydował się na podniesienie stóp procentowych.
Ekonomista Pekao uważa, że ewentualna upadłość dewelopera odbiłaby się przede wszystkim na rynku chińskim, gdzie władze próbują ograniczyć nakręcany przez kredyt boom budowlany.
- Gdyby Evergrande upadł, to uderzyłoby to przede wszystkim w chińskie instytucje finansowe. Z jednej strony ze względu na to, że banki kredytowały dewelopera, z drugiej strony wywołana tym upadkiem przecena nieruchomości wpłynie na wartość zabezpieczeń kredytów hipotecznych. To może się przełożyć na wyhamowanie boomu w budownictwie, a więc mniejszy popyt na stal i drewno – stwierdził ekonomista.
Dodał, że chiński deweloper "jest zbyt duży, aby pozwolić mu upaść”. Jednak - jak mówił - nawet jeśli rząd chiński podejmie działania w celu ratowania Evergrande, to nie musi oznaczać, że nikt na inwestycjach w papiery dewelopera nie straci.
- Duża część finansowania została dostarczona przez lokalne instytucje, które w mniejszym czy większym stopniu są kontrolowane przez rząd. W zakresie obsługi zadłużenia dolarowego sytuacja Evergrande może być kolejną odsłoną tarć między Chinami i USA. Może się okazać, że Chiny będą wspierać dewelopera w spłacie długów wobec instytucji krajowych, a te zagraniczne z odzyskaniem pożyczonych środków mogą mieć większe problemy
Taki scenariusz będzie tym bardziej prawdopodobny, jeśli chiński rząd zdecyduje się na doprowadzenie do opadłości dewelopera.
- To prywatny deweloper, należy do jednego z najbogatszych ludzi w Chinach, a w tym kraju prowadzone są działania polegające na przejmowaniu prywatnych firm przez państwo – powiedział Antoniak.
Zaznaczył, że ze względu na hermetyczność chińskiego rynku oraz fakt, że nie do końca wiadomo, co kryje się w księgach dewelopera, nie można wykluczyć scenariusza pełnej upadłości. Ze względu na to, że obligacje dewelopera mają duże instytucje finansowe z Zachodu, konsekwencje mogłyby odczuć inne rynki finansowe - wskazał.
- Wtedy na pewno taka upadłość miałaby negatywny wpływ na nastroje rynkowe, na skłonność do inwestowania. To na pewno byłoby wydarzenie, które wywołałoby zawirowania na rynkach i zwiększyłoby niepewność – stwierdził Antoniak.
Jednak sądzi on, że choć Evergrande bywa nazywany „chińskim Lehmanem”, to jednak konsekwencje upadłości tej firmy nie byłyby aż tak głębokie.
- Nie wydaje mi się, żeby ewentualne problemy były tak duże jak te po upadku Lehman Brothers, ale jak mówiłem – niewiele wiemy, co dokładnie tam się dzieje. Poza tym trzeba pamiętać, że Amerykanie pozwolili upaść Lehman Brothers, bo nie spodziewali się, że coś wielkiego się zdarzy